Denuntio ergo sum
W odpowiedzi na liczne prośby o zamieszczenie na blogu wygłoszonego przeze mnie 5 grudnia 2024 roku na Slawistycznym Spotkaniu Literackim tekstu donosowego (który nie miał nic wspólnego z laryngologią) - ZAMIESZCZAM.
Drukiem ukaże się w jednym z najbliższych numerów (styczeń?, luty?) poczytnego miesięcznika "Odra".
No i się ukazał: "Odra" 2025, nr 1, s. 36-45.
Tadeusz Klimowicz
ORCID https://orcid.org/0000-0003-2453-5299
Denuntio ergo sum. Kultura donosu w Rosji
„Стучите – стучать всегда полезно”
„Kablujcie - kablować zawsze warto”
(Zasłyszane)
1.
„Znając setki, tysiące podobnych faktów z historii ludzkości, człowiek mimowolnie dochodzi do wniosku, że donos nie jest cechą narodową, ale uniwersalną ludzką. I do tej pory granica pomiędzy donosem moralnie niegodziwym a obywatelem sumiennie wypełniającym swój obowiązek jest bardzo cienka, wręcz nieuchwytna. Jest jednak znamienne, że donosy rozkwitają tam, gdzie panuje reżim powszechnego zniewolenia, który rozwija donos polityczny i gdzie samo państwo zachęca do takich zachowań, nagradzając je”[1] (Jewgienij Anisimow).
2.
W Rosji donos jest wiecznie żywym gatunkiem piśmiennictwa – nomen omen - użytkowego (resp. literatury stosowanej, termin Stefanii Skwarczyńskiej). Na początku było jednak słowo wyszeptane do chanowego ucha podczas wiernopoddańczych wypraw książąt i książątek ruskich do Ordy, gdzie Rurykowicze przy okazji płacenia lenna zabiegali o inwestyturę i zgodę na wyeliminowanie swoich rywali w walce o tron gdzieś w jakimś Czernichowie, Haliczu, Włodzimierzu, Suzdalu, Kijowie, Nowogrodzie, Twerze albo innej Moskwie (tak na przykład książę Andrzej III Aleksandrowicz, syn Aleksandra Newskiego, potraktował swojego brata Dymitra). Minęło kilkaset lat, ruiny Saraj Batu trafiły na wysypisko historii, ale donos już na dobre zagościł w mentalności rosyjskiej, w jej DNA.
„Utkano skomplikowaną siatkę inwigilacji tajnej policji, - pisał Wasilij Kluczewski o czasach panowania Borysa Godunowa - w której główną rolę odegrali bojarscy chołopi wydający swoich panów oraz zwolnieni z więzień złodzieje, którzy grasując po ulicach Moskwy, podsłuchiwali, co mówiono o carze i zatrzymywali każdego, kto powiedział nieostrożne słowo. Donosy i oszczerstwa szybko stały się straszliwymi plagami społecznymi: ludzie wszystkich warstw społecznych, nawet duchowni, donosili na siebie nawzajem, członkowie rodzin bali się ze sobą rozmawiać […]”[2].
Donoszono nagminnie i namiętnie w czasach Piotra I oraz Anny Joannowny i jak czytamy w memuarach Ernsta Johanna von Münnicha: „Być może na żadnym dworze nie było więcej szpiegów i oszczerców, niż w tamtym czasie na rosyjskim”[3].
Karygodna lekkomyślność pewnego funkcjonariusza III Oddziału Kancelarii Osobistej Jego Cesarskiej Mości (czyli tajnej policji założonej przez dobrze znanego Puszkinowi hr. gen. Aleksandra von Benckendorffa) spowodowała ujawnienie imienia i nazwiska najbardziej znanego, moim zdaniem, dziewiętnastowiecznego donosiciela. Był to zwerbowany przez gen. Iwana Liprandiego Piotr Antonelli, który zdobył zaufanie Michaiła Butaszewicza-Pietraszewskiego i 22 kwietnia 1849 roku doprowadził do aresztowania 35 uczestników piątkowych spotkań (m.in. Dostojewskiego) organizowanych przez tego fourierystę. Sporządzony dzień później raport Antonelli zaopatrzył w liryczno-patriotyczny passus pisany z myślą o koronowanym czytelniku z Pałacu Zimowego:
„Przyjąłem powierzone mi zadanie nie z myślą o ewentualnych korzyściach, ale z czystego obowiązku każdego lojalnego poddanego i prawdziwego syna Ojczyzny... Nawet gdyby Generał Liprandi nie naprowadził mnie na trop Butaszewicza-Pietraszewskiego, ale sam jakimś przypadkiem znalazłbym się w jego otoczeniu i odkrył zbrodnicze jego plany, to i wtedy dokładnie tak jak dziś nie wahałbym się ani przez chwilę, aby ujawnić te zamiary Rządowi. Do takich działań skłoniłoby mnie zarówno oddanie mojemu Władcy, jak i pragnienie pokoju i szczęścia dla mojej Ojczyzny”[4].
Ten tekst trafił oczywiście na biurko Mikołaja I, a patriotyzm „prawdziwego syna Ojczyzny” został wyceniony – pomijam tu szczegóły rozliczeń – na 1500 rubli w srebrze. Zapłacił on jednak wysoką cenę za współpracę z III Oddziałem – ujawnienie jego współpracy z tajną policją skazało go na „nieczystość” (niczym w znanym skądinąd systemie kast), znalazł się więc w kręgu osób stygmatyzowanych, wykluczonych, którymi pogardzano i został uznany za persona non grata w petersburskiej socjecie. Ostracyzm towarzyski sprawił, że zmuszony był opuścić stolicę i ślad po nim zaginął.
Swojej niechęci do tajnych współpracowników policji, agentów-prowokatorów, szpiegów – zapewne użytecznych, ale pozbawionych honoru i zasad moralnych – nigdy nie ukrywał następca Mikołaja I Aleksander II. (Gdyby było inaczej, być może nie zginąłby w zamachu). To dlatego zniesmaczony car, jak czytamy na blogu Skrepohistory (LiveJournal), nie zaakceptował pomysłu
„[…] wychowywania informatorów od najmłodszych lat. W projekcie przedłożonym monarsze wskazywano na potrzebę rozpoczynania pracy z informatorami już w bardzo młodym wieku, już od gimnazjum: w tym celu należy zwrócić uwagę na gimnazjalistów, którzy donoszą na swoich kolegów, zachęcać ich, pomagać w dostaniu się na uniwersytet, a po ukończeniu studiów przyjmować ich jako doświadczonych i wykształconych agentów do pracy w policji”[5].
Jednak życie, jakby powiedział Kundera, jest gdzie indziej. Gdzie – jak na kraj postordyński przystało - większość poddanych Aleksandra II akceptowała donos jako najwyższe stadium rozwoju moralnego.
„Co się zaś tyczy w ogóle donosów, - pisał Dostojewski we Wspomnieniach z martwego domu - to one zazwyczaj kwitną w ostrogu. Donosiciel bynajmniej nie ściąga tu na siebie wzgardy; nie można sobie nawet wyobrazić, żeby aresztanci mogli się na niego oburzyć. Nie stronią od niego, wchodzą z nim w przyjacielskie stosunki i gdyby ktoś chciał w ostrogu dowodzić całej brzydoty donosicielstwa, to wcale by go nie zrozumiano. Ten aresztant ze szlachty, zepsuty i podły, z którym zerwałem wszelkie stosunki, znał się dobrze z dieńszczykiem majora, Fiedką, i służył mu za szpiega, a dieńszczyk wszystko, co posłyszał o aresztantach, donosił majorowi. U nas wszyscy o tym wiedzieli i nikomu nigdy nawet na myśl nie przyszło ukarać niegodziwca albo przynajmniej zganić go za to”[6].
W tym przypadku te same modele zachowań obowiązywały zarówno na katordze (zapomnijmy tu o patologii), jak i na wolności. W latach 1880-1917 w Departamencie Policji zostało zarejestrowanych około 10 000 tajnych współpracowników[7]. Skądinąd zapewne powszechnie szanowanych i niekaranych obywateli.
3.
Po 1917 roku te wszystkie carskie dylematy moralne trafiły do lamusa. Na XIV zjeździe WKP/b/ (1926) Siergiej Gusiew nie miał żadnych wątpliwości: „Lenin nas kiedyś uczył, że każdy członek partii powinien być agentem Czeka, to znaczy patrzeć i donosić. […]. Jeśli obecnie mamy jakieś problemy, to nie z powodu donosicielstwa, a – niedonosicielstwa”[8]. Jak zauważył Jegor Siennikow, to jakobinom (Dekret o podejrzanych, 1793) i swoim starszym towarzyszom z dziewiętnastowiecznych organizacji terrorystycznych zawdzięczali bolszewicy zmianę paradygmatu donosu: przeniesienie go z płaszczyzny stricte policyjnej do politycznej, której towarzyszyło wygenerowanie nowej retoryki (nazwanej przez Michała Głowińskiego „retoryką nienawiści”[9]), żywiącej się przede wszystkim wszechobecnymi matrycami i gazetowymi „kodami ideologicznymi”[10]. Tak doszło do narodzin kolejnego gatunku w kanonie literatury socrealistycznej. Jeszcze w 1934 roku hasło Donos w Słowniku języka rosyjskiego pod red. Dmitrija Uszakowa brzmiało niewinnie: „Tajna wiadomość do kogoś posiadającego władzę o czyichś przestępczych działaniach lub planach”[11], ale już w kolejnym wydaniu (1935) znalazły się w nim jedynie słuszne sformułowania:
„Broń w walce reakcji burżuazyjno-czarnosecinnej przeciwko ruchowi rewolucyjnemu – informacja do carskiego lub innego reakcyjnego rządu o tajnych przygotowaniach wystąpień rewolucyjnych, o działalności organizacji rewolucyjnych lub poszczególnych rewolucjonistów. Po denuncjacji zdrajcy carska żandarmeria rozbiła podziemną organizację bolszewicką”[12].
Dopiero bolszewicy docenili pomysły zawarte w dziewiętnastowiecznym projekcie odrzuconym przez Aleksandra II. Tak doszło do narodzin mitu Morozowa i sakralizacji donosu jako przejawu „nowej jakości ludzi sowieckich”, ich „otwartości i uczciwości”, jako „niezbędnego środka do osiągnięcia wielkiego celu”[13]. Do pójścia w ślady Pawlika nawoływali pionierów pisarze sowieccy (np. Maksim Gorki) i wkrótce w każdej wsi działał jakiś jego klon (Kola Miagotin, Pronia Kołybin, Mitia Gordijenko[14]). Część z nich podzieliła zresztą jego los. Mnie urzekła historia Olgi Bałykiny:
„Informuję organy OGPU, że we wsi Otrada dochodzi do zdarzeń haniebnych. Kradli i kradną własność kołchozu. Na przykład mój ojciec Grigorij Siemionowicz wraz z Kuzniecowem, brygadzistą pierwszej brygady i krewniakiem, kułakiem Firsowem W. F. w czasie omłotu i transportu zboża do miasta Spassk kradli kołchozowe zboże. […]. Zboże ukrywali w pustej izbie, potem je sprzedawali. W czasie kradzieży zmuszali mnie do trzymania worków. Trzymałem. Ciężki kamień legł na mojej duszy. […]. Ale nie będę już milczeć. Muszę spełnić swój pionierski obowiązek, w przeciwnym razie ci złodzieje nadal będą kraść, a w przyszłości całkowicie zrujnują nasz kołchoz. […]. Spełniłam swój obowiązek. Ojciec mi grozi, ale ja się tej groźby nie boję. Pionierka Bałykina Olga”[15].
W 1934 roku doszło do procesu i - jak przystało na historię z morałem - sprawiedliwość oczywiście zatriumfowała, a zbrodnia oczywiście została ukarana. Na szczęście jest też karma. Po zakończeniu wojny sąsiedzi donieśli na Bałykinę, która miała za sobą stygmatyzujący człowieka sowieckiego pobyt w niewoli niemieckiej. Skazano ją na zwyczajowe wówczas dziesięć lat łagrów za kolaborację. (Nawiasem mówiąc, na swojego ojca doniósł również znany później poeta Aleksandr Twardowski. To zjawisko było zresztą powszechne, typowy coming out epoki brzmiał: „Ja, Nikołaj Iwanow, wyrzekam się mojego ojca, byłego popa, ponieważ przez wiele lat oszukiwał ludzi, mówiąc im, że Bóg istnieje, i dlatego zrywam z nim wszelkie kontakty”[16]).
W latach 30. mali entuzjaści-demaskatorzy stali się „mieszkańcami masowej wyobraźni”: wznoszono kolejne pomniki Morozowa (w 1947 r. w Moskwie odsłonięto pięciometrowy), powstawały o nich książki i artykuły, rywalizowali – niczym przodownicy pracy w powieści produkcyjnej - w ogólnokrajowym konkursie na złożenie jak największej liczby donosów i byli wymarzonym targetem „Pionierskiej Prawdy”, którą informowali, „[…] kto spóźnia się na zajęcia, wagaruje, dostaje złe oceny albo nie chce abonować «Pionierskiej Prawdy». Redakcja zlecała swoim czytelnikom śledzenie kolegów w dni świąt religijnych. Dzieci informowały: pionier taki to i taki zamiast do szkoły chodził do cerkwi”[17]. Swoim nieletnim informatorom „Pionierska” przypominała także o zachowaniu czujności i demaskowaniu wrogów klasowych wśród nauczycieli.
Nie mam pewności, czy odpowiadał prawdzie powtarzany przez dziesięciolecia slogan mówiący, że to obywatele Związku Sowieckiego przodują w czytelnictwie („CCCР – самая читющая страна в мире”), ale wiem, że w czasach stalinowskich był to kraj ludzi piszących najwięcej donosów, których adresatem był najczęściej sam Iosif Wissarionowicz. Walentin Smyszlajew, aktor i reżyser związany z MCHAT-em, w 1930 roku zapisał w dzienniku: „W teatrze rozmawiamy z obawą, nikomu spośród młodych nie można wierzyć – wydadzą nie z podłości (chociaż są i tacy), lecz z «uczciwego dążenia do budowy socjalizmu». U nas w teatrze (zresztą, jak wszędzie, we wszystkich instytucjach) ogłoszono walkę klasową. No i walczą”[18]. Z kolei Michaił Priszwin zamieścił w dzienniku (10 lipca 1937 r.) odę w prozie do milczenia: „Zachowanie w Moskwie: z niektórymi ludźmi nie można rozmawiać o «czymś». A cały sekret zachowania polega na wyczuciu tego «czegoś» wszędzie i tych ludzi, którzy na to czekają. Musisz całkowicie zniszczyć w sobie wszelkie pozostałości potrzeby «otwarcia serca»”[19]. Miał rację. Kilka miesięcy później, w grudniu, „Prawda” (już nie ta „Pionierska”) z okazji jubileuszu Czeka zamieściła artykuł, w którym przypomniano obywatelom, że współpraca z „organami bezpieczeństwa”, to ich „najszlachetniejszy i najświętszy obowiązek”[20].
Do donoszenia równie gorąco zachęcał na łamach „Leningradzkiej Prawdy” (prawda niejedno ma imię) naczelnik NKWD w obwodzie leningradzkim Leonid Zakowski:
„Widzisz - twój sąsiad żyje ponad stan. Co w tej sytuacji zrobi typowy nasz obywatel? Pogada z żoną i o tym zapomni. Ale nie tak powinien postępować człowiek sowiecki: powinien on natychmiast zgłosić to do właściwych organów. Niedawno na przykład otrzymaliśmy zgłoszenie pewnego robotnika, którego podejrzenia (choć nie dysponował żadnymi faktami) wzbudziła księgowa będąca córką popa. Sprawdziliśmy: okazało się, że była ona wrogiem ludu. Dlatego nie należy się wstydzić braku faktów; nasze organy sprawdzą każde zgłoszenie, wyjaśnią, przeanalizują”[21].
Donosy pisali więc dziennikarze na swoich współpracowników działających w „antysowieckiej organizacji trockistowsko-terrorystycznej”, oficerowie Armii Czerwonej na swoich zdradzających ojczyznę towarzyszy broni, wykładowcy akademiccy na kolegów niedostatecznie marksistowskich, „inżynierowie-komuniści” (znamy ich nazwiska: Mariecki, Sokołowa, Klimienko) z moskiewskiej Fabryki Samochodów im. Stalina na spiskowców z ich grona dążących do obalenia patrona zakładu, legiony bezimiennych homo sovieticus na sąsiada z większym pokojem w komunałce, pensją o dziesięć rubli wyższą i żoną w nowej sukience. Albo na podejmującego się drobnych napraw na prośbę znajomych (płatnych, co natychmiast wzbudzi zawiść), jak bohater jeszcze jednej delacji. Doniesiono więc na niego do NKWD, że „[…] ukrywa Trockiego w swoim warsztacie w piwnicy. Mimo że oskarżenie było zupełnie niedorzeczne – pisze Orlando Figes - Moisiejenkę aresztowano i skazano na trzy lata obozu pracy pod Magadanem”[22]. Nie znam oczywiście żadnych szczegółów tego procesu, ale można założyć – taki był wtedy klimat – że oskarżony przyznał się do winy (pamiętamy: „Nie ma ludzi niewinnych, są tylko źle przesłuchani”).
W latach Wielkiego Terroru powszechna stała się praktyka składania publicznej samokrytyki, co miało odwrócić nieuchronny bieg zdarzeń (aresztowanie, skazanie). Najczęściej był to zabieg skazany na niepowodzenie, ale niekiedy chronił rodzinę ofiary.
W czasie blokady Leningradu ukształtował się podobno nowy rytuał: autodonosu. „Niedawno pewien prawnik opowiedział mi, - pisze w swoim dzienniku Sofia Ostrowska (23 marca 1942 roku) - że w ostatnich miesiącach do prokuratury i NKWD przychodzą obywatele i donoszą na siebie: jestem złodziejem, jestem szpiegiem, jestem dywersantem, jestem spekulantem. Mają jeden cel: trafić do więzienia, gdzie jest światło, ciepło, gdzie bezpłatnie karmią, leczą, myją i strzygą. O słynnym recydywiście […] słyszałam już dawno, bodaj w październiku albo listopadzie. Zszokowany bombardowaniami, wyczerpany bieganiem do schronów, głodem i strachem, słynny recydywista pojawił się w prokuraturze i długo przekonywał prokuratora, by niezwłocznie go aresztować i wysłać z Leningradu”[23]. Ta smakowita opowieść o oazie sytości w głodującym mieście nie brzmi wiarygodnie (stąd moje „podobno”) z dwóch powodów. Po pierwsze: część więźniów wywieziono z Leningradu jeszcze przed rozpoczęciem blokady, niemal wszyscy strażnicy zostali zmobilizowani i trafili na front, zeków pilnowali mężczyźni w podeszłym wieku i kobiety, zgłaszający się „szpiedzy” i „dywersanci” mogli co najwyżej liczyć na natychmiastowe bezpłatne rozstrzelanie, skazani otrzymywali dodatkową porcję chleba w wyjątkowych przypadkach (np. po kilkunastogodzinnej ciężkiej pracy), śmierć głodowa nie omijała ani strażników, ani więźniów[24]. W najlepszym więc razie tę historię można by zaliczyć do kategorii legend miejskich. Po drugie, autorka cytowanego dziennika Sofia Kazimirowna Ostrowska (1902-1983, polskie korzenie) była informatorką NKWD i ten zwierzający się jej „prawnik” (zresztą zderzenie prawnik – stalinowski Związek Sowiecki brzmi oksymorycznie) prawdopodobnie był enkawudzistą być może zainteresowanym ocieplaniem wizerunku swojej firmy. (Sam w to nie wierzę, co napisałem).
Dwa lata później zakończyła się blokada. Do Leningradu wróciła Anna Achmatowa i jej najlepszą przyjaciółką została (Befehl ist Befehl) Sofia Kazimirowna Ostrowska.
Jednak najtrwalszy ślad w dziejach tego zjawiska sowieckiego pozostawili po sobie – wiadomo, noblesse oblige – pisarze. Dla wielu był to najważniejszy tekst w ich życiu. Bez niego mieszkający w Irkucku Konstantin Siedych nie napisałby za jakiś czas powieści Dauria i nie otrzymał Nagrody Stalinowskiej (II stopnia, 1950):
„Uważam za swój obowiązek poinformować Was o następującym zdarzeniu. 30 listopada wieczorem w moim mieszkaniu zjawił się zapewne znany Wam In. Truchin w towarzystwie jakiegoś nieznajomego, którego przedstawił mi i goszczącemu wówczas u mnie An. Piestiuchinowi jako poetę Riabcowskiego albo Riabowskiego, dokładnie nie pamiętam. Obaj byli pijani. Taka wizyta Truchina bardzo mnie zaskoczyła, ponieważ nie utrzymuję z nim bliższych relacji. Dlatego przywitałem go dość chłodno. Ale pijany Truchin nie zważał na to. Wyjął z kieszeni butelkę wódki i zaproponował mi, żeby z nim się napić. W rozmowie, która potem nastąpiła, Truchin przez nikogo niezachęcany dokonał odrażającego kontrrewolucyjnego ataku na towarzysza Stalina. Jego słowa brzmiały następująco: «Mam was gdzieś! I jeśli już o tym mówimy, to ja i z samym Stalinem zrobię porządek!» Natychmiast przerwałem Truchinowi i powiedziałem mu, że poinformuję o jego występku Związek Pisarzy Sowieckich”[25].
Ze wstydem przyznaję, że nie wiem kim był Truchin i oczywiście, jakie były jego dalsze losy. Obawiam się jednak, że scenariusz z taką sekwencją zdarzeń (1937, alkohol, kapuś, świadek, Stalin, donos) nie dał życiu zbyt wielkiego wyboru: proces, wyrok skazujący, kara śmierci albo łagry. Być może więc Truchina – jak bohatera piosenki Wysockiego - „powieźli z Syberii na Sybir” („Повезли из Сибири в Сибирь”), gdzie wkrótce zrozumiał, iż kilkanaście najbliższych lat spędzi w towarzystwie wielu siedychów. Według oficjalnych danych w 1947 roku w Związku Sowieckim karę pozbawienia wolności w celach więziennych i w łagrowych barakach odbywało 1 721 685 osób, niemal 139 000 spośród nich (a dokładnie: 138 992, ta precyzja rodem z innego totalitaryzmu jest porażająca) zajmowało się w takiej czy innej formie donosicielstwem[26]. Część - dobrowolnie, część - zapewne pod przymusem. Warłam Szałamow z właściwym sobie pesymizmem mówił wręcz o 90% zeków uprawiających ten proceder i jego źródeł upatrywał w „narodowym charakterze rosyjskim”[27].
Ten „narodowy” odegrał, moim zdaniem, ważną rolę w historii jednej pisarskiej znajomości Jego (Jurija Dombrowskiego, rocznik 1909, miał za sobą trzy wyroki i dwie niezłe powieści, te najlepsze dopiero powstaną) i Jej (Iriny Striełkowej, urodzonej w roku 1924, podówczas korespondentki „Pionierskiej Prawdy”, w przyszłości członkinią Związku Pisarzy Sowieckich), która już dawno powinna zostać przełożona na literaturę i zekranizowana.
„Nagle – pisał w jednym z listów autor Kustosza - w naszym domu pojawiła się ta bardzo energiczna, pełna temperamentu młoda białooka kobieta. Była mądra, dowcipna, ciekawie się z nią rozmawiało i to spotkanie, jakkolwiek zabawnie brzmią teraz te słowa, było jasnym promieniem światła w moim ciemnym i ciasnym świecie. Mógłbym z nią rozmawiać godzinami. Wiedziała o rzeczach, o których ja nie miałem pojęcia. Miała wspaniałe książki i, co najważniejsze, miała Hemingwaya. […]. Trwało to do 1949 r., a w 1949 r. mnie posadzili. […].
Któregoś dnia przywieźli mnie rano [na przesłuchanie – T.K.] i zobaczyłem Striełkową! Szczerze mówiąc, było to najbardziej niesamowite zdarzenie w ciągu tych trzech miesięcy. Byłem oszołomiony i nie rozumiałem – co ona ma z tym wspólnego? Patrzyłem na nią jak wół na malowane wrota. «Usta zamknij! – uśmiechnął się śledczy. - Jakie są wasze relacje ze świadkiem?»
Wymamrotałem, że normalne. «Tak, - powiedział - a teraz, Irino Iwanowno, opowiedzcie nam o Dombrowskim». Nie rumieniła się, nie pociła się, nie wierciła się na krześle. Z doskonałą dykcją, zimnym, stalowym, wyćwiczonym głosem spikera, powiedziała: «Znam Jurija Osipowicza jako człowieka antysowieckiego. Nienawidzi wszystkiego, co nasze, sowieckie, rosyjskie, a podziwia wszystko, co zachodnie, zwłaszcza amerykańskie»”[28].
Tę kwestię Irina Iwanowna powtórzyła na procesie. Dla Jurija Osipowicza jej zeznania przełożyły się na dziesięć lat.
4.
W latach 50. klimat wyraźnie się ocieplił: zmarł tyran, ogłoszono dwie amnestie, Iwan Denisowicz wrócił do domu, Chruszczow wygłosił referat, zapowiadano likwidację Gułagu, wierny Rusłan stracił pracę, Aleksandr Sołżenicyn doczekał się rehabilitacji, obniżył się poziom opresyjności reżimu, służby specjalne zaprzestały podobno werbowania tajnych informatorów. To była odwilż. Raczej martwy sezon dla zatroskanych losami błądzących bliźnich.
Po kilku latach powróciły jednak mrozy (których apogeum przypadnie na czas sekretarzowania Andropowa), a za nimi informatorzy KGB. Byli wśród nich duchowni (np. „Ostrowski”, „Nikolski”, „Ogniew” i „Siergiejew” znaleźli się w składzie delegacji Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej udającej się do Bułgarii[29]), dziennikarze, pracownicy uczelni, telefonistki, pisarze, urzędnicy (m.in. zatrudnieni w administracji mieszkaniowej), sprzedawcy, kelnerzy, krawcy i pucybuci[30] (Pamiętam te charakterystyczne budki w Leningradzie w latach 70. Czyszczeniem i drobnymi naprawami obuwia zajmowali się najczęściej mieszkańcy Armenii – mężczyźni i kobiety - wywodzący się z diaspory asyryjskiej. Nigdy, pomijając kupno sznurowadeł, nie skorzystałem z ich usług. Wstydziłem się).
Zachowały się również zobowiązania do współpracy z KGB podpisane przez więźniów:
„Ja, Eksztejn Aleksandr Walentinowicz, urodzony w 1958 r., Rosjanin, skazany z art. 117, paragraf 3, art. 146, paragraf 2, art. 218, paragraf 1 [rozbój, gwałt – T.K.] na 12 lat pozbawienia wolności w kolonii o zaostrzonym rygorze, będąc przy zdrowych zmysłach, dobrowolnie, bez przymusu, zobowiązuję się do współpracy ze służbą bezpieczeństwa w miejscach pozbawienia wolności, to znaczy przekazywać informacje o planowanych przestępstwach (ucieczka, zabójstwa, przygotowaniach do masowych protestów przeciwko administracji) wśród skazańców. A także o przypadkach naruszenia obowiązków służbowych wśród personelu nadzorującego i administracji. Zobowiązuję się do zachowania tajemnicy operacyjnej. Zostałem pouczony o odpowiedzialności za jej naruszenie. Swoje raporty będę podpisywał pseudonimem «Nazarow». 11, 77 roku. Eksztejn A.W. – podpis”[31].
Seksoci (сексоты, секретные сотрудники) działający w łagrach i więzieniach mogli liczyć na kwartalne premie w wysokości 40-60 rubli. Natomiast wynagrodzenia pozostałym informatorom były wypłacane w gotówce w sytuacjach wyjątkowych (np. niekiedy wspierano TW, którego dotknęły problemy finansowe). Częściej ułatwiano im natomiast dostęp do dóbr nieosiągalnych na co dzień dla przeciętnego człowieka sowieckiego: dywan, importowane meble, kolorowy telewizor, markowe kosmetyki, samochód. Szczególnie wysoko cenionym donosicielom ułatwiano awanse służbowe, wysyłano na delegacje i wycieczki zagraniczne, a kapusiom ze Związku Pisarzy Sowieckich wydawano wielotomowe Dzieła zebrane.
Etatowych wsółpracowników wspomagały wielotysięczne zastępy społeczników, czujnych bezimiennych patriotów podglądających i podsłuchujących sąsiadów, znajomych, towarzyszy podróży. Prawdziwych entuzjastów tej roboty:
„Według informacji otrzymanych przez Komitet Bezpieczeństwa Państwowego, 29 grudnia [1972? – T.K.] Sołżenicyn w Moskwie, w Świątyni Zmartwychwstania nad Uspienskim Wąwozem [Cerkiew Odnowienia Świątyni Zmartwychwstania Pańskiego w Jerozolimie nad Uspienskim Wąwozem – T.K.], dokonał uroczystości chrztu swojego drugiego syna Ignata. Na chrzcie oprócz matki dziecka Swietłanowej byli obecni […]”[32]
(Nazwisko partnerki Sołżenicyna, jego przyszłej żony, zostało w raporcie zniekształcone. Właściwie: Swietłowa);
„Do naczelnika 6 Wydziału Milicji. Podaję do waszej wiadomości, że Amalrik Andriej, lat około 30, od dłuższego czasu prowadzi pasożytniczy tryb życia, nigdzie nie pracuje. […]. Amalrik w 1964 roku siedział w więzieniu za spekulację i pasożytnictwo, jednak po powrocie stamtąd prowadzi wciąż ten sam tryb życia, nigdzie nie pracuje. Teraz w jego mieszkaniu przebywa bez zameldowania jakaś kobieta, jakoby jego żona. Skąd przybyła, nikt nie wie, jedno jest tylko pewne, że jest takim samym nierobem i również nigdzie nie pracuje. Na imię ma Giselle. W domu coś tam rysuje i obrazy sprzedaje osobom prywatnym. Bardzo was proszę o zrobienie porządku i zmuszenie tych zdrowych młodych ludzi do pracy na produkcji. Informator”[33] (Donos z 7 sierpnia 1968 roku);
„Dombrowski w stanie nietrzeźwym przyprowadził do swojego pokoju nieznaną nam pijaną kobietę. Chciał zostawić ją samą w pokoju i wyjść. Kiedy zaczęłyśmy protestować, zwyzywał nas niecenzuralnie i powiedział, że jest pisarzem i że mu wszystko wolno. Dlatego – prosimy […]”[34] (Pod donosem podpisały się dwie sąsiadki).
W Notatkach drobnego chuligana pisarz skomentował dokonania stylistyczne – bo przecież, jak powiedział pewien uczony Francuz: „Le style c’est l’homme” - innego jeszcze donosiciela (nb. również sąsiada):
„Twórczość tego człowieka znam wyjątkowo dobrze. A jakże! To jego czwarty donos, który czytam. A w nich były te same starannie wykaligrafowane nazwiska z miejscem na zawijas, te same niejasne, ale bardzo przerażające formułki: «demoralizuje», «narusza kodeks moralny», «antymoralnie», «aspołecznie»”[35].
Trudno określić, ile osób wspierało bezpiekę. Jedni mówią o 30% (pułkownik KGB Jarosław Karpowicz), drudzy – o 60-70% (podpułkownik Kaczichin) obywateli Związku Sowieckiego.
5.
Przez jakiś czas wierzyłem w to, że pisanie donosów w ostatnich latach istnienia Związku Sowieckiego (pieriestrojka, głasnost’) i pierwszych po jego rozpadzie (reformy gospodarcze, liberalizacja życia społeczno-politycznego, zniesienie cenzury) przejdzie do historii, stanie się démodé. Myliłem się, oczywiście. „Branża donosowa”[36] odnotowała co najwyżej niegroźny kryzys. Wypada się teraz zgodzić z politologiem Aleksiejem Makarkinem:
„Zawsze je pisano, nawet w latach 90. - tylko że wtedy były z reguły ignorowane. W czasach sowieckich donoszono na «przeciwników ideologicznych» i «wrogów ludu». Po zdławieniu puczu informatorzy natychmiast donosili na «wrogów demokracji» i «wspólników puczystów». Teraz - na «wrogów państwa» i «agentów zagranicznych». Donosicielstwa nie można więc rozpatrywać wyłącznie w powiązaniu z takim czy innym ustrojem, ale także w kategoriach psychologii…”[37].
Po agresji na Ukrainę zjawisko to stało się ważnym elementem „subkultury patriotycznej” (A. Makarkin) obowiązującej w Stalinist Park. Dziś – pisze Artiomij Troicki – „lokomotywa donosów, pędząc w stronę ideału stalinowskiego, już przemknęła stukając kołami przez peron «Jurij Andropów» i zbliża się do przystanku «1937»”[38]. Jak podaje ten dziennikarz, przez pierwsze pół roku wojny do Roskomnadzoru wpłynęło 145 tysięcy donosów (w oficjalnej nomenklaturze: sygnałów, próśb). Prokuratura Generalna FR odnotowała w 2022 roku wzrost „skarg” od obywateli o 322%. Kraj ogarnęła fala donoszeniomanii, z którą nikt już nie walczy. „Wszystkie te donosy – zdaniem psychologa społecznego i politologa Aleksieja Roszczina - mówią o tym, że poziom agresji w społeczeństwie rosyjskim jest znacznie wyższy, niż się spodziewaliśmy. Władze, które mają powstrzymywać agresję wewnętrzną, wręcz przeciwnie, do niej zachęcają […]. Do głosu doszły najniższe instynkty”[39].
Schizofaszystowska Rosja (określenia Michaiła Epsztejna i Timothy’ego Snydera[40]) kopiuje dziś świat przedstawiony klasyków dwudziestowiecznej antyutopii (Jewgienija Zamiatina, Aldousa Huxleya, George’a Orwella, Raya Bradbery’ego), w którym nie ma miejsca na wątpliwości, lęki czy obawy, w którym państwo kontroluje życie swoich obywateli. Obecna w literaturze dystopijnej apokaliptyczna wizja społeczeństwa przyszłości jest już niestraszna dzisiejszym Rosjanom. To oni są tym społeczeństwem. Inny jest źle widziany i stopniowo wykluczany z dyskursu publicznego. (Mam nawet pomysł na hasło utrzymane w konwencji 1984: „Heterogeniczność – nie. Homogeniczność – tak”). Niezależne media rosyjskie niemal codziennie, przepraszam za tę tanią grę słów, donoszą o kolejnych przypadkach naruszania prawa do prywatności, o zaszczuwaniu osób artykułujących opinie niezgodne z powszechnie obowiązującymi i akceptowanymi przez większość.
Nieprzemijająca w Rosji moda na donos najwyraźniej zaznaczyła swoją obecność w szkolnictwie. W Moskwie, na przykład, uczniowie i studenci są zachęcani do ujawniania zachowań niepoprawnych politycznie: uruchomiono gorącą linię, rozpoczęto akcję instalowania w szkołach „skrzynek zaufania” (ten akurat pomysł spotkał się z chłodnym przyjęciem, nie wszystkie pawliki i olgi byli gotowi na utratę anonimowości i donosowy ekshibicjonizm na oczach kolegów), pracownicy administracji Rosyjskiej Akademii Gospodarki Narodowej i Administracji Publicznej przy Prezydencie Federacji Rosyjskiej odbyli spotkanie ze starostami grup, na którym zachęcano studentów do donoszenia na wykładowców krytycznie wypowiadających się o „specjalnej operacji wojskowej”.
To był zbyteczny apel, ponieważ każdy dobry Rosjanin wie, jak należy skutecznie tropić zło. Dmitrija Rudakowa, wykładowcę Omskiego Państwowego Uniwersytetu Technicznego, poinformowano, że trzy jego studentki napisały donos do władz uczelni, w którym zarzuciły mu uprawianie na zajęciach „agitacji politycznej” i narzucanie słuchaczom „negatywnego stosunku do państwa i miasta”. Rudakowa zwolniono z powodu „amoralnego postępku”[41]. Pracę stracił także Andriej Ławruchin, wykładowca filozofii z Sankt-Petersburga, który mówił (szczęśliwie dla siebie w trybie online, przebywał za granicą) o Jaspersie i odpowiedzialności Niemców. A potem przeszedł do Putina i Rosjan. Jedna ze studentek poczuła się dotknięta tą analogią i złożyła na Ławruchina skargę. Wyrzucono z Petersburskiego Uniwersytetu Medycznego 60-latka (mieszkającego w Niemczech, zajęcia prowadził online), na którego doniosła jego dawna koleżanka ze studiów. Na WhatsAppie zbyt otwarcie napisał do niej, co myśli o napaści na Ukrainę, a tym samym dopuścił się „dyskredytacji sił zbrojnych FR”. Na uczącego historii w wiejskiej szkole 67-letniego Władimira Wołkowa (w poprzednim życiu doktora habilitowanego nauk filozoficznych) donieśli zaniepokojeni rodzice szóstoklasistów, którym „nie spodobały się jego antywojenne i antyputinowskie poglądy”.
Grono pedagogiczne nie pozostaje jednak dłużne i donosi na uczniów. Zwykle, jak na przykład w Niżnim Nowogrodzie, sytuacja jest banalna: jakichś dwóch nastolatków nagrywa swoją rozmowę prowadzoną w kuchni (nawiasem mówiąc, w Związku Sowieckim właśnie w tym pomieszczeniu toczyło się prawdziwe życie) i umieszcza ten film w sieci, ktoś przesyła (donosi!) link jakiejś Ninie Goworowej (zawsze jest jakaś Goworowa i zwykle jest to dyrektorka szkoły, tę w 2023 roku wybrano do piątki najlepszych w kraju), która natychmiast zauważa, że na nagraniu dopuszczono się „dyskredytacji armii” (to obecnie dyżurny zarzut) i informuje (donosi!) policję. Na szczęście nie wszystkie sytuacje są równie trywialne i z donosami jest jak z pudełkiem czekoladek: „nigdy nie wiesz na co trafisz”. Ten w innych okolicznościach mógłby się wydać nawet zabawny. Tu krótka dygresja historyczna. Przez wiele dziesięcioleci obowiązywał w Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich narratyw o kraju miłującym pokój, walczącym o pokój i o zachodnich podżegaczach wojennych. Młodzi Amerykanie byli otoczeni reklamami Coca Coli, a młode Sowietki i młodzi Sowieci widzieli wszędzie hasło „Миру – мир”. Dzieci na lekcjach na wszystkie możliwe sposoby ilustrowały tę propagandową pacyfę. Teraz taki antywojenny rysunek popełniła pewna nieświadoma zmiany narracji dwunastolatka. Bardzo nie w porę. W szkole uznano to za prowokację. Na dziewczynkę doniosła do dyrektorki nauczycielka, a dyrektorka zgłosiła sprawę na policję. Ojciec tej uczennicy za podobny rysunek dostałby w swoim czasie piątkę, a teraz otrzymał dwójkę. Lat kolonii karnej.
Równie niebezpieczne jak szkoła są spotkania towarzyskie w kręgu najbliższych znajomych. Może nawet przyjaciół. Żołnierz (nie odnalazłem informacji o jego stopniu) Bondarenko z Władywostoku zaprosił do siebie parę osób, którym się zwierzył (i znów ten alkohol!), że nie popiera wojny z Ukrainą. Skończyło się na dwóch latach i pytaniu, które pozostanie bez odpowiedzi: Ilu gości doniosło na gospodarza? W tej wciąż uzupełnianej swoistej kronice towarzyskiej natrafiłem również na przypadek (raczej odosobniony) kajającego się informatora, po którego donosie znajomy (uwiarygadniam: inwalida Biełousow z Petersburga) został skazany na pięć i pół roku za fejki o armii. Skruszony sygnalista wyznał, iż jest mu przykro, ponieważ oczekiwał dla przyjaciela wyroku w zawieszeniu.
A poza dobrymi znajomymi zawsze też można liczyć na nieznajomych. Niekiedy – jak u Hitchcocka – z pociągu. Oni też stoją na straży putinizmu i są gotowi na każdą podłość. Taki właśnie nieznajomy z moskiewskiego metra zajrzał na ekran telefonu sąsiada. A tam samo zło. Czterdziestolatek, ofiara donosu, został skazany na 14 dni za „rozpowszechnianie materiałów ekstremistycznych”. I jeszcze jedno metro, ale tym razem petersburskie. Pochodzący z Doniecka dwudziestodwuletni student („student-patriota”, jak się okazało) stosunków międzynarodowych tamtejszego uniwersytetu (jak mój wrocławski, już bez patrona) opublikował 25 stycznia 2024 roku w mediach społecznościowych nagranie: „Dzień dobry. Nazywam się Suchinin Władimir, jestem studentem, zdemobilizowanym uczestnikiem specjalnej operacji wojskowej. […]. Niedawno przydarzył mi się pewien incydent”[42]. Otóż na stacji metra Dostojewskaja wypatrzył on kobietę z plecakiem, do którego był przyczepiony znaczek z flagą Ukrainy (5x3 cm., jak później zmierzono).
„Jestem mieszkańcem Doniecka, - kontynuował Suchinin W. - dorastałem w czasie wojny [rozpętanej nb. przez prorosyjskich separatystów w 2014 roku – T.K.], traciłem bliskich, widziałem śmierć na własne oczy. Cała moja rodzina nadal mieszka w Doniecku i codziennie jest celem ostrzału. Ale mimo to podszedłem do dziewczyny, żeby powiedzieć jej prawdę, przekazać jej prawdę. Ale okazało się to bezcelowe. Zobaczyłem przechodzącego w pobliżu pracownika metra i poprosiłem go, aby podszedł i poradził, co mam dalej robić. Pracownik z kolei wezwał patrol policyjny i dalej postępowaliśmy zgodnie z instrukcjami policjantów. […]. Teraz mówię jako mieszkaniec Doniecka. Jako człowiek, który zobaczył ukraińską flagę dzień po barbarzyńskim i podstępnym ostrzale z Ukrainy spokojnej dzielnicy Doniecka Tiekstilszczik. Chwała Rosji! Zwycięstwo będzie nasze!”[43]
„Dziewczyną z plecakiem” okazała się 45-letnia pracownica Instytutu Astronomii Stosowanej Rosyjskiej Akademii Nauk, którą odwieziono na komisariat i oskarżono o „publiczną dyskredytację Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej”. Zdecydowana większość internautów komentujących to zdarzenie poparło „młodego patriotę”. „Tak z 10 lat łagrów tej nosicielce flagi” – napisał jeden z nich i kto wie, czy jego życzenie nie zostało / nie zostanie spełnione.
Coraz częściej w roli nadawcy donosu występuje mniej lub bardziej „zagadkowa organizacja” („oficerów, weteranów, rodziców, kozaków, wierzących”). Ostatnio zaistniał przewodniczący „Związku Ojców Rosji” Andriej Zgonnikow, który złożył donos do Prokuratury Generalnej na występującego w Dubaju Jurija Szewczuka (lidera grupy DDT / ДДТ). Ten znany rockman powiedział w trakcie koncertu:
„Jak żartują zawodowi historycy, istnieją dwie koncepcje historyczne. Pierwsza – to taka, że na początku wszystko było dobrze, a potem wszystko, co dobre, kończy się w totalnej dupie. A druga koncepcja jest taka, że całe to gówno kończy się jakąś tam rewolucją, czymś dobrym. Przychylam się do drugiego punktu widzenia. I wam proponuję”[44].
Donosiciel podpowiedział prokuraturze, że Szewczukowi trzeba postawić zarzut „publicznego nawoływania do działalności ekstremistycznej”.
„[…] Wcześniej – nawet za Breżniewa – kablować było wstyd, a teraz – gorzko konstatuje Troicki - stało się zajęciem godnym szacunku. Donosiciele byli stygmatyzowanymi wyrzutkami – obecnie stali się wzorem do naśladowania”[45]. Może więc warto – to już mój pomysł - obchodzony 20 grudnia Dzień Czekisty wzbogacić o: i Donosiciela. To byłoby godne uczczenie kilkusetletniej tradycji.
6.
„Czytanie niezliczonych donosów, to dla historyka ciężka praca. Po takiej lekturze często można utracić wiarę i w ludzkość, i w naród. A jedyną pociechą jest myśl, że jednak wśród tych wielu tysięcy podobnych spraw można natrafić na informacje o ludziach, którzy mówili: «Nie będziemy donosić, tak nie wolno, nie pójdziemy tam». Wiemy o nich, bo na nich też doniesiono”[46] (Anisimow).
[1] Конспект Культура доноса. Краткое содержание третьего эпизода из курса Евгения Анисимова „Закон и порядок в России XVIIIвека”, Арзамас, https://arzamas.academy/materials/791 [dostęp: 3.06.2024]. Historyk Jewgienij Anisimow w lutym 2022 roku był jednym z sygnatariuszy listu otwartego krytykującego napaść na Ukrainę.
[2] В. Ключевский, Исторические портреты, https://www.calameo.com/read/004650241591f75d57123 [dostęp: 8.05.2024].
[3] Cyt. za: E. Шуман, Г. Гусейнов, Доносы и доносчики (Часть 1), Deutsche Welle, 24.01.2001, https://www.dw.com/ru/24012001-доносы-и-доносчики-часть-1/a-351108 [dostęp: 8.05.2024].
[4] Антонелли, Петр Дмитриевич, Википедия, https://ru.wikipedia.org/wiki/Антонелли,_Пётр_Дмитриевич. [dostęp: 12.03.2024].
[5] В начале славных дел. Как СССР растил армию юных стукачей, LifeJournal, https://skrepohistory.livejournal.com/14818.html [dostęp: 9.01.2024].
[6] F. Dostojewski, Wspomnienia z martwego domu, tłum. J. Tretiak, WolneLektury.pl, https://wolnelektury.pl/media/book/pdf/dostojewski-wspomnienia-z-martwego-domu.pdf, s. 21 [dostęp: 13.01.2024].
[7] Zob.: В. Игнатов, Доносчики в истории России и СССР, ВикиЧтение, https://history.wikireading.ru/240333 [dostęp: 16.01.2024].
[8] Cyt. za: Л. Млечин, Донос с пристрастием, „Новая газета”, №127 от 16 ноября 2018, https:/www.novayagazeta.ru/articles/2018/11/14/78583-stradaem-ot-nedonositelstva-pavlik-morozov-neschastnyy-malchik-ubityy-vmeste-s-bratom-pri-nevyyasnennyh-obstoyatelstvah-i-posle-smerti-dolzhen-byl-sluzhit-sovetskoy-vlasti.
[9] M. Głowiński, Retoryka nienawiści, „Nauka” 2007, nr 2, https://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.ojs-issn-1231-8515-year-2007-issue-2-article-421/c/421-416.pdf [dostęp: 15.04.2024].
[10] В. Козлов, Феномен доноса. (По материалам фонда НКВД-МВД СССР, хранящегося в ГА РФ. 1944-1953 гг.), „Скепсис”, https://scepsis.net/library/id_3810.html [dostęp: 3.06.2024].
[11] Cyt. za: Л.В. Владимирова, Т.В. Бузанова, Конкуренция лексем стукач и доносчик в русском языке, Ученые записки Казанского университета. Серия гуманитарные науки, 2018, т. 160, кн. 5, s. 1164.
[12] Cyt. za: tamże.
[13] В начале славных дел…
[14] Tamże.
[15] Cyt. za: В. Игнатов, Доносчики в истории России и СССР…
[16] Cyt. za: O. Figes, Szepty. Życie w stalinowskiej Rosji, tłum. W. Jeżewski, Wydawnictwo Magnum, Warszawa 2008, s.109.
[17] В начале славных дел…
[18] Cyt. za: В. Лебедева, Судьбы массовой культуры в России. Вторая половина ХIХ – первая треть ХХ века, Санкт-Петербург 2007, c. 234.
[19] М. Пришвин, Дневники 1905-1947 гг., http://prishvin.lit-info.ru/prishvin/dnevniki/dnevniki-otdelno/1937-stranica-6.htm [dostęp: 15.09.2024].
[20] Л.В. Владимирова, Т.В. Бузанова, Конкуренция лексем стукач и доносчик…, s. 1166.
[21] Cyt. za: В. Игнатов, Доносчики в истории России и СССР…
[22] O. Figes, Szepty…, s.154.
[23] С. Островская, Дневник, вступ. статья Т. Поздняковой, послесл. П. Барсковой, подгот. текста и коммент. П. Барсковой и Т. Поздняковой, Москва 2018, s. 317.
[24] Zob. np.: Noir, Судьба осужденных блокадного Ленинграда. Как НКВД и суды поступали с преступниками во время блокады, Дзен, 6 мая 2022, https://dzen.ru/a/YmfQCNCOA2TBqdkt. [Dostęp: 7.12.2024].
[25] В. Игнатов, Доносчики в истории России и СССР…
[26] Tamże.
[27] Л.В. Владимирова, Т.В. Бузанова, Конкуренция лексем стукач и доносчик…, s. 1169.
[28] Cyt. za: Е. Сенников, „Каждый член партии должен доносить”, „Такие дела”, 18 апреля 2023, https://takiedela.ru/2023/04/kazhdyy-chlen-partii-dolzhen-donosit/ [dostęp: 3.06.2024].
[29] В. Игнатов, Доносчики в истории России и СССР…
[30] Zob.: Л. Млечин, Донос с пристрастием… i Е. Альбац, Мина замедленного действия. Политический портрет КГБ, ВикиЧтение, https://history.wikireading.ru/134544 [dostęp: 16.01.2024].
[31] В. Игнатов, Доносчики в истории России и СССР…
[32] Tamże.
[33] А. Амальрик, Записки диссидента, s. 71, https://vgulage.name/books/amalrik-a-a-zapiski-dissidenta/ [dostęp: 30.01.2024]. Amalrik był przekonany, że donos był elementem prowokacji kagiebistów i został napisany przez niejakiego kapitana Denisowa. Moim zdaniem, równie dobrze autorem mógł być któryś z sąsiadów.
[34] Ю. Домбровский, Записки мелкого хулигана, Правозащитники протов пыток, https://protivpytok.org/dissidenty-sssr/dombrovskij-yu-o/dombrovskij-yu-o-zapiski-melkogo-xuligana [dostęp: 1.04.2024].
[35] Tamże.
[36] А. Троицкий, Недержание подлости и страха, Радио Свобода, 25 октября 2023, https://www.svoboda.org/a/nederzhanie-podlosti-i-straha-artemiy-troitskiy-o-donosah/32649646.html [dostęp: 24.03.2024].
[37] Cyt. za: И. Зубов, Неравнодушны, но опасны: Сеть обсуждает новую волну доносов, 31 марта 2023, https://newizv.ru/news/2023-03-31/neravnodushny-no-opasny-set-obsuzhdaet-novuyu-volnu-donosov-402829 [dostęp: 2.06.2024].
[38] А. Троицкий, Недержание подлости и страха…
[39] Cyt. za: Е. Мильчановска, Настоящим доношу… Россию захлестнула волна стукачества, „Собеседник”, 05.04.2023, https://sobesednik.ru/politika/20230405-nastoyashhim-donosu-rossiyu-zaxlestnula-v [dostęp: 4.08.2024].
[40] Zob. np.: T. Snyder, Droga do niewolności. Rosja, Europa, Ameryka, tłum. B. Pietrzyk, Wydawnictwo Znak, Kraków 2019, Е. Марголис, Набережная неотменимых, Радио Свобода, 7 февряля 2024, https://www.svoboda.org/a/naberezhnaya-neotmenimyh-ekaterina-margolis-o-shizokolonializme/32801328.html [dostęp: 8.02.2024]; M. Epstein, Schizofreniczny faszyzm. Uwagi na temat tego, co się dzieje, „Teologia Polityczna”, 13 marca 2022, https://teologiapolityczna.pl/michail-epstein-schizofreniczny-faszyzm-uwagi-na-temat-tego-co-sie-dzieje [dostęp: 8.02.2024].
[41] Д. Аракелян, „Раз сильно умный, в государственном учреждении работать не будешь”, Meduza, 23 января 2023, https://meduza.io/feature/2023/01/23/raz-silno-umnyy-v-gosudarstvennom-uchrezhdenii-rabotat-ne-budesh [dostęp: 08.01.2024].
[42] „Я видел смерть своими глазами”. Студент СПбГУ объяснил, почему сообщил полиции об украинском значке астронома, фонтанка.ру, 26 января 2024, https://www.fontanka.ru/2024/01/26/73163510/ [dostęp: 26.01.2024].
[43] Tamże.
[44] Cyt. za: Mash: на Юрия Шевчука написали донос, потребовав проверить музыканта на «экстремизм», „Meduza”, 6 мая 2024, https://meduza.io/news/2024/05/06/mash-na-yuriya-shevchuka-napisali-donos-potrebovav-proverit-muzykanta-na-ekstremizm [dostęp: 17.08.2024].
[45] А. Троицкий, Недержание подлости и страха…
[46] Конспект Культура доноса…
Komentarze
Prześlij komentarz