Los mój postanowiony. Żenię się... (Aleksandr Puszkin)
[w:] T. Klimowicz, Pożar serca. 16 smutnych esejów o miłości, o pisarzach rosyjskich i ich muzach, Wrocław 2005. /
Tadeusz Klimowicz
/
„Los mój postanowiony. Żenię się...”
(Aleksandr Puszkin)
Orest Kiprenski portret Aleksandra Puszkina. 1827. https://multiurok.ru/blog/orlovskiie-korni-ievghieniia-onieghina.html
Osoby:
· Aleksandr Puszkin (1799-1837) – Romantyk. Przez wielu uważany za najwybitniejszego poetę rosyjskiego. Mąż (1831-1837) Natalii Gonczarowej.
· Natalia Nikołajewna Puszkin, z domu Gonczarowa (1812-1863) - Żona (1831-1837) Aleksandra Puszkina, a następnie (1844-1863) Piotra Łanskiego.
· Georges-Charles d’Anthès-Heeckeren (1812-1895) - Oficer francuski w służbie Mikołaja I.
· Piotr Łanskoj (1799-1877) - Adiutant cara Mikołaja I. Ożenił się (1844) z wdową po Aleksandrze Puszkinie, Natalią.
· Natalia Iwanowna Gonczarowa (1785-1848) - Matka: Dmitrija (1808-1860), Jekatieriny (1809-1843), Iwana (1810-1881), Aleksandry (1811-1891), Natalii (1812-1863), Siergieja (1815-1865). Teściowa Aleksandra Puszkina. Zgodę na ślub Natalii uzależniła m. in. od uzyskania przez poetę pisemnego potwierdzenia politycznej lojalności.
· Maria (1832-1919), Aleksandr (1833-1914), Grigorij (1835-1905), Natalia (1836-1913) Puszkinowie - Dzieci ze związku Natalii Gonczarowej i Aleksandra Puszkina.
· Aleksandra (1845-1919), Sofia (1846-?), Jelizawieta (1848-?) Łanskie - Dzieci ze związku Natalii Gonczarowej i Piotra Łanskiego. O najstarszej (zaistniała w literaturze rosyjskiej jako Arapowa) mówiono, że jej ojcem nie tylko chrzestnym jest Mikołaj I.
· Olga Pawliszczewa, z domu Puszkin (1797-1868) - Siostra poety. Wyszła za mąż (1828) za urzędnika Ministerstwa Oświaty Nikołaja Pawliszczewa.
· Mikołaj I (1796-1855) - Car Rosji (1825-1855).
· Aleksandr Benckendorf (1783-1844) - Od 1826 r. szef żandarmerii i III Oddziału Własnej Jego Cesarskiej Mości Kancelarii.
· Ludwik van Heeckeren de Bewerwaard, vel Jacob Derk Anne Borchard van Heeckeren-Beverweerd (1791-1884) – W latach 1826-1837 ambasador Królestwa Niderlandów na dworze Mikołaja I.
· Anna Kern, z domu Połtoracka, secundo voto Markowa-Winogradska (1800-1879) - Wielka miłość Aleksandra Puszkina. To jej poświęcił wiersz Do... (Pamiętam nagłe zachwycenie...).
· Amalia Riznicz, z domu Ripp (1803-1825) - Ukochana Aleksandra Puszkina. Zmarła jak na romantyczkę przystało na gruźlicę. Jej postać przywoływał później poeta w elegiach.
· Fiodor Tołstoj, zwanyAmerykaninem (1782-1846) – Hrabia „[...] znany z szaleńczej odwagi i awanturniczego trybu życia, karciarz i szuler, uczestniczył w misji rosyjskiej do Japonii, skąd został wydalony za czyny niemoralne, dwukrotnie zdegradowany do stopnia szeregowca za udział w pojedynkach [...]. Puszkin starał się za pośrednictwem Tołstoja o rękę swojej przyszłej żony Natalii Gonczarowej”[1]. Jedna z barwniejszych postaci przewijających się przez salony Petersburga i Moskwy.
· Jelizawieta Chitrowo (1783-1839) - Córka feldmarszałka Michaiła Kutuzowa. Matka Darii Fiquelmont.
· Daria (Dolly) Fiquelmont (1804-1863) - Córka Jelizawiety Chitrowo. Żona ambasadora Austrii w Rosji.
· Idalia Poletika (1807-1890) - Córka z nieprawego łoża hrabiego Grigorija Stroganowa. Jej sympatia do Natalii Gonczarowej była równa jej antypatii do Aleksandra Puszkina.
· Karolina Sobańska, z domuRzewuska, secundo voto Czyrkowicz (1794-1885) - Siostra Eweliny Hańskiej. Femme fatale, „piękna awanturnica”, „demoniczna piękność” (J. Łotman). Zwerbowana przez generała-porucznika Iwana Witta, pozostawała na usługach tajnych służb.
· Jekatierina Andriejewna Karamzin (1780-1851) - Córka z nieprawego łoża księcia Andrieja Wiaziemskiego (ojca znanego poety Piotra Wiaziemskiego). Druga żona (od 1804) pisarza i historyka Nikołaja Karamzina.
· Sofia (Sophie) Karamzin (1802-1856) - Córka pisarza i historyka Nikołaja Karamzina z pierwszego małżeństwa. Dama znana w salonach Petersburga z ekstrawagancji (paliła papierosy).
· Jekatierina Nikołajewna Mieszczerska, z domu Karamzin (1806-1867) - Córka pisarza i historyka Nikołaja Karamzina z drugiego małżeństwa.
W latach trzydziestych dziewiętnastego stulecia listy w Petersburgu roznoszono kilka razy dziennie. Po raz pierwszy o godzinie ósmej. Mieszkanie Puszkinów na Mojce było niedaleko od poczty i już zapewne około dziewiątej 4 listopada 1836 roku pocztonosiec wręczył poecie kopertę zawierającą dyplom: „Wielcy Kawalerowie, Komandorzy i Rycerze prześwietnego Zakonu Rogaczy zebrani pod przewodnictwem Wielkiego Mistrza Zakonu, Jego Ekscelencji D. I. Naryszkina, mianują zgodnie Aleksandra Puszkina koadiutorem Wielkiego Mistrza Zakonu Rogaczy oraz historiografem tegoż Zakonu”[2]. Ten sam dyplom dotarł z poranną pocztą jeszcze do kilku innych osób. W kopercie do nich adresowanej umieszczona była następna - z nazwiskiem Puszkina. Zachowania odbiorców były różne: Jelizawieta Chitrowo sądząc, że koperta adresowana do poety trafiła do niej przypadkowo - odesłała ją nad Mojkę; Władimir Sołłogub zachował się podobnie - osobiście odniósł do właściwego adresata (wtedy wyjaśniło się, „[...] że nie wszystkie były pisane tym samym charakterem pisma”[3]); Wiaziemscy, Karamzinowie, Josif Wijelgorski, Rossetowie - po zapoznaniu się z treścią anonimu, postanowili zachować milczenie. Jeszcze tego samego dnia wieczorem Aleksandr Puszkin wyzwał Georgesa d’Anthèsa na pojedynek.
Przez całe swoje życie autor Eugeniusza Oniegina pozostawał wierny dwóm, w znacznej mierze w owym czasie tożsamym, modelom zachowań: dworianina (szlachcica) i romantyka.
„Ten sam człowiek - pisze Jurij Łotman - zachował się w Petersburgu inaczej niż w Moskwie, w pułku inaczej niż w majątku, w damskim towarzystwie inaczej niż w męskim, podczas wyprawy wojennej inaczej niż w koszarach, a na balu inaczej niż ‘podczas kawalerskiej bibki’. [...] Szlachecki sposób życia zakładał stałą możliwość wyboru typu zachowania. [...] ‘Zachowanie szlacheckie’ jako system nie tylko dopuszczało, ale wręcz zakładało określone odchylenia od normy, które były strukturalnie izomorficzne w stosunku do antraktów w spektaklu. Pragnienie szlachcica włączenia się na krótki czas do innego życia - życia kulis, taboru cygańskiego, zabawy ludowej [...] - tworzyło przerwy w unormowanym zachowaniu i jego zmianę na zachowanie realizujące funkcje zachowania społecznie nie normowanego. Jednakże takie nie unormowanie było funkcjonalne jedynie w ramach danego systemu. Poza nim to samo zachowanie jawiło się jako wysoko unormowane, co widać choćby z faktu, że typy takiego naruszenia były ściśle klasyfikowane według wieku człowieka i jego pozycji w hierarchii społecznej. Społeczeństwo wyraźnie rozróżniało ‘prawidłowe’ (dopuszczalne) i ‘nieprawidłowe’ (niedopuszczalne) odchylenia od normy”[4]. Życie młodego Puszkina - podobnie, jak życie wielu innych młodych Rosjan o podobnym statusie społecznym - toczyło się (zwłaszcza po ukończeniu carkosielskiego liceum w 1817 roku) w pospiesznym rytmie przyjacielskich biesiad, na których wypijano morze alkoholu, zawierano znajomości z paniami, które nigdy nie mówiły „nie” i których uwiedzenie nie wymagało siły perswazji don Juana czy Casanovy. Wprawdzie po winie pozostawał ból głowy, a po damie najczęściej choroba weneryczna (bo wtedy zapadano na miłość) z perspektywą bolesnej i nie zawsze skutecznej kuracji, to jednak w niczym nie zmieniało sympatii poety ani do Bachusa, ani do Wenery. Wznoszono wciąż nowe toasty, a „młode kurtyzany, wspólne dla wszystkich jak krążące puchary, przenosiły chorobę miłości, jak ptaki przenoszą listy podczas wojny”[5]. Pruderyjni współcześni donosili ze smutkiem: „Poza murami Liceum Puszkin znalazł przyjaciół wśród dziarskich huzarów stacjonujących w Carskim Siole [...] Przejawiał przy tym całą pobudliwość i lubieżność właściwą jego afrykańskiej naturze”[6] (Siergiej Komowski), „Trzy lata spędzone w Petersburgu po ukończeniu Liceum Puszkin poświęcił uciechom wielkiego świata i jego pokusom”[7](Piotr Pletniow), „Wenera przykuła Puszkina do łóżka i poematu”[8] (z listu Aleksandra Turgieniewa do Piotra Wiaziemskiego, 18 czerwca 1819), „W wielkim świecie Puszkin oddał się wszelkim rodzajom rozpusty, spędzając dni i noce na nieprzerwanym łańcuchu bachanaliów i orgii. Dziwić się należy, jakim cudem zdrowie jego i talent wytrzymały takie życie, z którym łączyły się, rzecz jasna, częste brzydkie choroby sprowadzające go dosłownie na skraj mogiły”[9] (hrabia Modest Korf), „W burzliwym gwarze miejskiego życia Puszkin czuł się jak w swoim żywiole”[10] (Pawieł Annienkow).
Obrońcy moralności, pochłonięci liczeniem wypitych butelek i zatrwożeni niskim stanem oświaty biesiadników na temat chorób zakaźnych przenoszonych drogą płciową, nie zauważali, że Puszkin grzeszył najczęściej w bardzo interesującym towarzystwie, a nocne rozmowy prowadził w kręgu bliskich sobie ludzi, wśród poszukiwaczy nowych dróg w sztuce spod znaku Arzamasu czy „Zielonej Lampy” podważających z jednakowym entuzjazmem zastany porządek estetyczny i obyczajowy. Wraz z nim do stołu zasiadali zarówno głoszący pochwałę dolce vita czy dolce far niente, jak i nieśmiało kontestujący monarchię absolutną niedawni pogromcy Napoleona (którzy w Paryżu mogli jeszcze usłyszeć Liberté, Égalité, Fraternité) oraz przyszli spiskowcy-dekabryści[11]. Pierwsi nauczyli go radości życia, drudzy - buntu. Wszyscy - bycia romantykiem, co zauważył wtedy bodaj tylko Aleksandr Turgieniew pisząc o skłonności poety do „wulgarnych miłostek i wolnomyślicielstwa”[12].
Jednak Puszkin - który był pojętnym uczniem, bo też romantyzm miał we krwi - wcześniej od innych swoich współczesnych docenił mitotwórczą funkcję nieszczęśliwej (nieodwzajemnionej, niespełnionej...) miłości w tworzeniu biografii artysty z generacji Wertera. „Strach pomyśleć - ironizował Stanisław Wasylewski - co by się stało z poezją romantyczną, gdyby wszyscy, grążący się w czarnej rozpaczy, kochankowie znaleźli nagle utęsknioną wzajemność i poszli za dziewicami romantycznymi przed ołtarze!”[13]. Swoją inicjację romantyczną zawdzięczał początkujący poeta starszej o cztery lata Jekatierinie Bakunin (1795-1869), siostrze Aleksandra, kolegi z liceum. Ignorowany i odrzucony szesnastolatek odkrył - nie do końca sobie nawet uświadamiając wszystkie mechanizmy tego zjawiska - że między „szczęściem” a „nieszczęściem”, „radością” a „smutkiem” nie ma wyraźnych granic i że „bycie nieszczęśliwie zakochanym” dostarcza nieoczekiwanych podniet[14]. „Byłem szczęśliwy!.. - pisał 29 listopada 1815 roku w dzienniku, gdzie sentymentalna retoryka wyraźnie nie nadążała za romantyczną wyobraźnią - nie, wczoraj nie byłem szczęśliwy; rankiem zadręczałem się czekając na nią, z nieopisanym wzruszeniem, stojąc pod okienkiem, spoglądałem na zaśnieżoną drogę - ale nie było jej widać! I kiedy już straciłem nadzieję, nagle przypadkiem spotykam się z nią na schodach - słodka chwilo!.. Jakaż ona jest miła! jakże czarna suknia pasowała kochanej Bakuninie! Ale nie widziałem jej 18 godzin - ach! jaka sytuacja, jakie cierpienie!.. Ale byłem szczęśliwy 5 minut!..”[15] Była też inna licealna miłość - Natalia Koczubej (1800-1854) i było sztubackie zadurzenie w żonie Aleksandra I, cesarzowej Jelizawiecie Aleksiejewnie[16] (1779-1826) i Jekatierinie Andriejewnie Karamzin. W 1817 roku - poznając jeszcze jeden odcień miłości - „śmiertelnie się zakochał” (według słów Nikołaja Karamzina) w starszej o osiemnaście lat Jewdokii Golicyn, zwanej też Pytią albo Princesse Nokturne, która w swoim salonie podejmowała gości nocą, ponieważ onegdaj Cyganka wywróżyła jej, że śmierć nadejdzie o tej właśnie porze. Sypiała więc w dzień, a nocami wypatrywała i płoszyła nieproszonego gościa. Zmarła 15 stycznia 1850 roku. Niestety nie wiem, o której godzinie. Ale najważniejsze jest to, że kilkadziesiąt lat wcześniej, także dzięki niej, pewien utalentowany dwudziestolatek przeszedł intensywny kurs edukacji romantycznej, w której masochistyczny kult cierpienia był wartością szczególnie cenioną (ukochana odpowiadała na miłość artysty romantycznego poniżającym milczeniem, lekceważącą pogardą, wiarołomną zdradą, wyrachowanym zamążpójściem lub nagłym wyjazdem i tylko jedna na tysiąc zdobywała się na tak oczekiwany i pożądany gest - długiego umierania na gruźlicę w wieku osiemnastu lat), a happy end był zabójcą prawdziwej miłości i prawdziwej sztuki.
Tymczasem pod koniec lat dziesiątych rękopisy obracającego się w nieodpowiednim towarzystwie Puszkina były coraz częściej czytane przez panów - na tym między innymi polega urok funkcjonowania artysty w państwie policyjnym - dla których czynność ta wchodziła w zakres ich obowiązków służbowych. Tak więc po napisaniu kilku nieprawomyślnych wierszy politycznych jego los zdawał się być przesądzony. I gdy do rozstrzygnięcia pozostawało już tylko miejsce zesłania (Wyspy Sołowieckie lub Syberia), to wpływowi przyjaciele lekkomyślnego twórcy (m.in. znany poeta Wasilij Żukowski, ale co ważniejsze wychowawca carskich dzieci oraz Nikołaj Karamzin proszący o pomoc cesarzową) sprawili, iż wysłano go do Kiszyniowa, do dyspozycji generała-gubernatora Iwana Inzowa „w charakterze urzędnika komitetu opieki nad kolonistami ziem południowych”[17]. Mało tego. Na pokrycie kosztów związanych z podróżą (dzisiaj powiedzielibyśmy: delegacją) - do zaanektowanej przez Rosję w 1812 roku, po wojnie z Turcją, Besarabii - otrzymał 1000 rubli.
Rok 1820 był zatem dla Aleksandra Puszkina rokiem pożegnań - na sześć lat ze stolicą i bezpowrotnie z młodością. Po drodze, w Jekaterynosławiu, spotkał (i była to scena godna Czechowa) trzy siostry Rajewskie: Katarzynę (Jekatierinę, 1797-1885), Helenę (Jelenę, 1804-1852) i Marię (1804?1805?1806?-1863; kochał się w niej hrabia Gustaw Olizar; w 1825 wyszła za mąż za działającego w nielegalnym Towarzystwie Południowym Siergieja Wołkonskiego i po zdławieniu powstania dekabrystów podążyła za nim na dwudziestoletnią katorgę). Przypadły im w udziale role muz i sióstr miłosierdzia, kurujących przez trzy miesiące chorego na cholerę poetę.
W Kiszyniowie (gdzie nb. został wolnomularzem: 4 maja 1821 r. przyjęto go do loży masońskiej „Owidiusz”), a następnie w Odessie - dokąd przeniesiono go w lipcu 1823 roku - wiódł Puszkin żywot artysty romantycznego. Dużo pisał, często romansował, zachłannie uwodził i namiętnie się strzelał. W swoich najbardziej znanych tekstach z tego okresu, także tym zwanym „życie”, przeciwstawił „poetę” (demona, proroka, wybrańca, geniusza) „czerni” i sam tę „czerń” - często wywołując skandale - prowokował ostentacyjnym nieprzestrzeganiem powszechnie przyjętych norm obyczajowych (w Jekaterynosławiu długo pamiętano obiad u gubernatora: „Przyszli goście, zjawił się też Puszkin i od chwili swego pojawienia się w towarzystwie wprawił obecnych w nadzwyczajne zakłopotanie skrajną ekscentrycznością ubioru: miał bowiem na sobie przeźroczyste muślinowe pantalony, bez żadnej bielizny pod spodem”[18]). Jego gęsta od wydarzeń „kronika wypadków miłosnych” w niczym nie ustępuje dziennikom Casanovy, co ortodoksyjni wyznawcy romantyzmu mieli mu zapewne za złe (przywołajmy list Fryderyka Chopina do przyjaciela napisany po zamążpójściu panny Konstancji Gładkowskiej: „Już jestem kobiet nieciekawy, bo raz tylko w życiu można kochać prawdziwie!”[19]). We wrześniu 1820 roku silno uwlekajetsia Jeleną Sołowkin. W listopadzie tego samego roku zabiega o względy (uchażywajet) trzydziestotrzyletniej Agłai Dawydowej i jej dziesięcioletniej córki Adel, które pod koniec lat dwudziestych wyjechały do Paryża, gdzie Adela przeszła na katolicyzm i wstąpiła do klasztoru. W sierpniu 1823 roku wybucha nowe uczucie - z pogranicza zauroczenia (uwleczenije) i miłości - do Amalii Riznicz. Tak silne, że powodowany zazdrością o nią - pisze we wspomnieniach młodszy brat poety, Lew - przebiegł onegdaj „pięć wiorst z obnażoną głową, pod palącym słońcem”[20]. A ona dla dobra rosyjskiej literatury romantycznej, zgodnie z wszystkim zasadami sztuki, opuściła go i w połowie maja 1824 roku wyjechała z urodzonym parę tygodni wcześniej Aleksandrem z Odessy przez Austrię do Szwajcarii. Można by ją uznać za pionierkę ruchu sufrażystek, które trzydzieści lat później na łamach swoich pism „[...] głosiły apologię podróży, także jako formy kobiecej wolności”[21]. We wrześniu 1823 roku Puszkin zawiera znajomość z Elizą (Jelizawietą) Woroncową, z domu Branicką (1792-1880), będącą od czterech lat żoną gubernatora hrabiego Michaiła Woroncowa, odeskiego przełożonego kochliwego poety. „Miała już trzydziestkę - pisał znajomy autora Eugeniusza Oniegina - lecz mogła śmiało uchodzić za młodziutką. [...]. Z przyrodzoną polską płochliwością i zalotnością chciała się podobać i nikt nie mógł jej w tym dorównać. Była dziewczęca i nie tylko z usposobienia, ale i z wyglądu. Nie posiadała tego, co pospolicie nazywają pięknością, ale bystre i zarazem czułe spojrzenie jej uroczych niewielkich oczu przenikało na wskroś; jej usta w uśmiechu, któremu podobnego nie widziałem w życiu, zdawały się domagać pocałunków”[22].
Hrabiemu Woroncowowi i innym mężom niegdysiejszych kochanek autora Borysa Godunowa zawsze pozostawało rozwiązanie zaproponowane przez markiza de Boissy, który nie bez dumy dokonywał prezentacji: „Moja żona - poprzednio kochanka lorda Byrona”[23].
W tym czasie (a w zasadzie, jak zawsze) w życiu Puszkina były też obecne kobiety, o których względy nie musiał zabiegać, do których nie pisał listów-wyznań, które nie oczekiwały zapewnień o wielkiej miłości (a jeśli je słyszały, to nie traktowały nazbyt serio), których imion nie pamiętał już nad ranem i które - pozostając bezimienne, anonimowe - nie weszły do historii literatury rosyjskiej. Znudzone leniwym rytmem zawsze spóźniających się prowincjonalnych zegarów, spragnione wrażeń znanych z wciąż powracających lektur. Niespełnione odaliski, kiszyniowskie i odeskie panie Bovary. A on, jak jego mistrz Casanova, dawał im wszystko, „wszystko, z wyjątkiem serca: to które posiadał, wystarczało zaledwie dla niego”[24] i, jak Casanova „[...] załatwiał swoje sprawy miłosne z przezornością człowieka interesów, skrupulatnością doświadczonego urzędnika, precyzją i wprawą. Miłość, rozstanie - na wszystko miał swoje określone metody, oczywiście z indywidualnymi wariantami. Każdy przypadek traktowany był oddzielnie, z największą uwagą i ku pełnemu zadowoleniu klientek. Żadna z kobiet, które kochał lub twierdził, że kocha, a potem rzucił, nie czuła do niego żalu”[25]. Do generała Inzowa nieustannie napływały więc skargi od mężów i ojców uwodzonych przez Puszkina Mołdawianek, a wyrozumiały przełożony za każdym razem skazywał poetę na areszt domowy, dla pewności pozbawiając butów.
Łatwe podboje spowszedniały, metafizyka walki płci sprowadzona do wymiaru trywialnego uwodzenia miejscowych piękności wywoływała znużenie i Puszkin poszukiwał mocniejszych wrażeń, innego rodzaju podniet oraz przeciwnika, którego trudniej przechytrzyć niż zdradzanego męża. Już przed kilku laty - kiedy wyzwał na pojedynek Modesta Korfa (1818) - odkrył rozkosz płynącą z kuszenia losu. Wtedy został zignorowany przez rywala, ale we wrześniu następnego roku zrobił wszystko, aby dać satysfakcję koledze z czasów licealnych Wilhelmowi Küchelbeckerowi i przekonać się, komu sprzyja kapryśna fortuna[26]. Jedynym poszkodowanym w tej walce był sekundant (również absolwent liceum w Carskim Siole, poeta Anton Delwig), któremu kula wystrzelona przez poirytowanego późniejszego dekabrystę - Küchla był nieustannie prowokowany przez przeciwnika - przedziurawiła czapkę. Rozbawiony Puszkin odrzucił swój pistolet i na tym pojedynek się zakończył. Teraz, na południu, z jeszcze większą pasję oddał się swojej wielkiej grze. Pod koniec stycznia 1822 roku podczas obiadu u Inzowa, obecny tam Iwan Łanow nazwał Puszkina mołokososem (młokosem), ten w odpowiedzi swego adwersarza - winososem i wyzwał go na pojedynek, do którego jednak nie doszło. W maju albo w czerwcu 1823 roku grając w karty sprowokował kłótnię z oficerem sztabu generalnego Kiriłłem Zubowem i zgodnie z oczekiwaniami został przez niego poproszony o danie mu satysfakcji. Na miejsce pojedynku autor Wystrzału(jak późniejszy bohater jego noweli) przyniósł czereśnie, które spokojnie jadł, kiedy wzburzony oficer do niego mierzył. Zubow chybił, Puszkin na pozór wspaniałomyślnie - bo gestem tym przeciwnika obraził i poniżył - zrezygnował ze swego strzału. Później jeszcze strzelał się z innym oficerem, podpułkownikiem Siemionem Starowem. Zła pogoda (zamieć, silny wiatr) sprawiła, że przeciwnicy oddali po dwa niecelne strzały i postanowili odłożyć pojedynek, ale już po paru godzinach restauracyjne trunki roztopiły dzielące ich lody. W kwietniu roku 1824 ostatecznie nie doszło do pojedynku z nieznanym z nazwiska przeciwnikiem, który w ostatniej chwili zrezygnował ze strzału.
Nie wszyscy wielcy artyści romantyczni pojedynkowali się (m. in. podobno Byron i Mickiewicz), ale w biografii każdego z nich odnajdziemy zachowania autodestrukcyjne i ekstatyczny pęd ku śmierci (udział w powstaniu w Grecji czy tworzenie legionu w Turcji), którym zabijali kompleksy i dopisywali ostatni rozdział do swojej nie dość heroicznej biografii. Tak więc dla twórcy Eugeniusza Oniegina już od początku lat dwudziestych znamienne było rozumienie egzystencji ludzkiej jako ekscytującej ruletki, w której Los decyduje, gdzie zatrzyma się kula (także ta wystrzelona z pistoletu): na czerwonym polu życia czy na czarnym śmierci.
W połowie lipca 1824 roku nadeszła z Petersburga decyzja, iż Puszkin przestaje być urzędnikiem, musi opuścić Odessę i udać się do rodzinnego majątku Michajłowskoje, gdzie kuratelę nad nim powierzono ojcu. Na wsi czas spędza na pisaniu (już wcześniej, 8 marca 1824 r., w liście do Piotra Wiaziemskiego jako pierwszy pisarz rosyjski miał odwagę wyznać: „Piszę dla siebie, drukuję dla pieniędzy”[27]), długich spacerach, przejażdżkach konnych, flirtach z okolicznymi szlachciankami, bezkarnym molestowaniu i uwodzeniu chłopskich córek oraz żon (na początku maja 1826 r. pisał do Wiaziemskiego: „List niniejszy doręczy Ci bardzo miłe i dobre dziewczę [Olga Kałasznikowa]. Wskutek nieostrożności jednego z Twoich przyjaciół [oczywiście samego Puszkina - T. K.] zaszła w ciążę” L., 198; w tekście rosyjskim tę dziewczynę ktoś obriuchatił). Ćwiczy też strzelanie do celu (niemal każdego ranka oddaje sto strzałów) i samotnie dużo gra w bilard. We wrześniu 1824 roku do rutyny codziennych gestów i słów wkrada się już niemal zapomniane uwleczenije - poznaną już znacznie wcześniej, w 1817 roku - Anną Wulf (1799-1857) i Aleksandrą Biekleszową (primo voto Osipową, 1808-1864). Jednak najbardziej znany Puszkinowski erotyk miał powstać za sprawę kogoś innego.
W czerwcu 1825 roku przyjechała do Trigorskoje Anna Kern. Zostali sobie przedstawieni już przed sześciu laty. Mieli za sobą konwencjonalny flirt i w zasadzie to poeta został przez nią zignorowany (innym przychodziło znacznie łatwiej zdobywanie jej względów), ale tym razem nastąpił wybuch, erupcja gwałtownego uczucia. Jednak już 19 lipca Anna wyjechała do Rygi, by przeżyć tam namiętny romans z dandy w pięknym mundurze, Aleksiejem Wulfem (1805-1881), który jakiś czas później (5 stycznia 1829) zapisał w dzienniku: „Sprawiłoby mi wielką przyjemność spodobanie się jej, ale za nic nie chciałbym zrodzić w niej namiętności: to takie nudne. Pragnę się jedynie podobać, bawić kobiety i nic poza tym: namiętność pochłania tylko czas [...]”[28]. A puls serca porzuconego poety powrócił do normy jakoś tak między 25 lipca („Znów chwytam za pióro, bo umieram z tęsknoty i nie mogę myśleć o niczym prócz Pani. Spodziewam się, że odczyta Pani ten list potajemnie - czy ukryje go Pani na swej piersi? Czy odpowie mi długim listem” L., 152), a połową sierpnia („Pisze Pani, że nie znam jej charakteru. Co mnie obchodzi Pani charakter! Drwię sobie z niego. Czy pięknym kobietom potrzebny jest charakter? Najważniejsze są oczy, zęby, rączki i nóżki [...]. Zachowywałem się wobec Pani jak czternastoletni smarkacz - to niegodne. Ale odkąd straciłem Panią z oczu, powoli odzyskuję utraconą równowagę [...]” L., 157). Pewnie należy się zgodzić z komentatorami polskiego wydania listów autora Eugeniusza Oniegina piszącymi, iż „w stosunkach z kobietami przyjmował on pozę cynika i lekkoducha”[29]. We wspomnieniach Kern napisała: „Nigdy niemal nie okazywał swych uczuć, jak gdyby się ich wstydził, w tym sensie był prawdziwym dziecięciem swej epoki”[30]. Podobno dopiero w 1827 czy w 1828 roku, już w Petersburgu, Puszkin zdobył Annę. Odrzucany wcześniej, teraz mało elegancko nazwał ją „babilońską nierządnicą” i w liście do Siergieja Sobolewskiego (druga połowa lutego, 1828) z właściwym sobie wdziękiem zauważył: „[...] Piszesz mi o M-me Kern, którą w tych dniach z pomocą Bożą - - - - ”[31].
31 sierpnia 1826 roku wysłano do gubernatora pskowskiego Borisa Aderkasa sekretne pismo zawierające instrukcję dotyczącą powrotu Puszkina do stolicy. Była w nim mowa o tym, że podróż poeta może odbyć nie jako aresztant, lecz człowiek wolny, ale w towarzystwie kuriera (feldjegra), który ten list dostarczył.
Autor obrazoburczych wierszy - przerażony represjami skierowanymi przeciwko przyjaciołom uczestniczącym w powstaniu dekabrystów - już nie zagrażał imperium. Głosił teraz poglądy lojalistyczne i podzielał iluzje wielu współczesnych, że nowy władca zmieni Rosję. W latach 1826-1827 panował powszechny entuzjazm dla cara Mikołaja I. Magnus von Fock (dla Rosjan: Maksim Jakowlewicz Fok), najbliższy współpracownik Benckendorfa, z radością relacjonował przebieg wieczoru literackiego (31 sierpnia 1827) u Oresta Somowa: „Zupełna otwartość przewodziła tej biesiadzie; mówiono o dawnym życiu literackim, wspominano o literatach, którzy zginęli z powodu braku rozsądku... Podczas kolacji, przy kieliszku wina wybuchła wesołość, śpiewano kuplety, czytano wiersze Puszkina, dopuszczone przez cesarza do ogłoszenia w druku. Baron Delwig dobrał muzykę do stanców Puszkina, w których cesarz został porównany z Piotrem. Zaczęto mówić o nienawiści cesarza do nadużyć i do łapowników, o otwartości jego usposobienia, o pragnieniu by dać Rosji prawa i, wreszcie, literaci do takiego stopnia się rozgorączkowali, że jakby jakimś porywem pchnięci, zerwali się z krzeseł z kieliszkami szampana i wypili za zdrowie cesarza”[32].
Po powrocie z przymusowego pobytu na wsi Puszkin brylował w moskiewskim salonie księżnej Zinaidy Wołkonskiej[33](1792-1862), pochodzącej ze znanego rodu Biełosielskich-Biełoziorskich. (Sto lat później inna jego przedstawicielka roznieci pożar w sercu Michaiła Bułhakowa). Wrzesień-październik 1826 roku to w życiu poety czas Sofii Puszkin (1806-1862), którą nie tylko adorował, ale też poprosił o rękę. „Widzę ją po raz pierwszy w loży - pisał 1 grudnia 1829 roku do Wasilija Zubkowa - po raz drugi na balu, a za trzecim się swatam”[34]. Zaskoczona panna na wszelki wypadek odmówiła, niedoszły pan młody szukał pociechy w ramionach mu bardziej współczujących, potem prawdopodobnie się oświadczył Aleksandrze Rimskiej-Korsakowej, dostał kolejnego kosza i wreszcie wyruszył do Petersburga, dokąd dotarł 25 maja 1827 roku.
Kilkanaście miesięcy później, wiosną 1828 roku, już wierzy, iż jego żoną zostanie wkrótce Anna Olenin (1808-1888), już na marginesach rękopisów pisze słodkie: Annette Pouchkine. Jej rodzice nie wyrazili jednak zgody na małżeństwo z nienajlepiej sytuowanym, dalekim od obyczajowej i każdej innej poprawności poetą. Nie ma co ukrywać, że także sama Annette nie była nim zachwycona, uważając, że nie jest odpowiednią dla niej partią. Nie ceniła zresztą zbyt wysoko mężczyzn i samej instytucji małżeństwa („rzecz prozaiczna, pozbawiona jakiegokolwiek idealizmu”[35]). Rozgoryczony Aleksandr Siergiejewicz zapomnienia szukał i nie znalazł na dnie oczu swojej rówieśniczki, ostentacyjnie odrzucającej obowiązujące konwenanse Agrafieny Zakriewskiej z domu Tołstoj (1799-1879). Była typem kobiety fatalnej, hipnotyzującej i uzależniającej od siebie mężczyzn. Kobiety, która „w emaliowanym neseserze swej duszy nosiła [...] wszystkie schyłkowe nakazy romantyzmu. Że walka z namiętnością jest grzechem, że nie wolno przeszkadzać naturze, że wielkim prawdziwie jest ten, kto się nie umie poskramiać, że pozbycie się przesądów w miłości jest spełnionym celem życia”[36]. Wśród jej adoratorów - czy może raczej ofiar - znaleźli się Jewgienij Baratynski (który uznał, że imię Agrafiena jest mało poetyckie i nazywał ją Alsina), Piotr Wiaziemski i od maja do września 1828 roku także Puszkin. Był w nią zapatrzony, był nią zafascynowany, był w niej zadurzony, był nią zainteresowany, był na nią chory. Ale chyba nie zakochany i chyba jej się nie oświadczył. Dla obojga był to epizod. Wyleczony z Agrafieny - po roku już jej zapewne nie pamiętał - pisał Kochałem panią.... (1829) i na nowo przeżywał „nie” Anny Olenin.
Wkrótce usłyszał je po raz kolejny. Zimowe bale z przełomu lat 1828-1829 upłynęły pod znakiem debiutu w wielkim świecie dwóch najpiękniejszych kobiet Rosji: Natalii Gonczarowej i jej rówieśniczki Aleksandry Alabiewej (1812-1891). Puszkin - bo los tak chciał, bo taka była jego karma - wybrał tę pierwszą i to jej rodziców prosił za pośrednictwem Fiodora Tołstoja o rękę córki. Matka, co prawda nie wyraziła zgody, ale posłużyła się argumentami („za młoda”, najpierw powinny wyjść za mąż starsze siostry[37]), które nie przekreślały możliwości bardziej pomyślnego rozstrzygnięcia w przyszłości. „Na kolanach, - pisał 1 maja 1829 r. wzruszony poeta do Natalii Gonczarowej (matki) - ze łzami wdzięczności - oto jak powinienem pisać do Pani, właśnie teraz, gdy hrabia Tołstoj przywiózł mi Pani odpowiedź: ta odpowiedź nie jest odmową, pozwala mi Pani mieć nadzieję” (L., 241).
Początkowo wszystko zdawało się wskazywać na to, że dla Puszkina nadszedł czas pożegnania z burzliwą przeszłością - w 1829 roku do albumu Jelizawiety Uszakowej (1810-1872) wpisuje trzydzieści siedem imion kobiet (wśród nich pojawia się na przykład Jewdokia Golicyn), które w zamian za nieśmiertelność na kilka godzin, na kilka nocy, na kilka tygodni stawały się jego muzami. Fala nostalgii wywołana sporządzeniem „spisu don Juana” - tak zaczęto nazywać wyznania utrwalone w pamiętniku Uszakowej - rozbudziła u poety potrzebę odbycia paru sentymentalnych podróży.
Pierwszą na południe, gdzie kiedyś poznał cztery piękne i niebanalne Polki, siostry Rzewuskie: Karolinę - zwaną „odeską Kleopatrą”, cieszącą się zasłużoną opinią femme fatale, Paulinę - która została żoną Riznicza, Alinę - która wyszła za mąż za Moniuszkę, brata znanego kompozytora i Ewelinę - która już jako Hańska rozsławiła pocztę w Berdyczowie i zapisała ważny rozdział w dziejach literatury francuskiej. Zapomniany - jak mu się wydawało - przez Gonczarowów, pisze Aleksandr Puszkin do najpiękniejszej z nich, Karoliny Sobańskiej (2 lutego 1830): „Dziś właśnie dziewiąta rocznica dnia, w którym zobaczyłem Panią po raz pierwszy. Ten dzień zadecydował o moim życiu. Im więcej nad tym rozmyślam, tym bardziej jestem przekonany, że los mój jest nierozłącznie związany z losem Pani. Urodziłem się, aby Cię kochać i iść Twoim śladem. Wszystkie inne zabiegi są z mojej strony pomyłką lub szaleństwem” (L., 252). To nieistotne, że zawodzi go pamięć (tak naprawdę zobaczył Karolinę po raz pierwszy w drodze do Kiszyniowa, w maju 1820 roku), znacznie ważniejsza jest bowiem pamięć serca. A ta jest mu posłuszna i dlatego w brulionie innego listu (napisanego tego samego dnia) czytamy: „Pani igrasz z moją niecierpliwością, Panią zdaje się bawić sprawianie mi rozczarowań [...]. Jest w Pani jakaś ironia, jakaś złośliwość, które rozgoryczają i odbierają odwagę. [...]. Jesteś Pani demonem [...]” (L., 254-255). Na szczęście dla siebie nie wiedział, że Sobańska od pewnego czasu współpracuje z ludźmi Benckendorfa (była kochanką generała-porucznika Iwana Witta) i na ich polecenie uwiodła między innymi Adama Mickiewicza.
Przed odbyciem kolejnych podróży sentymentalnych Puszkin ponownie się oświadczył. 5 kwietnia 1830 roku zwierzał się Natalii Gonczarowej (starszej), swojej przyszłej teściowej: „Gdy ją zobaczyłem po raz pierwszy, świat zaledwie dostrzegał jej urodę; kochałem ją, zakręciło mi się w głowie, poprosiłem o jej rękę” (L., 263). Tym razem usłyszał upragnione „tak”. „Los mój postanowiony... - pisał w prozie autobiograficznej (maj 1830) - Los mój postanowiony. Żenię się... Ta, którą kochałem przez całe dwa lata, którą oczy moje wszędzie dostrzegały pierwszą, z którą spotkanie wydawało mi się rajem - mój Boże... jest prawie moja. Oczekiwanie na ostateczną decyzję było najboleśniejszym uczuciem mojego życia. Wyczekiwanie ostatniej rzuconej karty, wyrzuty sumienia, sny przed pojedynkiem - wszystko to wobec niego wydaje się niczym” (L., 628). A w innym miejscu dodał: „Ja żenię się, tzn. rezygnuję z niezależności, mojej beztroskiej i kapryśnej wolności, z moich luksusowych przyzwyczajeń, włóczęgi bez celu, samotności. Jestem gotów podwoić życie, które i tak jest niepełne. Nigdy nie zabiegałem o szczęście, mogłem obejść się bez niego. Teraz potrzebuję go na dwie osoby, a skąd mam je wziąć?” (L., 628).
6 maja 1830 roku odbyły się zaręczyny. Wybrał tę, która chyba go nie kochała - młodszą o trzynaście lat Natalię Gonczarową. Odrzucił tę (najlepsze melodramaty pisze przecież życie), która na pewno go kochała - starszą o szesnaście lat Jelizawietę Chitrowo.
Powszechnie dworowano z jej uczuć; wyrażano zdumienie, że czterdziestoparoletnia kobieta tak otwarcie je okazuje, powtarzano, że naraża się na śmieszność, ale córka feldmarszałka Kutuzowa niezmiennie darzyła Puszkina wielką miłością. W marcu - a więc między wyznaniem miłości Sobańskiej, a oświadczeniem się Gonczarowej - wyraźnie zniecierpliwiony wieloletnią adoracją, dał jej do zrozumienia, że nie ma mowy o odwzajemnieniu tych uczuć. 9 maja 1830 roku, kiedy dotarła do Chitrowo wiadomość o zaręczynach poety, napisała do niego: „Nic dla Pana nie znaczę”[38]. I już później, przy innej okazji, zauważyła przenikliwie (mniejsza tu o intencje, które nią powodowały): „Boję się o Pana: przeraża mnie prozaiczna strona małżeństwa! Oprócz tego zawsze uważałam, że geniuszowi dodaje sił jedynie pełna niezależność a jego rozwojowi sprzyja ciąg nieszczęść, że pełnia szczęścia, trwałego, długotrwałego, zabija talent, prowadzi do obrośnięcia w sadło i zamienia raczej w człowieka przeciętnego, niźli w wielkiego poetę!”[39]. Złożyła też piękną - to nic, że egzaltowaną - deklarację, o której pamiętała do śmierci poety: „Gdy już utopię we łzach moją miłość do Pana, wciąż pozostanę tą samą namiętnie kochającą, łagodną, nieszkodliwą istotą, która jest gotowa pójść za Panem w ogień i w wodę, ponieważ tak kocham nawet tych, których kocham mało!”[40].
Po zaręczynach Puszkin nie ma czasu dla Chitrowo i jej listów - jest pochłonięty spełnianiem obietnic złożonych Gonczarowej-starszej: zdobywa świadectwo moralności wystawione przez tajną policję Benckendorfa i pieniądze na posag dla panny młodej (w lutym 1831 roku pisał do Piotra Pletniowa: „Za kilka dni żenię się - oto masz moje rozliczenie: zastawiłem swoje 200 dusz, wziąłem 38000 i oto na co je przeznaczam: 11000 dla teściowej, która uparła się, aby córka była z posagiem - te piszę na straty” L., 336).
18 lutego 1831 roku zamknięty został romantyczny rozdział w życiu poety – w cerkwi Wozniesienskiej (Starogo Wozniesienija) odbył się ślub. Kilka dni wcześniej (10 lutego) wyjaśniał w liście do Nikołaja Kriwcowa: „Przekroczyłem trzydziestkę; w tym wieku ludzie zwykli się żenić - postępuję zatem jak wszyscy i prawdopodobnie tego nie pożałuję. W dodatku żenię się bez zapału, bez dziecięcej ułudy”[41]. A w Urywkach z podróży Oniegina z naiwnością dziecka lub neofity deklarował:
Gosposia - moim ideałem,
Marzeniem - nie młodzieńczy żar,
Lecz spokój, co mi wiernie służy,
I garnek barszczu, aby duży.
(tłum. A. Ważyk)
W czasie ceremonii spadły Ewangeliai krzyż, a chwilę później znalazła się na podłodze jedna z obrączek, co wszyscy obecni uznali za zły znak. W noc poślubną Aleksandr wyszeptał Natalii, że jest jego sto trzynastą kobietą. Oboje byli przekonani, że ostatnią. Mylili się. Mieli przed sobą sześć lat nieudanego, zakończonego tragicznym finałem małżeństwa.
Nie mogło być inaczej - zgodnie powtarzają puszkinolodzy - zbyt wiele ich dzieliło. Widujący Puszkinów lekarz Stanisław Morawski zapisał w pamiętniku: „Abnegacja jego ubioru, rozczochrane, a był nieco łysawy, włosy i bakenbardy, wykrzywione w przeciwne strony najzupełniej i tyłkach buty okazywały więcej trochę niż zaniedbanie, bo kapcaństwo... Nie widziałem go nigdy prócz jednego razu na balu w nie wykrzywionych butach. Maniery nie miał żadnej... dobroduszności w obejściu się dużo. Był niskiego wzrostu [160 cm. – T. K.], a idąc wlókł nogi za sobą niezgrabnie i chód miał nieco koszlawy. [...]. Pani Puszkin była jedną z najpiękniejszych kobiet Petersburga. Twarz, świeżość, młodość, talia - wszystko za nią mówiło, wszystko warte ruskiego wieszcza”[42]. Ona była obiektem męskich westchnień („[...] Zakochałem się w niej bez pamięci - wyznał Władimir Sołłogub - od pierwszego wejrzenia; wypada powiedzieć, że nie było podówczas w Petersburgu młodzieńca, który by nie wzdychał do niej potajemnie [...]”[43]), przed nim w wielu domach ukrywano panny na wydaniu. Byli więc jeszcze jednym wcieleniem archetypowej pary, Pięknej i Bestii.
Nie było jednak niczego nadzwyczajnego w tym - należałoby raczej mówić o pospolitości czy wręcz trywialności takich zachowań - że mężczyzna pokochał i ożenił się ze znacznie młodszą od siebie partnerką, że on do związku wniósł talent i inteligencję, a ona - urodę. „Ostatecznie, dlaczego inteligentny mężczyzna - przytomnie zauważył José Ortega y Gasset - miałby obdarzyć uczuciem inteligentną kobietę? Jeżeli podejmuje się próbę założenia przedsiębiorstwa, ugrupowania politycznego albo instytutu naukowego, to jest rzeczą zrozumiałą, że bystry umysł będzie się starał połączyć z drugim bystrym umysłem. Ale potrzeba miłości, nawet pomijając jej seksualny wymiar, nie ma z tym nic wspólnego; to akurat zaprzeczenie wszelkich racjonalnych przesądów. [...]. Mężczyźni kochają się w łani”[44].
Moim zdaniem, najbliższa zrozumienia całej metafizyki tego związku była Marina Cwietajewa, która w jednym ze swych esejów pisząc o „[...] pociągu geniusza - nadmiaru - do pustego miejsca. [...] (Wiedział, co brał.). Chciał zero, bo sam był wszystkim”[45], nazwała „niewinną” i „milczącą” Natalię Heleną, lalką (dziś dodałaby: Barbie), narzędziem losu[46] i - co istotne - spróbowała odpowiedzieć na najtrudniejsze pytanie: dlaczego Gonczarowa wyszła za Puszkina, który był znacznie od niej starszy, którego twórczości nie znała i nie ceniła, „dlaczego [...] Gonczarowa wyszła za Puszkina, który był i nieładny, i niebogaty, i nieświatowy, i nieprawomyślny? Za niekochanego? Zrujnowana rodzina? Bzdury! Tak piękne kobiety są stworzone po to, aby rujnować. Gdyby Gonczarowa tylko zechciała, w każdej chwili mogłaby wyjść za najbardziej świetnego, najbogatszego, najbardziej prawomyślnego - same przeciwieństwa Puszkina. Jego sława? Ale Gonczarowa, jako piękna kobieta, po prostu piękna, tylko piękna, nie była próżna, jeśli zaś idzie o sławę Puszkina w jej środowisku - znamy ją. [...]. Dlaczego więc? Po co? Strach przed namiętnością. [...]. Nie wyjdę, to... i tak będę musiała. Lepiej wyjdę”[47]. Może to było właśnie tak.
Po ślubie Puszkin odkrywa w sobie powołanie moralisty. Żonę - teraz pisze do niej po rosyjsku, a nie jak wcześniej po francusku - i znajomych zapewnia w kolejnych listach, że jest wiernym (19 września 1833: „A jak się dobrze prowadzę! Jaka byłabyś ze mnie zadowolona! Do panien się nie umizgam, żon zawiadowców stacji nie podszczypuję, z Kałmuczkami nie romansuję - a w tych dniach odmówiłem sobie Baszkirki, nie bacząc na ciekawość tak naturalną dla podróżnika” (L., 402-403), oddanym i kochającym mężem (21 sierpnia 1833: „Czyś się przyglądała w zwierciadle i czyś się upewniła, że Twej twarzy nie można porównać z niczym na świecie - a duszę Twoją kocham bardziej jeszcze od twarzy. Żegnaj, mój aniele, mocno Cię całuję” (L., 396), którego religią stała się monogamia (15 stycznia 1832 do Michaiła Sudijenki: „Muszę Ci wyznać, że od roku jestem żonaty i że wskutek tego zmienił się całkowicie mój tryb życia ku nieopisanemu zmartwieniu Zofii Astafiewny [...]” (L., 372; pani Zofia była właścicielką domu publicznego w Petersburgu).
Puszkinowskim zapewnieniom o miłości (niewątpliwej) i wierności (wątpliwej) towarzyszą niemal zawsze sceny zazdrości. Przywoływanie i drobiazgowe roztrząsanie tego uczucia należało oczywiście do podstawowych kanonów epistolografii romantycznej (np. sprawnie się nimi posługiwała Natalia w listach do męża), ale autor Eugeniusza Oniegina nigdy tego nie traktował w kategoriach modnej konwencji czy powszechnie obowiązującej licentia poetica.Rozdrapując niemal w każdym liście rzeczywiste i urojone rany (i jedne, i drugie bolały równie mocno) nie grał Otella - on nim był: z bohaterem Shakespeare’a połączyły ich afrykańskie korzenie, ten sam zżerający ich wirus i te same budzące ich nocami upiory. Listy Aleksandra Puszkina tworzą przejmujące studium psychologiczne. Studium zazdrości - niechaj mi Artur Conan Doyle wybaczy - w szkarłacie: „Żonę zastałem w dobrym zdrowiu [wcześniejszy niepokój związany był z ciążą Natalii - T. K.], nie bacząc na jej dziewczęcą nieostrożność: tańczy na balach, flirtuje z cesarzem, z ganku zeskakuje. Trzeba będzie wziąć babę krótko” (8-10 stycznia 1832 do Pawła Naszczokina; L., 371), „Nie czekaj mnie w tym miesiącu, tylko w końcu listopada. Nie przeszkadzaj mi, nie napędzaj strachu, bądź zdrowa, pilnuj dzieci, nie flirtuj z cesarzem ani z narzeczonym księżniczki Luby” (11 października 1833 do żony; L., 407), „Kokietować Ci nie bronię, ale żądam od Ciebie oziębłości, przyzwoitości, powagi - nie mówiąc już o cnotliwym sprawowaniu, które należy nie do tonu, lecz do czegoś znacznie ważniejszego” (21 października 1833 do żony; L., 408), „Wczoraj przyszły od Ciebie, moja kochana, dwa listy naraz. Dziękuję, ale muszę Cię trochę wyłajać. Zdaje się, żeś się zanadto rozflirtowała. Zauważ jednak: nie bez racji kokietowanie wyszło z mody i uważa się je za oznakę złego tonu. W kokieterii nie ma nic dobrego. Cieszysz się, że za Tobą jak za suczką biegają psy, podnosząc zawinięte w trąbkę ogony i obwąchując Ci ...[48] Jest się z czego cieszyć! [...]. Po co podejmujesz mężczyzn, którzy się do Ciebie zalecają?” (30 października 1833 do żony; L., 409-410).
W Bołdino, z którego pochodzą listy pisane jesienią 1833 roku, Puszkin szukał natchnienia i znalazł je, uciekał przed kłopotami smutnej rzeczywistości, zapominał o rosnących wciąż długach (1 stycznia 1836 r. był winien osobom prywatnym 28726 rubli 72 kopiejki, a skarbowi państwa 48333 rubli 331/2kopiejki) i zamartwiał się obsesyjnie powracającymi myślami o nie dość wiernej Natalii, która nad krosna Odyseuszowej Penelopy przedkładała życie towarzyskie. „Moja bratowa - pisała nie bez dumy już znacznie wcześniej (17 listopada 1831 roku) siostra poety, Olga Pawliszczewa, do męża - jest najmodniejszą tu kobietą. Bywa w sferach najwyższych [...]”[49].
Car Mikołaj I - bo „sfery najwyższe” to on - cieszył się zasłużoną opinią kobieciarza. Był prusko przystojny, znakomicie prezentował się w obcisłym mundurze, gardził neurotycznymi artystami i miał nieograniczoną władzę. Taka mieszanka działa zawsze zniewalająco na kobiety. W wydanej w Paryżu w 1855 roku książce Le tzar Nikolas et la sainte Russie możemy przeczytać: „Car jest władcą absolutnym zarówno w miłości, jak w całym postępowaniu. Gdy na przechadzce, w teatrze lub w towarzystwie spodoba mu się jakaś kobieta, wystarczy mu szepnąć słówko dyżurnemu adiutantowi. Osoba, która wpadła w oko bożyszczu, staje się przedmiotem obserwacji. Uprzedzają męża, jeśli jest mężatką, rodziców, jeśli panną - o zaszczycie, jaki przypadł im w udziale. Nie ma wypadku, aby wyróżnienie zostało przyjęte inaczej niż z pokorną wdzięcznością. Nie zdarzyło się również, aby spostponowani mężowi lub ojcowie nie wyciągnęli korzyści ze swej osławy”[50]. Wykreowany dla potrzeb spragnionego egzotyki czytelnika francuskiego obraz Rosji-haremu jest nawet dość prawdopodobny, ale nie uwzględniający zachowań innych, niż te pożądane i oczekiwane przez cara. „Istnieją przekonywające dowody - pisał Pawieł Szczegolew - że pewnego roku na balu dworskim [Lawinia] Żadimirowska zwróciła na siebie uwagę cesarza, a następnie została powiadomiona o łasce, jaka na nią spłynęła. Nie odpowiedziała jednak radośnie na wezwanie panującego, a nawet ośmieliła się ostro zareagować na ową propozycję. Cesarz miał się podobno skrzywić, pozostawiając sprawę bez komentarza, ale gdy został powiadomiony o porwaniu Żadimirowskiej przez [Siergieja] Trubieckiego, wziął sobie do serca fakt, że jego wybranka wolała innego i dał wyraz swemu oburzeniu. Stąd właśnie bierze się surowa rozprawa z księciem konkurentem. Cesarz Mikołaj Pawłowicz nie był więc wcale strażnikiem moralności swoich poddanych, za jakiego chętnie podaje go historia, lecz powodowały nim uczucia, jakie zazwyczaj nawiedzają odepchniętego mężczyznę. Mimo woli cesarz zachował się jak zwykły śmiertelnik”[51]. Nie wiem, jakie uczucia rozpaliła w nim Natalia, ale najwyraźniej warta była tej gry, którą rozpoczął mianując 31 grudnia 1833 roku niemłodego już przecież Puszkina kamerjunkrem. Teraz mógł częściej widywać jego żonę. Wszystko jednak wskazuje na to, że wówczas Mikołaja I i Gonczarową łączył jedynie niewinny, banalny flirt[52]. Dla poety - aż flirt.
I nie chciał zrozumieć, że „[...] podobanie się ma wielki w sobie urok”[53] (Izabella Czartoryska w 1781 r.), że Natalię utrzymują przy życiu usłyszane na balu komplementy, dotyk dłoni tańczących z nią mężczyzn, i ich bliskość, i pożądanie w ich oczach. Późną nocą wracała do domu, znów była żoną i pokornie rodziła dzieci - w ciągu sześciu lat małżeństwa czworo - niekochanemu geniuszowi. Jej wrażliwości obca była wówczas egzaltacja obecna w listach pisanych przez panie na przełomie XVIII i XIX wieku: „Kochałam Ciebie i kocham, ale mi tak nigdy nie było przykro jak teraz. Ach! co mówię na Ciebie! o mój Boże, i listami mnie zbywasz, nie wolisz prawdę mi powiedzieć? Może tam masz insze? Napisz! powiedz mi, a niech będę uspokojona, a niech tego czyśćca nie cierpię! ach przyjeżdżaj [...]. O mój Boże! jakie masz dla mnie serce twarde. Ja bym życia połowę umniejszyła, ażebym tam była, gdzie Ty jesteś, a Ty nie dbasz. Nieszczęśliwa ja jestem, doznaję umartwienia, dziwię się sama sobie... Pamiętaj, co czynisz, pamiętaj!! Przyjeżdżaj, proszę; ostatni list piszę!!... niewdzięczny jesteś mego afektu, wiem, że o to nie dbasz. Kocham Cię zarówno z życiem moim, duszo moja, jeżeli nie przyjedziesz, więcej mej litery nie zobaczysz”[54] (wojewodzianka Honorata Stempkowska do księcia Marcina Lubomirskiego), „[...] Nie żądaj, żebym Ciebie oprowadzała po zakątkach serca. To labirynt i sama często w nim się gubię”[55] (Maria Protasowa do siostry). Gonczarowa była romantyczna - inaczej, później i nie z tym mężczyzną.
Teraz pochłaniają ją plany matrymonialne brata i sióstr, a swoje uczucia lokuje w przedmiotach. „Jeszcze jedna prośba - pisze 11 marca 1833 r. do Dmitrija Gonczarowa - Mamusia przekazała mi przez Wanię [Iwan Gonczarow, brat - T. K.], że znacznie lepiej mieć czteroosobowe lando zamiast powozu, a ponieważ zgodziłam się na to bez najmniejszych wahań, to natychmiast jej o tym napisałam, a Tobie mówię teraz o tym po to, żeby jakoś załatwić tę sprawę i, jeśli to będzie możliwe, przysłać mi je przed Wielkanocą. I proszę postaraj się na Boga, żeby lando było nowomodne i piękne, a ja ze swej strony postaram się wyswatać Ciebie za Ch...”[56].
Kilkanaście miesięcy później zawali się jej świat. I świat jej męża. I nic już nie będzie tak, jak wcześniej. I rozpocznie się gra obłędu, gra w szaleństwo - scherzo di follia.I banalny zapis z 26 stycznia 1834 roku w dzienniku Puszkina („Baron d’Anthès i markiz de Pina, dwaj szuani, zostaną przyjęci do gwardii od razu jako oficerowie. Gwardziści są oburzeni” L., 568) po trzech latach trafi do kategorii tekstów eschatologicznych, a d’Anthès zostanie umieszczony wśród jeźdźców Apokalipsy.
Do dziewiętnastowiecznego Petersburga przybył jednak nie z kart Biblii, ale z Niemiec, gdzie miał wielu krewnych i gdzie chciał zaciągnąć się do wojska[57]. Gdy okazało się, że może zostać, co najwyżej podoficerem, to - już jako protegowany księcia Wilhelma Pruskiego - wyruszył w październiku 1833 roku w poszukiwaniu swego kondotierskiego szczęścia na wschód, do kraju Mikołaja I. Po drodze Georges-Charles d’Anthès poważnie się przeziębił i postanowił się zatrzymać w najbliższym zajeździe. Przez to niemieckie miasteczko przejeżdżał w tym czasie ambasador Królestwa Niderlandów w Rosji i właśnie wtedy okazało się, że jego powóz wymaga naprawy. Więc Jego Ekscelencja baron Ludwik van Heeckeren de Bewerwaard postanowił się zatrzymać w najbliższym zajeździe. Właściciel opowiedział mu o ciężko chorym podróżniku i dyplomata-Samarytanin postanowił go odwiedzić. Oczarowany urodą młodego Francuza został na dłużej w tym hoteliku złamanych serc. Po paru dniach zostali kochankami i już razem wyruszyli w dalszą podróż. 27 stycznia 1834 roku d’Anthès, zaledwie po kilkumiesięcznym pobycie w Rosji, został dopuszczony w Akademii Wojskowej do egzaminu oficerskiego i 8 lutego trafił do elitarnej jednostki. „Był to młody chłopiec - czytamy w pamiętniku, nieocenionego w takich przypadkach, Stanisława Morawskiego - ni brzydki, ni piękny, dość wysoki, w ruchach niezgrabny, blondyn z białymi umiarkowanych rozmiarów wąsami. Jeszcze w wicemundurze było mu jakkolwiek, ale przy ruskich oficerach jak się w paradny mundur ustroił i wlazł do botfortów, mało kto miny jemu zazdrościł. Zresztą, bon enfant, jak mówią, lepki, wyborny chłopak, wesoły, lubiący karty”[58]. Był wprawdzie nienajlepszym, mało zdyscyplinowanym żołnierzem (w ciągu trzech lat służby otrzymał czterdzieści cztery upomnienia), ale był powszechnie lubiany i jak zanotował Wasilij (a właściwie: Wilhelm) Lentz: „odniósł [...] niebywały sukces towarzyski; damy dosłownie wyrywały go sobie z rąk”[59]. Pociągał je zapewne towarzyszący mu klimat deprawacji, otaczająca go atmosfera seksualnej dwuznaczności. Miał w sobie coś z żigolo i androgyna, biseksualizm czynił go atrakcyjnym i pozwalał homoseksualizm zamknąć w getcie anegdoty obyczajowej (książę Aleksandr Trubieckoj przywołał ją we wspomnieniach: „Nie wiem, jak to powiedzieć, czy on żył z Heeckerenem, czy też Heeckeren żył z nim...”[60]). Dla petersburskich dam był wysłannikiem nieznanego, tajemnicą, zmysłową alternatywą dla koszarowych zalotów macho w cesarskim mundurze. Z czasem o tolerancję było zresztą jeszcze łatwiej - 5 maja 1836 roku zakończono formalności związane z procesem adopcji d’Anthèsa przez Heeckerena[61].
Przybysz z Francji był tym mężczyzną, na którego Natalia czekała i który zajmował ją bardziej niż mąż - byli rówieśnikami, odczuwali pokrewieństwo dusz, intelektów i być może ciał. „Drogi mój przyjacielu - zwierzał się d’Anthès w liście do Heeckerena (20 stycznia 1836) - Rzeczywiście winien jestem, że nie odpowiedziałem od razu na dwa pełne dobroci i zabawne listy, które napisałeś do mnie, ale rozumiesz sam, w nocy tańce, ranek w ujeżdżalni, w dzień śpię, oto moje życie przez ostatnie dwa tygodnie, a przede mną jeszcze tyle samo, najgorsze jednak, że jestem nieprzytomnie zakochany! Tak, nieprzytomnie, bo nie wiem, co mam robić: nie podam Ci jej imienia, bo list może zaginąć, ale przypomnij sobie najbardziej uroczą istotę w Petersburgu i będziesz wiedział, jak się nazywa. Ale najokropniejsze w mojej sytuacji jest to, że ona mnie też kocha, a nie możemy się dotychczas widywać, bo męża ma wściekle zazdrosnego; zwierzam Ci się z tego, mój drogi, jako najlepszemu przyjacielowi i dlatego, że wiem, jak będziesz współczuł mojej zgryzocie, ale na Boga, ani słowa nikomu, żadnych prób dowiedzenia się do kogo się zalecam, zgubisz ją niechcący, a ja będę niepocieszony. Dlatego że, rozumiesz, zrobiłbym dla niej wszystko na świecie, byle sprawić jej przyjemność, ponieważ życie, jakie prowadzę ostatnio, to nie ustająca tortura. Kochać i być kochanym, i móc o tym mówić jedynie pomiędzy dwiema figurami kadryla - to okropne, może niepotrzebnie zwierzam Ci się z tego wszystkiego i uznasz to za głupstwa, ale serce mam tak nabrzmiałe i wypełnione uczuciem, że odczuwam konieczność wywnętrzenia się choć trochę. [...]. Do widzenia, mój drogi, bądź pobłażliwy dla mojej nowej namiętności, bo Ciebie także kocham z całego serca”[62]. W liście napisanym kilka tygodni później (14 lutego 1836) dodał: „Gdybyś wiedział, jak ona mnie pocieszała widząc, że się duszę i że moja sytuacja jest przerażająca; a kiedy powiedziała mi: Kocham pana tak, jak nigdy nikogo nie kochałam, ale proszę nigdy nie prosić mnie o więcej niż moje serce, bo cała reszta nie należy do mnie i nie mogę być szczęśliwą inaczej niż szanując swój obowiązek, proszę mnie pożałować i kochać zawsze tak jak teraz, moja miłość będzie panu nagrodą [...]”[63].
Dyskrecja d’Anthèsa zasługuje na uznanie, ale o jego związku z Natalią mówił już cały Petersburg. W komentarzach odnajdziemy słowa zachwytu, wyrazy potępienia i rzadkie próby zrozumienia fatalistycznej nieuchronności następujących po sobie zdarzeń: „[...] Są do szaleństwa w sobie zakochani! [...] Baron tańczył mazura z panią Puszkin - jakże szczęśliwi wydawali się w tej chwili!..”[64] (zapis z 5 lutego 1836 r. w dzienniku frejliny Marii Merder), „Ale jakaż kobieta ośmieliłaby się osądzić panią Puszkin? Ani jedna, ponieważ wszystkie znajdujemy zadowolenie w tym, gdy się nami zachwycają i nas kochają - wszystkie nazbyt często bywamy nieostrożne i igramy z uczuciami w tę straszną i prowadzoną bez wyrachowania grę!”[65] (z dziennika Darii Fiquelmont), „Nathalie [...] jak kompletny głupiec nie umiała przerwać swych niewinnych spotkań z d’Anthèsem. Być może schlebiało jej, że wspaniały kawalergard jest zawsze u jej stóp. Kiedy zaczynała mówić d’Anthèsowi o niezadowoleniu męża, d’Anthès jak wisus chciał słyszeć w tym zachętę do swych zalotów. Gdyby Nathalie nie była tak bezgranicznie głupia, gdyby d’Anthès nie był tak zepsuty, wszystko skończyłoby się niczym, jako że w tym czasie przynajmniej, do niczego właściwie nie doszło - uścisk ręki, objęcie, pocałunki, lecz nie więcej, to w naszych czasach były sprawy powszednie”[66] (Aleksandr Trubieckoj), „Natarczywie zalecał się do wszystkich, ale przede wszystkim zaczął nadskakiwać żonie Puszkina. Jej wina polegała na tym, że traktowała zbyt lękliwie i delikatnie tego impertynenta! Powinna działać odważniej i jak najmniej z nim się certolić; jej nieśmiałość uznał za zachętę i dlatego pozwalał sobie z nią na coraz więcej i więcej”[67] (Pawieł Miller, czy może raczej: Müller, osobisty sekretarz Benckendorfa).
Powszechne, no prawie powszechne, współczucie budził Puszkin. Nic to, że w tym czasie wzdychał do pięknej Amalii Krüdener (1810-1887), którą kochał świetnie zapowiadający się poeta Fiodor Tiutczew; że uwiódł siostrę żony Aleksandrę, jedyną z rodziny Gonczarowów, która interesowała się jego twórczością i że w latach 1832-1836 przeżywał swoją ostatnią wielką miłość - do Nadieżdy Sołłogub (1815-1903). A więc nieodłącznym elementem ówczesnego pejzażu życia towarzyskiego stał się „wbity w kąt”, naznaczony piętnem melancholii, anioł śmierci: „[...] Zrobił się prawdziwy bal i to bardzo wesoły sądząc po twarzach gości, wszystkich, z wyjątkiem Aleksandra Puszkina, który cały czas jest smutny, zamyślony i czymś zmartwiony. Swoim smutkiem wywołuje we mnie smutek. Jego błądzący, dziki, roztargniony wzrok z budzącą trwogę uwagą zatrzymuje się jedynie na żonie i d’Anthèsie, który powtarza wciąż te same żarty - nie odchodząc ani na krok od Jekatieriny Gonczarowej, z dala rzuca czułe spojrzenia na Nathalie, z którą ostatecznie tańczył jednak mazura. Żal było patrzeć na […] Puszkina, który stał naprzeciw nas, w drzwiach, milczący, blady i groźny. Mój Boże, jakie to wszystko jest głupie!”[68] (list Sofii Karamzin do przyrodniego brata, 19-20 września 1836), „Biedny, biedny Puszkin, ofiara lekkomyślności, nieostrożności, nieoględnego zachowania swojej młodej ślicznej żony, która, sama tego nie podejrzewając, postawiła na jedną kartę jego życie za parę godzin kokieterii”[69] (z listu Jekatieriny Andriejewny Karamzin, 3 marca 1837). Jedyny bodaj Nikołaj Smirnow zdobył się w swoich wspomnieniach na słowa współczucia także dla niej: „Biedna Natalia Nikołajewna, być może nieco wzruszona tą nową adoracją [...], przyjmowała zaloty d’Anthèsa z przyjemnością. Mąż to zauważył, były domowe usprawiedliwienia; ale damy łatwo zapominają na balach obietnice dane mężom i Natalia Nikołajewna znów przyjmowała zaproszenia d’Anthèsa do długich tańców, co wywoływało marszczenie brwi męża”[70].
On marszczy brwi i to zostanie zapamiętane i zapisane, każde jego słowo i każdy gest trafią do historii - ona się uśmiecha i kokietuje; on ma bogate życie wewnętrzne i często o tym mówi - ona się uśmiecha i milczy. Czasami pisze do brata Dmitrija i już nie prosi o lando: „Wiesz, że dopóki mogłam się obejść bez pomocy z domu, to robiłam to, ale teraz moja sytuacja jest taka, iż uważam za swój obowiązek pomóc mojemu mężowi w tej kłopotliwej sytuacji w jakiej się znajduje; to niesprawiedliwe, żeby cały ciężar utrzymania mojej dużej rodziny spadł wyłącznie na niego [...]. Otwarcie ci wyznaję, że cierpimy taką biedę, iż zdarzają się dni, kiedy nie wiem jak mam prowadzić dom, w głowie mi się mąci. Bardzo nie chciałabym niepokoić męża wszystkimi swoimi drobnymi domowymi kłopotami i bez tego widzę, jaki jest smutny, przybity, nie może spać po nocach i oczywiście w takim nastroju nie jest w stanie pracować, aby zdobyć środki do życia: po to, żeby tworzyć jego głowa powinna być wolna od trosk”[71] (lipiec 1836).
Nie była. Nie mogła być. Reakcje poety stawały się coraz bardziej nerwowe: w niewinnym liście z prowincji doszukał się zabarwionego ironią podtekstu (18 stycznia 1836 r. Praskowia Osipowa pisała do Puszkina: „Pewien znajomy pisze do mnie z Petersburga, że Natalia Nikołajewna pozostaje wciąż pierwszą pięknością wśród piękności na wszystkich balach. Gratuluję jej tego i życzę, żeby można było powiedzieć o niej, iż jest najszczęśliwsza wśród szczęśliwych”[72]), a kilka nie w porę wypowiedzianych słów skwitował wyzwaniem na pojedynek.
Było to tak. Na początku 1836 roku, w domu Karamzinów, Władimir Sołłogub miał nieostrożność i nieszczęście zapytać Natalię: „Jak długo Pani jest mężatką?”. Towarzyszyła temu podobno niestosowna intonacja, którą nieobecny przy rozmowie autor Borysa Godunowa (znał ją jedynie z relacji żony) uznał za nieprzyzwoitą i obraźliwą. Temperaturę wydarzeń doprowadził więc natychmiast do stanu wrzenia, żądając w liście wysłanym do autora niefortunnego pytania satysfakcji. W marcu zaskoczony i jednak przerażony Sołłogub początkowo próbował ograniczyć się do wyjaśnienia nieporozumienia („[...] Nie mogę pojąć, jak Pańską małżonkę mogło obrazić tak banalne pytanie [...]”[73]), ale następnie - pod wyraźnym naciskiem zdesperowanego męża - złożył uroczyste przeprosiny na ręce Gonczarowej („Wpadłem w rozpacz, kiedy się dowiedziałem, że tym słowom nadano sens niegodny człowieka honoru”[74]). Zostały przyjęte i do pojedynku nie doszło. Zapewne nikt wówczas nie przypuszczał, że była to jedynie próba generalna przed tragedią, której pierwszy akt rozegra się na początku listopada i wtedy Puszkin już nie będzie musiał kusić losu, to Los - zapraszając do tańca śmierci - rozpocznie z nim swoją grę. W ciągu kilkudziesięciu godzin cichy, „klasycystyczny flirt” zamieni się nieoczekiwanie w głośny, „romantyczny skandal”, bo „flirt - jak zauważył Zdzisław Łapiński - jest klasycyzmem życia towarzyskiego, skandal - jego romantyzmem”[75].
2 listopada 1836 roku (a nie, jak dotąd sądzono, w styczniu 1837) w mieszkaniu Idalii Poletiki doszło do spotkania Natalii i Georgesa. „[...] Madame [Poletika - T. K.] na usilną prośbę Heeckerena [d’Anthèsa - T. K.] - cytuję tu relację Wiery Wiaziemskiej spisaną przez Piotra Bartieniewa - zaprosiła panią Puszkin do siebie, a sama wyjechała z domu. Pani Puszkin opowiadała księżnej Wiaziemskiej i mężowi, że kiedy została sam na sam z Heeckerenem, ten wyjął pistolet i groził, że się zastrzeli, jeśli mu się nie odda. Pani Puszkin nie wiedziała, gdzie się ma podziać wobec jego nalegań; załamywała ręce i zaczęła mówić możliwie najgłośniej. Na szczęście, niczego nie podejrzewająca córka gospodyni pojawiła się w pokoju i pani Puszkin rzuciła się do niej”[76]. Scenariusz tej intrygi wymierzonej w dobre imię szaleńczo zazdrosnego męża został obmyślony i niezbyt starannie zrealizowany przez Poletikę, występującą tu w roli powierniczki nieszczęśliwie zakochanych.
Idalia, uważana przez niektórych za największą konkurentkę Natalii w walce o miano najpiękniejszej kobiety Petersburga, była córką z nieprawego łoża hrabiego Stroganowa, który podczas swego pobytu w Hiszpanii (był tam ambasadorem Rosji) uwiódł żonę szambelana królowej. Przez całe życie chciała uchodzić za kobietę fatalną, ale za wiele w niej było małości i wyrachowania, a za mało szaleństwa. W tej pół-Rosjance, pół-Portugalce podkochiwali się wszyscy kawalergardowie stacjonujący w stolicy (oczywiście byli w niej zadurzeni d’Anthès i Łanskoj, przyszły mąż Natalii Gonczarowej), wielu ją kochało, niektórzy (np. Puszkin) zostawali jej kochankami. Jej skali uczuć znane były jedynie dwa stany emocjonalne - miłości i nienawiści, z wyraźnym preferowaniem tej ostatniej. Autora Eugeniusza Oniegina pokochała na chwilę za jego poezję, znienawidziła na resztę życia za tekst, który wpisał do jej sztambucha. Wiersz opiewał jej urodę, jej mądrość i Poletika z dumą pokazywała go wszystkim znajomym, dopóki ktoś nie zwrócił uwagi na datę umieszczoną przez poetę - 1 kwietnia. Idalia zaprzysięgła zemstę i słowa dotrzymała[77]. Już wiele lat po śmierci Puszkina, gdy usłyszała o pomyśle wystawienia mu pomnika w Odessie, to miała powiedzieć, że pojedzie tam tylko po to, żeby plunąć na zastygłego w kamieniu śmiertelnego wroga.
Dwa dni po dramatycznym spotkaniu żony z d’Anthèsem w domu Poletiki los wymierzył poecie kolejny cios. Rozesłano dyplomy mianujące go „koadiutorem Wielkiego Mistrza Zakonu Rogaczy oraz historiografem tegoż Zakonu”. Wśród podejrzanych o napisanie tego anonimu wymienia się najczęściej Ludwika van Heeckerena de Bewerwaarda, księcia Piotra Dołgorukowa (1816-1868), księcia Iwana Gagarina (1814-1882) oraz „złego geniusza” Aleksandra Rajewskiego[78](brata Katarzyny, Heleny i Marii). Inni jeszcze są przekonani, że to odrzucony przez Natalię d’Anthès zaplanował zemstę. W porozumieniu z przybranym ojcem i kimś nieznanym (kto wystąpił w roli skryby) wysyłał listy w nadziei, iż wywołają gniew Puszkina skierowany przeciwko żonie, a nie domniemanemu kochankowi. Rachuby te oczywiście zawiodły. Z najnowszych ustaleń jednak wynika, że dyplomy zostały wypisane ręką hr. Fil. Brunowa pod dyktando zaprzyjaźnionej z holenderskim ambasadorem Marii Nesselrode[79].
Sam adresat, jak wiemy, niesłusznie obarczył całą winą Heeckerena (d’Anthèsowi została przypisana rola bezwolnej marionetki w jego rękach), widząc w nim sprawcę wszystkich swoich nieszczęść. Osaczony Puszkin nie chciał dostrzec, że dyplomata - sam uczuciowo zaangażowany - nie pochwala oczywiście niebezpiecznych związków łączących Natalię i Georgesa, ale też nie uczyni niczego, co mogłoby doprowadzić do wywołania skandalu obyczajowego zagrażającego własnej karierze zawodowej.
23 listopada poeta został przyjęty przez cara, który zapewnił go, że honor Natalii w niczym nie ucierpiał i całą sprawę należy uznać za zakończoną. Upokorzony, bo przecież nie przekonany, Puszkin prawdopodobnie dał słowo, że nie będzie dążył do pojedynku. „Była to [...] tragedia - pisał Karol Wiktor Zawodziński - nie tyle poety, co kamerjunkra Puszkina, który prócz tego był genialnym pisarzem. Nie była to [...] tragedia miłosna, choć bierność żony w miłości mogła, obok rozkoszy wyrażonej w kilku najwspanialszych wierszach, być źródłem mąk wewnętrznego nienasycenia, ani tragedia zazdrości, choć kokieteria żony mogła drażnić, a niekiedy nawet niepokoić (mimo, że sam Puszkin, natura w wysokim stopniu poligamiczna, daleki był od wierności w pożyciu). Była to właśnie tragedia kamerjunkra, ubogiego arystokraty, gwałtownego, mściwego, ambitnego człowieka, drażnionego dlatego naumyślnie przez otoczenie gardzących nim, pustych i płaskich wielmożów, korzystających z sytuacji brzydkiego męża zbyt pięknej żony, by go drażnić tytułem rogacza, i wyzyskującymi stosunek protekcji cesarskiej, by rzucać nań insynuacje pobłażliwego dla miłostek monarchy męża. Tego znieść nie mógł człowiek honoru [...]”[80].
Za sprawą Heeckerenów poczuł się też ośmieszony - d’Anthès poprosił o rękę najstarszą córkę Gonczarowów.
„Nie ma nic smutniejszego - pisała w 1849 roku Natalia Gonczarowa do Łanskiego o innej swojej siostrze, Aleksandrze, która zresztą wyjdzie później za mąż za dyplomatę austriackiego barona Gustava Friesenhoffa - niż życie starej panny, która skazana jest na to, by kochać obce dzieci zamiast własnych i wymyślać sobie inne obowiązki niż te, które nakazuje sama natura. Wymieniasz mi wiele starych panien. Czyś jednak zaglądał w głąb ich serc, czy wiesz, ileż musiały przeżyć gorzkich rozczarowań...”[81]. Po wyjściu za mąż Natalii obie jej starsze siostry, Jekatierina (dla najbliższych: Koko) i Aleksandra, czuły się skazane na staropanieństwo. Nadzieja na znalezienie męża gościła w ich sercach i listach do brata Dmitrija rzadko (22 lipca 1834, Jekatierina: „Mam mnóstwo starających się o rękę, dzień w dzień się oświadczają, ale jestem jeszcze tak młoda, że zdecydowanie nie widzę potrzeby, żeby się spieszyć, mogę jeszcze poczekać, nieprawdaż? [...] Będę miała na to czas i za dziesięć lat”[82]), ustępując z każdym miesiącem miejsca beznadziei (koniec października 1835, Aleksandra: „Bardzo przyjemnie spędzamy czas, to u Karamzinów, to u Wiaziemskich, nie ma dnia, żebyśmy tam nie chodziły. I towarzystwo jest rzeczywiście czarujące; jedno martwi: wielu mężczyzn, ale sami młodzieńcy, nie ma odpowiedniej partii i wygląda na to, że przelewamy z pustego w próżne, nic poza tym”[83]). Jeszcze 9 listopada 1836 roku Jekatierina pisała: „[...] Co zaś się mnie tyczy, to moje szczęście jest już bezpowrotnie utracone, wiem aż nadto dobrze, że ono i ja nigdy się nie spotkamy na tej pełnej cierpień ziemi i proszę Boga jedynie o to, by położył kres życiu tak mało pożytecznemu, żeby nie powiedzieć więcej, jak moje. Szczęścia dla mojej rodziny i śmierci dla mnie - oto, co jest mi potrzebne, o co nieustannie błagam Najwyższego”[84].
A jednak szczęście nadeszło i miało na imię Georges. Wniebowzięta Natalia Gonczarowa-starsza z wyraźnym westchnieniem ulgi powiadamia d’Anthèsa (7 grudnia 1836): „Baronie, miałam przyjemność otrzymać Pański list, w którym prosi Pan o rękę mojej najstarszej córki; ona również informuje mnie o swoim zamiarze złączenia swojego losu z Pańskim. Życząc jej szczęścia, śpieszę z uczuciami, właściwymi matce, wyrazić moją zgodę na Pańską prośbę, będąc przekonana, że zapewni Pan szczęście tej, którą wybrał na towarzyszkę życia; postarajcie się dać sobie szczęście - to moje najszczersze życzenie”[85]. Koko poczuła się Kopciuszkiem, który wreszcie został dostrzeżony przez wyśnionego księcia i uwierzyła w jego opowieść o nieśmiałym, zakochanym żołnierzu, dla którego flirt z Natalią był pretekstem do spotkań z jej siostrą. Odtąd do Heeckerena, swego przyszłego teścia, zwraca się „Cher Papa”. Nawet Puszkin w liście do ojca (grudzień 1836) odegrał epizodyczną rolę w teatrze obłudy: „My mamy tu wesele. Moja szwagierka Jekatierina wychodzi za mąż za barona Heeckerena, siostrzeńca i przybranego syna ambasadora holenderskiego. To wielce urodziwy i dziarski chłopak, faworyt towarzystwa, bogaty, o cztery lata młodszy od swej narzeczonej. Przygotowanie wyprawy wielce zajmuje i bawi moją żonę i jej siostry, a mnie doprowadza do wściekłości, jako że dom mój przypomina pracownię bieliźniarską i krawiecką” (L., 533). Pod koniec grudnia dopisał jeszcze parę słów, w które już sam nie wierzył: „Nadchodzi nowy rok - daj Boże, żeby był dla nas szczęśliwszy od tego, który upływa”[86].
Ślub d’Anthèsa z Jekatieriną Gonczarową - w obrządku prawosławnym (w soborze Isaakijewskim) i katolickim - odbył się 10 stycznia 1837 roku. W towarzystwie bardzo wysoko oceniono zachowanie Francuza, widząc w tym szlachetność rycerza, który w obronie honoru swojej damy zdolny jest do największych poświęceń. Powtarzano, iż postąpił „wielkodusznie”.
Miodowy miesiąc młodożeńców upływał w idyllicznej atmosferze - Jekatierina miała przystojnego męża, Georges mógł oficjalnie się widywać z piękną szwagierką. „[...] O jedno tylko - pisała 19 stycznia 1837 r. do powiernika wszystkich sióstr Dmitrija - mogę prosić niebiosa - być zawsze taką szczęśliwą jak teraz. Wyznaję szczerze, że boję się mego szczęścia, ono nie może trwać długo, czuję to, jest zbyt ogromne dla mnie, która znała je tylko ze słyszenia [...] Mój mąż - to anioł, i Heeckeren jest taki dla mnie dobry, że nie wiem, jak mam odpłacić za tę całą miłość i czułość, którą obaj mi okazują [...]”[87].
I tylko Puszkin nie potrafił się odnaleźć w tej krainie powszechnej szczęśliwości. Miał wówczas trzydzieści siedem lat, najlepsze utwory za sobą, był uwikłany w nieudane małżeństwo, obawiał się ról życiowych narzucanych przez dwór i mógłby powtórzyć za tak jak on wypalonym Byronem: „Chociaż mam tylko trzydzieści sześć lat, czuję się jakbym miał sześćdziesiąt”[88]. No i przede wszystkim widział triumfującego d’Anthèsa, który mógł teraz bezkarnie pojawiać się na balach w towarzystwie Natalii - w sobotę widziano ich u Woroncowów, w niedzielę u Mieszczerskich, w poniedziałek u Wiaziemskich. On - nie krył satysfakcji, ona - „gawędziła, śmiała się i walcowała”[89]. Jej mąż 26 stycznia 1837 roku pisze więc obraźliwy list do Ludwika Heeckerena, na który mogła być tylko jedna odpowiedź - żądanie satysfakcji: „Muszę stwierdzić, Panie Baronie, że Pańska rola nie była zbyt przyzwoita. Pan, przedstawiciel głowy koronowanej, odegrał po ojcowsku rolę rajfura Pańskiego syna. Jak się zdaje, to Pan kierował całym jego postępowaniem [...]. To Pan prawdopodobnie dyktował mu te nędzne banały, które on głosił, oraz brednie, które ośmielał się pisać. Jak bezwstydna starucha czatował Pan na moją żonę po kątach, aby mówić jej o miłości Pańskiego bękarta, czy rzekomo takiego; a gdy on chory na syfilis pozostawał w domu, mówił Pan jej, że on umiera z miłości dla niej; skamlał Pan: ‘Niech pani zwróci mi mego syna’” (L., 536-537).
Na pojedynek wzywa Puszkina jednak d’Anthès. Ich sekundanci - Konstantin Danzas i d’Archiac, po nieudanych próbach załagodzenia sporu, następnego dnia o drugiej trzydzieści po południu sporządzają składające się z sześciu punktów Conditions du duel entre Monsieur le Baron Georges de Heeckeren et Monsieur de Pouchkine. Pięć pierwszych precyzuje wszystkie kwestie techniczne (np.: „1. Przeciwnicy zajmują miejsca w odległości dwudziestu kroków od siebie, na pięć kroków przed barierami, między którymi odległość wyniesie 10 kroków”[90]), natomiast ostatni jest rytualnym zaklęciem: „Niżej podpisani sekundanci, mając wszelkie ku temu pełnomocnictwa, ręczą własnym honorem za bezwzględne przestrzeganie wymienionych warunków”[91].
Do pojedynku doszło jeszcze tego samego dnia, czyli 27 stycznia 1837 roku, o piątej po południu w okolicach Czarnej Rzeczki. Tego dnia utrzymywała się przez dłuższy czas bardzo ładna pogoda (było słonecznie, tylko trzy stopnie mrozu), ale pod wieczór zerwał się wiatr, spadła temperatura. Podobno - tak wynika ze wspomnień Danzasa spisanych przez A. Ammosowa - po drodze, na Dworcowej Nabierieżnej, sanie Puszkina minęły się z powozem Natalii. Jednak poeta patrzył w drugą stronę, a żona była krótkowidzem i nie doszło do rozmowy, która zdaniem sekundanta mogła jeszcze zmienić bieg zdarzeń. Ja - w to nie wierzę. Zatrzymane tamtego dnia konie - ruszyłyby jutro, pojutrze, za tydzień. Charon już był opłacony, a Styks nigdy nie zamarza.
W szybko zapadającym zmroku - dobrze znam petersburskie styczniowe zmierzchy - pierwszy wystrzelił d’Anthès i trafił. „Kula ugodziła Puszkina w prawą stronę brzucha i zmiażdżywszy kość górnej części uda łączącą się z miednicą weszła głęboko w brzuch, by zatrzymać się w trzewiach”[92]. Poeta upadł i już leżąc zdołał oddać celny strzał („Kula przebiła mu [d’Anthèsowi] rękę i uderzyła w metalowy guzik munduru uszkodziwszy mimo to dwa żebra”[93]).
Ciężko rannego Puszkina przewieziono do domu. Rozpoczęła się dwudniowa agonia. Początkowo był przytomny, rozmawiał z najbliższymi, jednak narastający ból sprawił, że próbował popełnić samobójstwo, ale Danzasowi udało się odebrać pistolety. Umierającemu przekazano list od cara. „Drogi przyjacielu Aleksandrze Siergiejewiczu - pisał Mikołaj I - jeśli nie sądzone jest nam zobaczyć się na tym świecie, przyjmij moją ostatnią radę: postaraj się umrzeć jak chrześcijanin. O żonę i dzieci nie martw się, biorę ich pod swoja opiekę”[94] (list się nie zachował, jego treść odtworzył we wspomnieniach Konstantin Danzas). W ostatnich godzinach podawano mu opium. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Ciężko oddychać”[95]. Wedle rozpowszechnionej przez Danzasa legendy, „pani Puszkin powróciła do gabinetu w momencie jego śmierci... Natalia Nikołajewna Puszkin była pięknością. Ujrzawszy umierającego męża, rzuciła się do niego i upadła przed nim na kolana: gęste, ciemnoblond pukle rozsypały się na jej ramionach. W straszliwej rozpaczy wyciągnęła ręce do Puszkina, szturchała go i, szlochając, wołała: ‘Puszkinie, Puszkinie, żyjesz?!’. Pod wpływem tej sceny serce się krajało...”[96]. Sankt-Petersburg uwierzył jej łzom. To Moskwa im nie wierzy.
Puszkin zmarł 29 stycznia 1837 roku za piętnaście trzecia w dzień.
Nawet po śmierci nie zaznał pokoju. Uroczystości żałobne miały się odbyć w soborze Isaakijewskim („Natalia Nikołajewna Puszkin, z wielkim żalem informując o zgonie męża jej Dworu J. C. M. kamerjunkra Aleksandra Siergiejewicza Puszkina, który nastąpił 29-go dnia tego stycznia, uniżenie prosi o przybycie na nabożeństwo żałobne do soboru Isaakijewskiego [...] 1 lutego o 11 przed południem”[97]), ale na polecenie władz przeniesiono je do cerkwi Koniuszennej. Następnie ciało zmarłego poety przewieziono - trwało to trzy dni - potajemnie do klasztoru Swiatogorskiego w guberni pskowskiej i tam pochowano. Przybita żalem wdowa nie uczestniczyła w pogrzebie.
Zrobiono wszystko, aby zmarł jako wierny syn Cerkwi, lojalny obywatel i kochający mąż. Uznano, że tak będzie najlepiej. Chyba było. Na mocy dekretu cara wdowa miała otrzymywać 5000 rubli rocznej renty i 1500 rubli rocznie na każde z czworga dzieci[98]. Łącznie 11000 rubli. Jednorazowo Gonczarowa otrzymała 10000 rubli na pokrycie kosztów związanych z pogrzebem. Obiecano wykupienie zastawionego majątku, spłacenie wszystkich długów prywatnych i wydanie na koszt skarbu utworów zebranych zmarłego twórcy.
Tak niewielu zrozumiało istotę tragedii zmarłego poety (np. Jewgienij Baratynski pisał 5 lutego 1837 r. do Piotra Wiaziemskiego: „Dlaczego to było tak, a nie inaczej? Czyż jest to naturalne, żeby wielki człowiek, mający już swoje lata, zginął na pojedynku, jak nieostrożny chłopiec?”[99]), tak wielu współczuło przebywającemu w areszcie jego przeciwnikowi, któremu groziła kara śmierci przez powieszenie lub w przypadku ułaskawienia - degradacja i zesłanie na Kaukaz (Idalia Poletika do d’Anthèsa: „Wydaje mi się, że to wszystko co się wydarzyło - to jest sen, ale zły sen, żeby nie powiedzieć koszmar... Źle się czuję i będzie się Pan śmiać, gdy Panu powiem, że jestem chora ze strachu”[100]).
Jednak znany z gołębiego serca Mikołaj I ostatecznie postanowił: „[...] Heeckerena [d’Anthèsa – T. K.] za wyzwanie na pojedynek i zabójstwo kamerjunkra Puszkina pozbawić rangi i nabytego tytułu rosyjskiego szlachcica oraz zdegradować do stopnia szeregowca [...]”[101] (nakazano też deportację go z Rosji[102]), Danzasa za wyrażenie zgody na pełnienie roli sekundanta skazać na dwa miesiące twierdzy, „karygodny zaś czyn kamerjunkra Puszkina, podlegającego karze na równi z oskarżonym Heeckerenem, z uwagi na jego zgon puścić w niepamięć”[103]. Po wymianie listów między carem a księciem Wilhelmem Orańskim Heeckeren-starszy w niełasce, bez pożegnalnej audiencji, opuścił w marcu Petersburg i udał się do Hagi[104].
Puszkin umarł, ale inni żyli długo i szczęśliwie.
Po kilku latach w rodowej posiadłości męża Aleksandry Gonczarowej doszło do melancholijnego spotkania może jeszcze wciąż w sobie zakochanych i, jak pisze Anna Achmatowa, „[...] wdowa po Puszkinie długo spacerowała po parku z zabójcą swego męża [...]”[105]. Sądzę jednak, że wtedy dla Natalii znacznie ważniejsze było to, iż cieszyła się względami dworu (czy mówiąc dokładniej: cara). W 1843 roku pisała do brata: „Tej zimy rodzina cesarska okazuje mi szacunek i często przypomina sobie o mnie, dlatego zaczęłam więcej bywać. Uwaga, którą raczono mnie obdarzyć, wywołała we mnie uczucie żywej wdzięczności. Cesarzowa nawet okazała mi szacunek i poprosiła o mój portret do swego albumu”[106]. Zimą 1844 roku Gonczarowa zwróciła się do cara z prośbą o pomoc i otrzymała 25 tysięcy rubli na pokrycie długów.
Siedem lat po śmierci Aleksandra Puszkina już utulona w żalu wdowa wyszła za mąż za generała Łanskiego (16 lipca 1844 r.; wśród wielu ubiegających się o jej względy był także książę Piotr Wiaziemski, który pisał: „Jesteś Pani moim słońcem, moim powietrzem, moją muzyką, moją poezją”[107]). W przeddzień ślubu wysłała list do d’Anthèsa: „Jestem przekonana, że z Pana uczciwy człowiek, Georges, nie waham się więc ani chwili, by poprosić go o poświęcenie. Wychodzę za mąż, pragnę być dobrą i wierną żoną; mężczyzna, którego poślubiam, zasługuje na to, by być szczęśliwy – błagam, niech Pan spali wszystkie listy, jakie Pan ode mnie otrzymał, niech Pan zniszczy mój portret. Niech Pan uczyni to poświęcenie dla mojego bezpieczeństwa, w imię mojej przyszłości. Proszę Pana o to przez pamięć o tych kilku szczęśliwych dniach, które mu ofiarowałam. Skłonił mnie Pan do zastanowienia nad własnym życiem, nad prawdziwym przeznaczeniem kobiety. Chyba nie chce Pan zniszczyć swego dzieła uniemożliwiając mi powrót na właściwą drogę – proszę do mnie nie pisać, nie mogę otrzymać ani jednej linijki, która nie nadawałaby się do przeczytania przez mojego męża. Niech Pan będzie szczęśliwy tak bardzo, jak tego pragnę, niech Pan zazna całego szczęścia, o jakim dla Pana marzyłam i jakiego zrządzeniem losu nie mogłam Panu dać. Rozstaliśmy się na zawsze, może Pan być pewien, iż nigdy nie zapomnę, że dzięki Panu stałam się lepsza, że właśnie Panu zawdzięczam wszystkie dobre uczucia i rozsądne myśli, które pojawiły się dopiero wraz z poznaniem Pana... Jeszcze raz żegnaj, Georges”[108]. I podpis: Marie.
Złe języki twierdziły, iż podczas schadzek Mikołaja I z Natalią (już po śmierci autora Eugeniusza Oniegina), to Łanskoj czuwał nad bezpieczeństwem kochanków. We wspomnieniach Aleksandry Arapowej czytamy: „Ojciec mój poznał matkę na początku zimy 1840 r. W ciągu zimy jego wizyty stawały się coraz częstsze... [...] Oczekiwał wkrótce nominacji - miał zostać dowódcą pułku gdzieś na prowincji, co mogło w znacznym stopniu utrudnić wychowanie dzieci Puszkina. Nagle wypadło mu nieoczekiwane i rzec można niebywałe szczęście. Na znak wyjątkowej cesarskiej łaski przeniesiono go ze świty do lejbgwardyjskiego pułku kawalerii jako dowódcę. Szefem pułku był sam cesarz. Nowe przestronne mieszkanie i zapowiedź świetnej kariery poszerzyły możliwości Łanskiego - toteż nie odkładając sprawy oświadczył się mojej mamie”[109]. Do czworga dzieci z poprzedniego małżeństwa[110] dołączyły trzy córki: Aleksandra, Sofia, Jelizawieta. Liczna rodzina i związane z tym rozliczne kłopoty (chociażby materialne) sprawiły, że Natalia zapadła na zdrowiu (nerwica, zaczęła palić) i udała się na leczenie do Niemiec. Z Bonn pisała (8/20 lipca 1851) do mężczyzny, którego kochała - do męża: „Dzień dobry, mój wspaniały mężu. [...]. Bądź spokojny, twój skarb będzie u Ciebie 15-go, jestem kobietą, która dochowuje słowa”[111]. Na początku lat sześćdziesiątych wszystkie listy, jakie otrzymała od Puszkina (12 - jako narzeczona, 63 - jako żona) przekazała najmłodszej córce, Natalii. Zostały one ogłoszone przez Iwana Turgieniewa w 1878 roku w miesięczniku „Wiestnik Jewropy”. Publikacja wywołała ogromną polemikę. Jak zauważył jeden z badaczy, w korespondencji Gonczarowów po śmierci poety nazwisko Puszkina i sam pojedynek nigdy nie są przywoływane. Najważniejsza była dla nich pomyślność rodziny, a ta w rezultacie tragicznych wydarzeń (rozpętanych - ich zdaniem - przez zmarłego) została zniszczona. Krewni Natalii nigdy mu tego nie wybaczyli.
W 1836 roku Anna Kern zwróciła się do cara z prośbą o materialne wsparcie i otrzymała 2000 rubli, a mąż został zobowiązany do jej utrzymywania. A ona - może po raz pierwszy w życiu - naprawdę się zakochała. W młodszym o dwadzieścia lat artylerzyście. Jej wybrankiem został daleki kuzyn, kadet Aleksandr Markow-Winogradski, któremu trzydziestodziewięcioletnia Anna urodziła syna. Zmarł generał i wdowa w 1842 roku zalegalizowała swój związek z młodym kochankiem. To była wielka miłość - wychodząc za podporucznika utraciła prawo do dożywotniej emerytury po generale. Nie powodziło im się najlepiej. On zrezygnował z kariery wojskowej i został nauczycielem, ona nadal była ciekawa ludzi. Spotykała się z Fiodorem Tiutczewem, Pawłem Annienkowem, Iwanem Turgieniewem. Ten ostatni pisał: „Wieczór spędziłem u niejakiej m-me Winogradskiej, w której był kiedyś zakochany Puszkin. [...]. W młodości musiała być bardzo ładna i teraz jeszcze, przy całej swojej poczciwości (mądra nie jest), zachowała zwyczaje kobiety przyzwyczajonej się podobać. Listy, które pisał do niej Puszkin strzeże jak świętość [...]. Będąc na miejscu Puszkina nie pisałbym do niej wierszy”[112]. W styczniu 1879 roku, w wieku 59 lat, zmarł Aleksandr Markow-Winogradski. Cztery miesiące później, mając 79 lat, zmarła Anna (zgodnie ze złośliwą regułą Stanisława Wasylewskiego: „Ukochani przez bogów umierają młodo, ale ukochane przez poetów żyją zazwyczaj długo”[113]). W ostatnich latach utrzymywała rodzinę sprzedając listy Puszkina. Po 5 rubli za sztukę.
D’Anthès za panowania Ludwika Filipa I został mianowany przez niego senatorem, podejmowano go również na dworze Napoleona III. Założył Paryskie Towarzystwo Gazownicze, którego dyrektorem pozostał do śmierci. Był kawalerem, a następnie komandorem Legii Honorowej. Pozostawił po sobie znaczny majątek. Umierając nie wiedział, że jego nazwisko za sprawą zabitego zazdrosnego męża w dalekiej Rosji wejdzie na trwałe do historii literatury.
W 1844 roku (wedle innych źródeł dwa lata wcześniej) król Wilhelm II mianował Ludwika van Heeckerena ambasadorem Królestwa Niderlandów w Wiedniu. Austriacy mogli podziwiać jego błyskotliwy umysł przez trzydzieści lat. O ile wiem, baron tym razem nikogo nie adoptował. A po powrocie do Paryża (1875) zamieszkał u swego ukochanego syna.
A postromantyczna Rosja żyła kolejnym apokryfem. Po Słowie o wyprawie Igora i Pieśniach Osjana wybrańcy czytali i kopiowali z myślą o przyjaciołach rękopis, którego autorstwo przypisywano Danzasowi: „Jestem przesądny, ale tym razem dlaczegoś nie miałem wątpliwości, co do finału pojedynku. A.[leksandr] S.[iergiejewicz] był mi znany jako wyborny strzelec. Była poza tym jeszcze jedna okoliczność rodząca moją pewność: w ostatnim czasie zaczął on cierpieć na wyjątkowo dużą dalekowzroczność, tak, że czytając i pisząc zmuszony był do korzystania z okularów, których się wstydził i nawet w swoim gabinecie chował je przed wzrokiem ciekawskich gości. Jednym słowem byłem pewien, ze jeśli będzie mu sądzone strzelać do znienawidzonego przeciwnika, to nie chybi. Zaczęli się zbierać. Zauważone przeze mnie drżenie rąk i nabrzmiała twarz pana d’Anthèsa wyraźnie wskazywały na burzliwie spędzony ostatni wieczór, a może też noc. To nie był najlepszy atut w pojedynku! D’Anthès wystrzelił; otóż właśnie, kula przeleciała niemal o arszyn od głowy A. S. i z sykiem zaryła się w śniegu. A. S. złośliwie się uśmiechnął, potem jego blada twarz stężała, strzelił... D’Anthès upadł na wznak, ale natychmiast podniósł się na nogi, Los chciał, by guzik, jeden z niezliczonych, zdobiących jego mundur kawalergarda, uratował to bezsensowne życie. Z uśmiechem fircyka d’Anthès wyciągnął rękę do Puszkina. Ale on z przekleństwem rzucił pistolet na ziemię i pobiegł do swego powozu[114]. Ruszyliśmy w drogę powrotną, jechałem za powozem A. S. Kiedy minęliśmy rogatkę, wydało mi się, że w powozie Puszkina rozległ się wystrzał. Pomyślałem, że to podrzuciło ekwipaż na kępie. Zatrzymaliśmy się przed domem A. S. On zwlekał z wyjściem z powozu. Podszedłem, chcąc mu pomóc. Twarz Puszkina była bledsza od marmuru, ręka, przyciśnięta do brzucha, była w krwi, pod nogami walał się kieszonkowy pistolet angielskiej roboty. ‘Powiedz, że to d’Anthès’ – cicho wyszeptał. Tak też zrobiłem”[115].
[1]D. Wawiłow, O. Usenko, Komentarze[w:] A. Puszkin, Listy, tłum. M. Toporowski, D. Wawiłow, Warszawa 1976, s. 43. Zob. też: S. M. Tołstoj, Driewo żyzni. Tołstoj i Tołstyje, Moskwa 2002, s. 82-88.
[2]W. Wieriesajew, Puszkin żywy. Wybór autentycznych relacji, tłum. A. Sarachanowa, wybór, wstęp i przypisy R. Łużny, Kraków 1978, s. 305. Żona Dmitrija Naryszkina była kochanką cara Aleksanda I. W Rosji anonim opublikowano po raz pierwszy już w 1880 roku, ale dopiero pół wieku później zwrócono uwagę na to, że jego treścią mogły się poczuć urażone trzy osoby: Puszkin, jego żona i Mikołaj I (obraza majestatu – półbogu przypisano ludzkie słabostki). Zob.: N. Ejdelman, O gibieli Puszkina (Po nowym matieriałam), „Nowyj mir” 1972, nr 3, s. 203.
[3]A. Achmatowa, Śmierć Puszkina [w:] tejże, Mój Puszkin, tłum. R. Przybylski, Warszawa 1976, s. 121
[4]J. Łotman, Teatr i teatralność w kulturze początku XIX wieku[w:] Semiotyka dziejów Rosji, wybór i przekład B. Żyłko, Łódź 1993, s. 240. Zob. też: J. Ławrientiewa, Swietskij etikiet puszkinskoj pory, Moskwa 1999.
[5]J. Tynianow, Puszkin, tłum. C. Jastrzębiec-Kozłowski, K. Latoniowa, Warszawa 1961, s. 608. Sam Puszkin w liście do Pawła Mansurowa (27 października 1819) pisał: „Każdego ranka skrzydlata dziewoja leci na próbę koło okien naszego Nikity i jak dawniej podnoszą się na jej widok wszystkie teleskopy - - - [...]. Wszystko po staremu; szampana, chwała Bogu w bród – aktorek także – więc to pierwsze się pije, a te drugie - - - - - - - amen, amen. Tak też być powinno. Juriew ma, chwała Bogu, porządnego - - - - - - - mnie się zaczyna malutki, dobre i to. [...]. Tolstoy chory – nie powiem na co – już i tak dosyć - - - - - - w moim liście”. A. Puszkin, op. cit., s. 16. Dalej w tekście zasadniczym: L. Cytowany tu list (oraz wiele innych) został w druku okaleczony przez redaktorów wydania rosyjskiego (czy raczej: radzieckiego) i w ślad za nimi polskiego – usunięto leksykę obsceniczną, którą poeta (zwłaszcza relacjonując swoje życie erotyczne) tak chętnie się posługiwał. Wszystkie ingerencje w tekst Puszkina zaznaczyłem tak, jak to uczyniono w publikacji firmowanej przez Akademię Nauk ZSRR: A. Puszkin, Pis’ma [w:] tenże, Połnoje sobranije soczinienij w diesiati tomach, t. 10, Izd. „Nauka”, Moskwa 1966. Na marginesie warto zauważyć, że w dziewiętnastowiecznym Petersburgu mieszkało znacznie więcej mężczyzn niż kobiet (np. w 1837 roku, roku śmierci Puszkina, stanowiły one mniej więcej trzecią część mieszkańców stolicy) i tylko co piąty z nich był żonaty. Taka sytuacja sprzyjała oczywiście szerzeniu się prostytucji i innych zjawisk, które umownie można by nazwać paraprostytucją. Zob. W. Toporow, Pietierburgskij tekst russkoj litieratury. Izbrannyje trudy, Sankt-Pietierburg 2003, s. 32.
[6]W. Wieriesajew, op. cit., s. 37.
[7]Ibid., s. 45.
[8]Ibid., s. 49.
[9]Ibid., s. 51.
[10]Ibid., s. 138.
[11]Motywy biesiadne pojawiają się w dedykowanych im listach poetyckich. Por.: Ł. Kusiak, List poetycki. Z problemów genologicznych liryki Aleksandra Puszkina, Wrocław 1982.
[12]W. Wieriesajew, op. cit., s. 43-44.
[13]S. Wasylewski, O miłości romantycznej, Kraków 1958, s. 50.
[14]30 października 1816 roku Zofia Matusiewiczówna, nieszczęśliwie zakochana w księciu Adamie Jerzym Czartoryskim, zapisała w dzienniku: „Lubię Warszawę, bo tam najwięcej cierpiałam...” Opowieści dziewczęce. Ustępy z pamiętników młodych panien (1776-1866), opr. S. Wasylewski, Kraków 1957, s. 52.
[15]Cyt. wg: I. Cziżowa, „Duszy wołszebnoje swietiło...”, Sankt-Pietierburg 1997, s. 38.
[16]Zob.: L. Arinsztejn, Puszkin. Niepriczosannaja biografija, Moskwa 1999; tenże, Puszkin: „Widieł ja trioch cariej...”, Moskwa 1999.
[17]E. Dwojczenko, Życiei twórczość Puszkina w Besarabii [w:] Puszkin. 1837-1937, pod red. W. Lednickiego, t. I, Kraków 1939, s. 14.
[18]W. Wieriesajew, op. cit., s. 59.
[19]Cyt. wg: S. Wasylewski, op. cit., s. 42.
[20]Cyt. wg: Letopis’ żyzni i tworczestwa A. S. Puszkina. 1799-1826, sost. M. Ciawłowskij, Leningrad 1991, s. 359.
[21]Dwa wieki kobiet. Z Michelle Perrot rozmawia Robert Sołtyk, „Wysokie Obcasy” (dodatek do „Gazety Wyborczej”) 26 lutego 2000, nr 48(8), s. 29.
[22]Cyt. wg: M. Toporowski, Geniusz i caryzm. Rzecz o Puszkinie, Warszawa 1971, s. 31.
[23]B. Foster, M. Foster, L. Hadady, Miłość we troje. Ménagés à trois od starożytności po czasy współczesne, tłum. E. Abłamowicz, A. Smith, Warszawa 1999, s. 140.
[24]R. Gervaso, Casanova, tłum. H. Kralowa, Warszawa 1990, s. 225.
[25]Ibid., s. 145-146.
[26]Zob.: A. Tierc [A. Siniawskij], Progułki s Puszkinym [w:] tenże, Sobranije soczinienij w dwuch tomach, t. 1, Moskwa-SPb. 1992, s. 361; M. Zielińska, Puszkin i pojedynki (rozważania w 160 rocznicę śmierci poety), „Teksty Drugie” 1997, 1-2; J. Łotman, Rosja i znaki, tłum. B. Żyłko, Gdańsk 1999.
[27]Cyt. wg: Letopis’..., op. cit., s. 398.
[28]A. Wulf, Dniewnik[w:] Puszkin i jego sowriemienniki, wyp. XXI-XXII, Pietrograd 1915, s. 39. Zob. niezwykle interesujący artykuł: N. Puszkariewa, S. Eksztut, „Cherchez la femme!” Dniewniki A. N. Wulfa kak istocznik po istorii russkoj eroticzeskoj kultury naczała XIX w. [w:] „A sie griechi złyje, smiertnyje…” Lubow’, erotika i sieksualnaja etika w doindustrialnoj Rossii (X – pierwaja połowina XIX w.). Teksty. Issledowanija,izdanije podgotowała N. Puszkariewa, Moskwa 1999.
[29]D. Wawiłow, O. Usenko, op. cit, s. 158.
[30]Cyt. wg: ibid.
[31]A. Puszkin, Pis’ma, op. cit., s. 242. Na przytoczenie tego słowa (ujob) zdecydował się m. in. Josif Raskin w książce Encykłopiedija chuliganstwujuszczego ortodoksa (Moskwa 2003, s. 175). Zob. też: O. Dawydow, Załog biessmiertija. Żyzn’ i tworczestwo Aleksandra Puszkina w swietie scenarija unicztożenija Poeta [w:] „A sie griechi złyje, smiertnyje…”…, op. cit., s. 642.
[32]Cyt. wg: W. Lednicki, Mój Puszkinowski „Table Talk” [w:] Puszkin. 1837-1937, pod red. W. Lednickiego, t. II, Kraków 1939, s. 303.
[33]O jej salonie (ale też o wielu innych) zob.: M. Aronson, S. Riejsier, Litieraturnyje krużki i sałony, Sankt-Pietierburg 2001.
[34]Cyt. wg: Ł. Czeriejskij, Puszkin i jego okrużenije, Leningrad 1988, s. 355.
[35]Cyt. wg: I. Cziżowa, op. cit., s. 233.
[36]S. Wasylewski, op. cit., s. 197.
[37]Książe Aleksandr Trubieckoj, przyjaciel i towarzysz broni d’Anthèsa, pisał we wspomnieniach (1887): „Rzecz w tym, że były trzy siostry Gonczarowe: Natalia, która wyszła za Puszkina, nadzwyczaj piękna, ale też nadzwyczaj głupia; Jekatierina, z którą się ożenił d’Anthès i Aleksandra, bardzo brzydka, ale bardzo mądra dziewczyna”. Cyt. wg: P. Szczegolew, Duel i smiert’ Puszkina, Moskwa-Leningrad 1928, s. 424.
[38]Cyt. wg: I. Cziżowa, op. cit., s. 273.
[39]Cyt. wg: ibid. To właśnie wtedy ukształtował się pogląd - aktualny dla wielu do dziś - że artysta nie powinien się żenić. Coraz więcej wątpliwości zaczynała zresztą budzić sama instytucja małżeństwa. Por.: Georges Sand: „Z małżeństwem szczęście kobiety kończy się, a nie zaczyna” (cyt. wg: S. Wasylewski, op. cit., s. 23); Stanisław Wasylewski: „Miłość romantyczna nienawidzi małżeństwa” (S. Wasylewski,op. cit., s. 19); Georges Bataille: „[...] Małżeństwo i erotyzm najczęściej stoją w opozycji do siebie” (G. Bataille, Historia erotyzmu, tłum. I. Kania, Kraków 1992, s. 38); Czesław Miłosz: „Potem uważałem, że z [Teodorem] Bujnickim dzieją się złe rzeczy. Ożenił się, miał dzieci, prowadził żywot mieszczański” („Wstawać rano, pisać, a potem na jagody...”. Z Czesławem Miłoszem rozmawia A. Michnik, „Gazeta Wyborcza” 8-9 czerwca 1991, s. 9); Jacek Woźniakowski: „[...] okazuje się, że artyści nie powinni się nigdy wiązać na dłużej, cóż dopiero żenić [...], nie powinni, bo żony są zachłanne uczuciowo, a w dodatku ciągle potrzebują pieniędzy i nie znają się na sztuce” (J. Woźniakowski, Czy artyście wolno się żenić?, Warszawa 1978, s. 143).
[40]Cyt. wg: I. Cziżowa, op. cit., s. 274.
[41]W. Wieriesajew, op. cit., s. 206.
[42]Cyt. wg: W. Woroszylski, Kto zabił Puszkina, Warszawa 1983, s. 474-475.
[43]W. Wieriesajew, op. cit., s. 231.
[44]J. Ortega y Gasset, Pejzaż z łanią w tle [w:] tenże, Szkice o miłości, tłum. K. Kamyszew, Warszawa 1989, s. 146. W innym miejscu dodał jednak: „Jedynie głupcy i subiekci z drogerii kochają się w ‘uznanych pięknościach’. Przedstawiają się one jak pomniki publiczne, jak unikalne okazy, na które patrzy się przez chwilę i z odpowiedniej odległości. W ich obecności człowiek czuje się niczym turysta, a nie jak kochanek” (s. 141).
[45]M. Cwietajewa, Natalia Gonczarowa, tłum. W. Bieńkowska [w:] tejże, Dom koło starego Pimena, Warszawa 1971, s. 345.
[46]Ibid., s. 346.
[47]Ibid., s. 341.
[48]Ten wielokropek pochodzi od wydawców. Puszkin użył słowa „zadnica”, którego nie wiem, dlaczego nie znajdziemy w Wielkim słowniku rosyjsko-polskim (pod red. J. Wawrzyńczyka, PWN, Warszawa 2004), a które oznacza – jak tłumaczą słowniki języka rosyjskiego - „część tułowia człowieka poniżej pleców”. Stylistycznie zadnica jest zawarta między literackimi jagodicami (pośladkami) a wulgarną żopą (dupą). Najwłaściwsze polskie określenia to zapewne: tyłek, zadek.
[49]W. Wieriesajew, op. cit., s. 222.
[50]Cyt. wg: M. Toporowski, op. cit., s. 144.
[51]P. Szczegolew, Miłość w Rawelinie, tłum. A. Szymański, „Literatura na Świecie” 1979, nr 11, s. 159.
[52]Zob. np.: S. Abramowicz, Priedystorija posledniej dueli Puszkina. Janwar’ 1836 -janwar’ 1837,Sankt-Pietierburg1994.
[53]Opowieści..., op. cit., s. 20.
[54]Ibid., s. 15.
[55]Cyt. wg: I. Cziżowa, op. cit., s. 5.
[56]I. Obodowskaja, M. Diemientiew, Wokrug Puszkina. Nieizwiestnyje pis’ma N. N. Puszkinoj i jejo siestior J. N. i A. N. Gonczarowych, Moskwa 1978, s. 119.
[57]Zob.: P. Szczegolew, Duel..., op. cit., s. 18 i nast.
[58]Cyt. wg: W. Woroszylski, op. cit., s. 495.
[59]W. Wieriesajew, op. cit., s. 293.
[60]Cyt. wg: S. Chrustalow, Wtoraja ledi Sankt-Pietierburga prigoworiła Puszkina, „Ogoniok” 1998, nr 42, s. 59.
[61]Znamienny zapis pojawił się w dzienniku Puszkina: „O tym, że d’Anthes oddaje się grzechowi sodomskiemu dowiedziałem się w świecie pierwszy i z radością uczyniłem tę nowinę własnością towarzystwa. Dowiedziałem się o tym od dziewek z burdelu, w którym bywał. Opowiedziały mi w sekrecie, jako ich wiernemu przyjacielowi, że d’Anthes płacił im duże pieniądze za to, żeby po kolei lizały mu srakę, która była rozerwana i krwawiła dokładnie tak, jak u moich kurew, kiedy je bezlitośnie jebano w dupę. Kiedy Heeckeren go usynowił, wtedy już nikt nie miał wątpliwości”. Cyt. wg: W. Kirsanow, Gołubyje wokrug Puszkina, http://www.az.gay.ru/articles/articles/dantes.html.
[62]Cyt. wg: W. Woroszylski, op. cit., s. 496-497.
[63]Cyt. wg: ibid., s. 497-498.
[64]Poslednij god żyzni Puszkina. Pieriepiska - Wospominanija - Dniewniki, sostawlenije, wstupitielnyje oczerki i primieczanija W. Kunina, Moskwa 1989, s. 93. Zdaniem Anny Achmatowej: „Ani Żukowski [...], ani Wiaziemski [...], ani [...] sam Puszkin [...] nie wierzyli w miłość d’Anthèsa. Wierzyła w nią tylko Natalia Nikołajewna i damy z wyższego towarzystwa [...]”. A. Achmatowa, op. cit., s. 109-110.
[65]Poslednij..., op. cit., s. 627.
[66]Ibid., s. 170-171. Podobno już po śmierci męża Natalia wyznała „[...] klęcząc przed świętymi obrazami, że przyjmowała jego [d’Anthèsa - T. K.] adorację w tej mierze, w jakiej tolerowały tego rodzaju flirty ówczesne salonowe obyczaje, choć znając podejrzliwość męża powinna była zachować większą ostrożność”. W. Wieriesajew, op. cit., s. 354.
[67]Poslednij..., op. cit., s. 307-308.
[68]Ibid., s. 305.
[69]Ibid., s. 611.
[70]Ibid., s. 348.
[71]I. Obodowskaja, M. Diemientiew, op. cit., s. 133.
[72]Poslednij..., op. cit., s. 55.
[73]Ibid., s. 87.
[74]Ibid., s. 48.
[75]Z. Łapiński, Życie i twórczość czy dwie twórczości [w:] Biografia – geografia - kultura literacka, red. J. Ziomek, J. Sławiński, Wrocław 1975, s. 136-137.
[76]Poslednij..., op. cit., s. 329.
[77]Stiełła Abramowicz (op. cit.) uważa, że jest to jedynie niczym nie potwierdzona anegdota.
[78]Zob.: L. Arinsztejn, Puszkin. Niepriczosannaja..., op. cit.
[79]J. Litwin, Czerwonnyj walet, „Ogoniok” 2000, nr 5. Hrabia Brunow (alias Brunnow), syn niemieckiego pastora, w latach 1823-1826 był urzędnikiem do specjalnych poruczeń M. Woroncowa i wtedy poznał Puszkina. Zwieńczeniem jego kariery było stanowisko ambasadora rosyjskiego w Anglii. Znany był z programowego cynizmu, wysoko ceniono jego perfekcyjną znajomość języka francuskiego i umiejętności kaligraficzne.
[80]K. Zawodziński, Puszkin po amerykańsku [w:] Puszkin. 1837-1937, pod red. W. Lednickiego, t. II, op. cit., s. 54. Zob. także: E. Giersztejn, Kak eto słucziłos’, „Woprosy litieratury” 2000, mart-apriel.
[81]A. Kuzniecowa, Moja Madonna, tłum. M. Wierzbicka, Warszawa 1987, s. 90.
[82]I. Obodowskaja, M. Diemientiew, op. cit., s. 217.
[83]Ibid., s. 227.
[84]Ibid., s. 248.
[85]Poslednij..., op. cit., s. 375.
[86]Cyt. wg: S. Abramowicz, op. cit., s. 170.
[87]I. Obodowskaja, M. Diemientjew, op. cit., s. 254.
[88]B. Foster, M. Foster, L. Hadady, op. cit., s. 139.
[89]Poslednij..., op. cit., s. 508.
[90]W. Wieriesajew, op. cit., s. 336.
[91]Ibid., s. 336.
[92]Ibid., s. 340.
[93]Ibid., s. 339.
[94]Poslednij..., op. cit., s. 456.
[95]W. Wieriesajew, op. cit., s. 352.
[96]Poslednij..., op. cit., s. 494.
[97]Ibid., s. 567.
[98]O dalszych ich losach zob.: W. Rajewskij, Priedki i potomki Puszkina i Tołstogo, Krasnodar 1999.
[99]Cyt. wg: A. Tierc [A. Siniawskij], op. cit., s. 362.
[100]Cyt. wg: N. Kastrikin, Nieczistaja sowiest’ stoit połacza, „Litieraturnaja gazieta” 1995, nr 22, s. 6.
[101]W. Wieriesajew, op. cit., s. 370.
[102]W ślad za nim wyruszyła wierna żona. We Francji Jekatierina przeszła na katolicyzm, urodziła czworo dzieci. Przyczyną śmierci (15 października 1843 r.) była tzw. gorączka połogowa.
[103]W. Wieriesajew, op. cit., s. 370.
[104]Książę Wilhelm Orański (nb. szwagier cara) był w tym czasie regentem sprawującym rządy w imieniu chorego ojca, króla Wilhelma I. Jako Wilhelm II wstąpił na tron w roku 1840 i panował dziewięć lat. Kilka dni po śmierci Puszkina Mikołaj I pisał do Anny Pawłowny, swojej siostry: „Powiedz, proszę, Wilhelmowi, że obejmuję go i że w tych dniach napiszę do niego, muszę go poinformować o pewnym tragicznym wydarzeniu, które położyło kres życiu osławionego Puszkina, poety; ale to nie znosi ciekawości poczty”. Cyt. wg: N. Ejdelman, op. cit., s. 206.
[105]A. Achmatowa, op. cit., s. 114. Poetka przypomina również, iż mali synowie Puszkina odwiedzali „wujka Georgesa”; tego, który „zabił tatusia” (Oncle Georges a tué papa). W tym też zamku, znajdującym się na terenie dzisiejszych Węgier, Aleksandra Gonczarowa-Friesenhoff zmarła w 1891 r.
[106]Cyt. wg: S. Abramowicz, op. cit., s. 215.
[107]Cyt. wg: W. Rajewskij, op. cit., s. 157.
[108]Cyt. wg: V. Fédorowski, Miłosny trójkąt po rosyjsku, tłum. J. Kluza, Łódź 2003, s. 81.
[109]W. Wieriesajew, op. cit., s. 376-377.
[110]Maria (ur. 19 maja 1832 r.) w 1860 r. wyszła za mąż za oficera gwardii konnej Leonida Gartunga (1832-1877), jej mąż (niewinnie oskarżony o defraudację) popełnił samobójstwo, nie miała dzieci, zm. 7 marca 1919 r. w Moskwie; Aleksandr (ur. 6 czerwca 1833 r.) był oficerem (początkowo w pułku dowodzonym przez ojczyma), do rezerwy przeszedł jako generał-liejtnant w 1891 r., ożenił się w 1856 roku z kuzynką ojczyma Sofią Łanską (1838-1875, mieli jedenaścioro dzieci), po śmierci Sofii powtórnie się ożenił (1883) – z Marią Pawłową (1852-1919, mieli dwoje dzieci), zm. 19 lipca 1914 r.; Grigorij (ur. 14 maja 1835 r.) podobnie jak brat trafił do pułku ojczyma, podał się do dymisji w 1865 r., osiadł w Michajłowskoje, był zafascynowany sadownictwem, w 1883 r. ożenił się z Warwarą Mielnikową (1855-1935, nie mieli dzieci), w 1899 sprzedał rodową posiadłość skarbowi państwa (powszechnie nalegano na założenie w rodzinnym domu muzeum), zm. 15 sierpnia 1905 r.; Natalia (ur. 23 maja 1836 r.), w 1853 r. wyszła za mąż za pułkownika Michaiła Dubelta (1822-1900), w 1862 opuściła męża i wyjechała do ciotki na Węgry (rozwód 1868), zawarła małżeństwo morganatyczne z księciem Nikolausem Wilhelmem von Nassau (1832-1905), została hrabiną von Merenberg, z nowym mężem miała troje dzieci, zmarła 10 marca 1913 roku w Cannes w domu swojej córki.
[111]W głubinie duszy takaja pieczal... Pis’ma N. N. Puszkinoj-Łanskoj k P. P. Łanskomu. „Nasze nasledije” 1990, III, s. 98.
[112]Cyt. wg: J. Biezielanskij, Wiera, Nadieżda, Lubow’... Żenskije portriety, Moskwa 1998, s. 63.
[113]S. Wasylewski, op. cit., s. 53.
[114]W oryginale wozok, czyli rodzaj krytego powozu na płozach.
[115]Cyt. wg: Ch. Borchies [J. Borges], Gienialnyj striełok, http://www.xyz.org.ua/litera/borges/pushkin_borges.html.
Komentarze
Prześlij komentarz