Pani Profesor Krystyna Galon-Kurkowa (1944-2024)

 

Pani Magister, Pani Doktor, Pani Docent, Pani Profesor, Krystyna, Krysia...





Gdy po ukończeniu studiów (a był to rok 1967) mgr Krystyna Galon-Kurkowa trafiła do - noszącego dziś nazwę - Zakładu Literatury i Kultury Rosyjskiej, to była jedyną zatrudnioną w nim kobietą. To był męski świat tuzów slawistyki polskiej (jak u Jamesa Browna: "This is a man's world, this is a man's world"). Warto dziś o tym pamiętać. 

6 lat później zostałem pracownikiem Instytutu Filologii Słowiańskiej i trafiłem oczywiście do tego samego Zakładu. Następnych kilkanaście lat spędziliśmy - wraz z kilkoma innymi koleżankami i kolegami - w gabinecie, kultowej miejscówce, której numeru już dziś nie pamiętam (później: 201) na Grodzkiej 12 (później: pl. Nankiera 15).  Mateczniku wrocławskiej rusycystyki literaturoznawczej. U Prousta wspomnienia budził smak magdalenek, u Bunina zapach antonówek, mnie przeniósłby do lat 70. i gabinetu 201 zapach dymu Carmenów palonych przez mgr / dr Galon-Kurkową. Niestety życie bywa podłe i już nie wrócę do tamtych lat i tamtych miejsc, bo zaprzestano produkcji tych papierosów. 

Tu pora na dygresję. Minęło blisko 30 lat i ja zostałem jedynym mężczyzną w ZLiKR. Po kilku latach wsparł mnie Pan Doktor Marcin Maksymilian Borowski, który od 2020 roku jest zakładowym samotnym białym żaglem. Tu można by zrobić wykład o zmianach, które nastąpiły w nauce polskiej, ale mam też w pamięci słowa mojego znajomego, który bywał i pracował swego czasu w USA: "Tadeusz, jeśli w poszukiwaniu pracy wypatrzysz firmę, w której większość zatrudnionych stanowią kobiety, to uciekaj. To znak, że firma marnie płaci".   

W 1987 roku Pani Docent Galon-Kurkowa została jako pierwsza kobieta dyrektorem / dyrektorką (wybór pozostawiam czytelnikom) naszego Instytutu (pamiętamy: "This is a man's world, this is a man's world"), a ja miałem zaszczyt zostać Jej zastępcą. A gdy zostałem dyrektorem, to zawsze mogłem liczyć na Jej życzliwe rady. Warto dziś o tym pamiętać.

Nie pamiętam już, kiedy przeszliśmy na ty. Przed swoim odejściem na emeryturę wyznała: "W instytucie już tylko z tobą jestem na ty". Chyba oboje wtedy pomyśleliśmy coś brzydkiego o upływającym czasie.

Wczoraj (czyli 2 lipca, wtorek) o 17.04 dotarł do mnie mail wysłany przez pana Andrzeja Kurka-juniora: "Dzień dobry, panie Tadeuszu, mam bardzo smutną wiadomość. Dzisiaj odeszła od nas moja mama".

Pozostał już tylko Jesienin: "Мы теперь уходим понемногу / В ту страну, где тишь и благодать" i jeszcze może Auden i jego Pogrzebowy blues:

"Zatrzymajcie zegary, wyłączcie telefony,

Rzućcie psu kość smakowitą, niech śpi najedzony.

Zdejmicie palce z klawiszy, niech przy werblu cichym,

Złożą trumnę na marach i wejdą żałobnicy.

..............................................................

Nie chcę patrzeć na gwiazdy, pogaście je kolejno,

Zdejmicie z nieba księżyc, usuńcie z niego słońce,

Wylejcie wodę z mórz, odbierzcie drzewom cień.

To wszystko nigdy już, na nic nie przyda się.

(tłum. Stanisław Barańczak)

P.S. Krysiu, obiecuję: następny referat będzie lepszy.

Życie dopisało swoje post scriptum: 4 października 2024 roku zmarł mąż Krystyny Andrzej. Trzy miesiące po śmierci żony. 
Spoczywaj w pokoju, Andrzeju.

Komentarze

Popularne posty