Nauczyłam kobiety mówić (Anna Achmatowa)
"Nauczyłam kobiety mówić" (Anna Achmatowa) [w:] T. Klimowicz, Pożar serca. 16 smutnych esejów o miłości, o pisarzach rosyjskich i ich muzach, Wrocław 2005. /
Tadeusz Klimowicz
/
„Nauczyłam kobiety mówić”
(Anna Achmatowa)
Osoby:
· Anna Achmatowa, właściwie: Gorenko (1889-1966) - Poetka.
· Nikołaj Gumilow (1886-1921) - Poeta (akmeista). Pierwszy mąż (1910-1918) Anny Achmatowej.
· Lew Gumilow (1912-1992) – Orientalista, historyk. Syn Anny Achmatowej i Nikołaja Gumilowa.
· Władimir [Woldemar] Szylejko (1891-1930) – Asyriolog. Drugi mąż (1918-1926) Anny Achmatowej.
· Nikołaj Punin (1888-1953) - Historyk sztuki. Grażdanskij muż (1922-1938) Anny Achmatowej.
· Michaił Łozinski (1886-1955) - Poeta (członek akmeistycznego „Cechu Poetów”), tłumacz, sekretarz miesięcznika „Apołłon”.
· Nikołaj Niedobrowo (1882-1919) – Poeta, krytyk literacki. Kochanek Anny Achmatowej.
· Boris Anrep (1883-1969) – Malarz, poeta. Kochanek Anny Achmatowej.
· Arthur Lourié [Artur Łurie], właściwie: Naum Łuria (1891-1966) - Kompozytor i pianista (uwielbiał grać na cztery ręce z Michaiłem Kuzminem). Łamacz serc niewieścich. Kochanek Anny Achmatowej. Od 1922 roku przebywał na emigracji.
· Aleksandr Błok (1880-1921) - Poeta i dramaturg symbolistyczny.
· Władimir Garszyn (1887-1956) – Lekarz, uczony. Przedostatnia miłość Anny Achmatowej
· Sir Isaiac Berlin (1909-1998) – Wybitny angielski filozof, socjolog, literaturoznawca. Ostatnia miłość Anny Achmatowej.
Widmo krążyło po dwudziestowiecznym świecie, widmo seksu.
Na początku stulecia zrobiono wszystko, żeby zwalczyć tę chorobę.W Stanach Zjednoczonych ustalono, że damskie stroje kąpielowe powinny sięgać co najmniej trzy cale poniżej kolan, męskie – osiem cali poniżej krocza[1]. W 1908 roku niewinne czytelniczki pisma „Ladies’ Home Journal” zostały pouczone, jak właściwie się zachować w najtrudniejszych nawet sytuacjach damsko-męskich:„Pytanie. Jeśli młody człowiek skradnie dziewczynie całusa, to co powinna ona zrobić? Odpowiedź: Powinna okazać swoje niezadowolenie w pełen godności sposób, który nie pozostawi mu żadnych wątpliwości co do jej opinii w tej sprawie. Ma ona powód do niezadowolenia, ponieważ na zbyt wiele sobie pozwolił”[2]. A jeśli już dochodziło do tego najgorszego, po ślubie oczywiście, to młoda mężatka z Wysp Brytyjskich odczuwała przypływ uczuć patriotycznych, ponieważ miała w pamięci życzliwą radę królowej Wiktorii (1901): „Leż spokojnie i myśl o Anglii”[3].
W znacznie gorszej sytuacji znalazły się Rosjanki, które nie znały przecież ustaleń z plaż amerykańskich, nie czytywały „Ladies’ Home Journal” i z oczywistych powodów nie chciały wspierać konkurencyjnego imperium, a na dodatek były zahipnotyzowane przez Rasputina. Wszystkie wątpliwości musiały rozstrzygać samodzielnie, wsłuchując się w samotności w głos rozdygotanego serca.
Jak ta bohaterka opowieści wigilijnej. Tego właśnie dnia - w 1903 roku - początkujący poeta Nikołaj Gumilow spotkał przypadkiem na przedświątecznych zakupach w znanym petersburskim sklepie „Gostinyj Dwor” początkującą kobietę Annę Gorenko. Jeszcze tej samej zimy i już nieprzypadkowo spotkali się na ślizgawce w Carskim Siole[4]. Jej piruety przyprawiły go o zawrót głowy, ale nie dał się ponieść emocjom i z wyznaniami miłosnymi postanowił zaczekać na debiutancki tomik swoich wierszy. To miał być argument, któremu nie powinna się była oprzeć nawet najlepsza i najbardziej niedostępna łyżwiarka. Dwa lata później wydał za pieniądze rodziców Drogę konkwistadorów, opiewającą ekscytującego macho eksplorującego egzotyczne pejzaże i emablującego egotyczne piękności. Nadeszła więc pora oświadczyn. Señor Nikołaj Stiepanowicz starannie wybrał miejsce schadzki z niczego niepodejrzewającą szesnastoletnią señoritą Anną Andriejewną: Carskie Sioło, park, pod starym dębem. Przyszła. Poprosił ją o rękę. Odmówiła. Odeszła. Za nic mając jego, jego bohaterów, jego scenariusz, jego scenografię i dwa wieki literatury europejskiej, w której dobrze wychowana panna w podobnej sytuacji wypowiadała to swoje: „Tak”, „Yes”, „Oui”, „Si”, „Ano”, „Ja” (a może przytupując obcasikami: „Jawohl”, tego akurat nie jestem pewien) lub cyryliczno-głagoliczne: „Да”. Wyszła z parku, ale nie odeszła z jego życia. Spotkają się jeszcze nie raz i wspólnie wypracują model zachowań obowiązujący przez kilka lat z akceptowaną przez oboje sekwencją zdarzeń: on – co jakiś czas będzie się oświadczał (co najmniej sześć razy), ona – będzie mówiła: „Nie” (co najmniej pięć razy), on – będzie popełniał kolejne samobójstwo (co najmniej cztery razy). W przerwach między oświadczynami a zadawaniem sobie śmierci będzie podróżował. Żeby zabić rozpacz pod palącym słońcem Abisynii i Egiptu. Żeby zapomnieć, że ONA nie jest z nim. Aż wreszcie, kiedy usłyszy upragnione: „Tak” i poślubi ją, to nadal będzie podróżował. Teraz, żeby zapomnieć, że ona jest z nim. Bo tylko dziewiętnastowieczna opowieść wigilijna miała wpisany w swój porządek happy End, w dwudziestowiecznej, komiksowej - już nic się nie zgadzało. Jin i yang tych dwojga młodych Rosjan zwłaszcza. I bilans ich uczuć też nie – Anna nigdy nie kochała Nikołaja.
W 1905 roku – roku pierwszych oświadczyn Gumilowa - jej rodzice się rozwiedli i przyszła poetka opuściła wraz z matką Carskie Sioło, by zamieszkać na jakiś czas najpierw u krewnych w Jewpatorii, a następnie (1906-1907) w Kijowie. Młoda Gorenko przeżywała wówczas największą miłość swego życia i przez trzy lata oczekiwała na jakiś znak życia od Władimira Goleniszczewa-Kutuzowa (1879-1934). W Jewpatorii podobno codziennie szła kilka wiorst na pocztę, by za każdym razem usłyszeć, że nie ma do niej listu i to pełne obojętności milczenie mężczyzny, którego kochała (ale który był z inną) doprowadziło ją w 1906 roku na skraj samobójczej rozpaczy. Na szczęście – dla niej i dla poezji rosyjskiej – próba była nieudana, a Anna, mieszkając już w Kijowie, odnalazła w szwagrze (mężu Inny, swojej starszej, dopiero co zmarłej siostry; 1883-1905) idealnego powiernika, spowiednika i terapeutę, przed którym epistolarnie się otworzyła, któremu przez kilkanaście miesięcy epistolarnie się zwierzała i który na kilka czy na kilkanaście miesięcy został odbiorcą jej epistolarnych łez. To wszystko dlatego, że Siergiej von Stein był niemal jej rówieśnikiem, cierpiał na empatię – więc rozumiał język złamanych serc – i, co najważniejsze, dobrze znał jej ukochanego. Dla Anny był zatem adresatem idealnym.
Większość z tych listów pozbawiona jest dokładnych dat i zakłopotani edytorzy podają orientacyjne (np.: „druga połowa 1906 roku”). Dla nadawczyni, która przeżyła koniec swojego świata, kalendarz z tą całą swoją juliańsko-gregoriańską uczonością stał się bezużytecznym rekwizytem. Dla niej istniał wówczas tylko transcendentny Czas Rozpaczy, a po nim nirwaniczny (ale tylko pozornie) Czas Pogodzenia Się Z Losem. Bohaterem pierwszych tekstów jest mężczyzna, którego ona wciąż kocha, ale który ją ignoruje; tych późniejszych (poczynając mniej więcej od lutego 1907 roku) – zakochany w niej mężczyzna, ale którego ona ani nie kocha, ani nie pożąda, ani też za nim nie tęskni: „[...] Do tej pory kocham W. G.-K. I w życiu nie ma nic, nic oprócz tego uczucia. Mam nerwicę serca od wzruszeń, ciągłej udręki i łez”[5] (dr. poł. 1906), „Wie Pan, kochany Siergieju Władimirowiczu, nie śpię już czwartą noc. To jest straszne, taka bezsenność. [...]. Siergieju Władimirowiczu, gdyby Pan widział, jaka jestem żałosna i niepotrzebna. Najważniejsze, niepotrzebna, nikomu, nigdy. Tak łatwo jest umrzeć. Czy opowiadał Panu Andriej [brat Anny – T. K.], jak w Jewpatorii wieszałam się na gwoździu i gwóźdź wyskoczył z wapiennej ściany? Mama płakała, było mi wstyd – w ogóle jest paskudnie”[6](dr. poł. 1906), „Sieriożo! Proszę mi przysłać zdjęcie G.-K. Proszę Pana ostatni raz, więcej, słowo honoru, nie będę”[7](styczeń 1907), „Wychodzę za mąż za przyjaciela mojej młodości Nikołaja Stiepanowicza Gumilowa. Kocha mnie już trzy lata i wierzę, że moim przeznaczeniem jest zostać jego żoną. Czy kocham go, nie wiem, ale wydaje mi się, że kocham. [...]. I oddałam mu swą rękę, a co było w duszy mej, wie tylko Bóg i Pan, mój wierny, drogi Sieriożo”[8](2 lutego 1907), „Mój Kola szykuje się, jak myślę, przyjechać do mnie – jestem szalenie szczęśliwa. Pisze do mnie niezrozumiałe słowa i chodzę z listem do znajomych i proszę o wyjaśnienie. [...]. On tak mnie kocha, że aż strach. Jak Pan myśli, co powie tatuś, kiedy się dowie o mojej decyzji? Jeśli się sprzeciwi mojemu małżeństwu, to ucieknę i wyjdę za Nicolasa po kryjomu”[9](luty 1907), „Gumilow – to moje Przeznaczenie i ja mu się pokornie oddaję”[10](11 lutego 1907).
Niektórzy twierdzą, że właśnie w lutym tamtego roku wytrwały adorator usłyszał upragnione „Tak” (przecież pisała: „wychodzę za mąż”, „oddałam mu swą rękę”); ja – sądzę, że było to co najwyżej: „No, nie wiem” albo „Być może”. Jedno jest pewne. Przy tej okazji, w przypływie szlachetnej szczerości, lojalnie uprzedziła starającego się o rękę, że nie jest już dziewicą. A on zaszokowany i zdruzgotany wyjechał przy najbliższej okazji do Francji, by popełnić tam serię samobójstw. Z utraconą (nie z nim!) niewinnością wyidealizowanej przez siebie kobiety nigdy się nie pogodził, ale - jak relacjonowała sama Achmatowa swemu sekretarzowi, Pawłowi Łuknickiemu (1900-1973) – dopiero kilkanaście lat później, już po rozwodzie, odważył się zapytać: „‘Kim był ten pierwszy i kiedy to było?!..’
Ja: ‘Powiedziała mu pani?’
AA (cicho): ‘Powiedziałam’...”[11].
Ale to wszystko, przypominam, było po. Natomiast wtedy, czyli przed, Gumilow – gdy już przetrawił bad news– w kwietniu 1908 roku ponowił oświadczyny i znów dostał kosza. Może w bardziej eleganckim opakowaniu, ale nie miało to już najmniejszego wpływu na jego decyzję o odejściu. Poczuł się zwolniony, jakby powiedział Waldemar Krzystek, z życia.
Wyjechał więc do Paryża, bo tam się umiera najromantyczniej, najodpowiedniej, najwłaściwiej, najładniej. Na początek zagrał w rosyjską ruletkę (1908) i wygrał (przegrał?) z Losem; wtedy wyjechał do jakiejś nadmorskiej miejscowości, żeby się utopić, ale czujna miejscowa ludność poinformowała żandarmerię o kręcącym się po okolicy włóczędze i został zatrzymany (1908); niezrażony powrócił do stolicy i otruł się (1908) – znaleziono go nieprzytomnego w Lasku Bulońskim. Ostatecznie rozczarowany Francją przeniósł się do Egiptu, gdzie w stołecznym ogrodzie botanicznym (tam pewnie w ramach starań o egzotyczne klimaty chuchają na Betulę; na Betulę nanę raczej, niż na Betulę verrucosę) zrobił to jeszcze raz. O swoich kairskich stanach i lękach napisał po dziesięciu latach w wierszu Ezbekie (tomik Ognisko, 1918):
Kobieta ta mnie niemal zamęczyła,
………………………………………
Nawet o śmierć prosiłem wtedy Boga
I sam myślałem, by mu pomóc w tym.
(tłum. P. Fast)
Gdy już zrozumiał, że pisana mu jest nieśmiertelność, to po odbyciu jeszcze jednej rutynowej rozmowy z Anną (czerwiec 1909 r.[12]) postanowił tym razem zapomnieć o niej inaczej. Miały mu w tym pomóc panie mniej toksyczne, wprawnie konsumujące męskie uczucia i o sercach otwartych na oścież. To właśnie wtedy, w 1909 roku, w życiu zdesperowanego Gumilowa pojawiła się Jelena Wasiliewa (z d. Dmitrijewa, 1887-1928; bardziej znana pod pseudonimem Cherubina de Gabriack). Poetka. Modernistyczna jak najbardziej. Z wszystkimi tego dla zakochanego mężczyzny konsekwencjami. Dla Nikołaja, wciąż jeszcze obolałego po wyznaniach Anny, świat znów się zawalił, kiedy zrozumiał, że nie ma wyłączności na miłość Jeleny (bo to już była Cherubina). Bał się nowej zdrady – więc był zazdrosny, kolejnego odrzucenia – więc był zazdrosny, skazy na męskiej reputacji – więc był zazdrosny, śmieszności – więc był zazdrosny. Dobrze wiedział, że ta zazdrość o de Gabriack czyni go śmiesznym i dlatego z zazdrości publicznie obraził panią Dmitrijewą-Wasiliewą. W jej obronie stanął wtedy inny poeta – ten, który za kilka lat będzie gościł Cwietajewą w Koktebelu - Maksimilian Wołoszyn. Po chwili panowie G. i W. uznali, iż dzieląca ich różnica zdań zasługuje na pojedynek, a oni – na sakralną Czarną Rzeczkę. Listopadowo-zimowy krajobraz nie zawiódł ich nadziei – przypominał tamten styczniowy i jak wtedy biel czarnorzeczkowego śniegu oczekiwała na czerwień krwi poety. Po drodze Wołoszyn z niejasnych powodów odprawił woźnicę w Starej Dieriewni i postanowił ostatnią wiorstę (ostatnie wiorsty?) pokonać pieszo. Już po chwili zgubił gdzieś w głębokim śniegu kalosz i uparł się, że musi go znaleźć. W poszukiwaniach towarzyszył mu dzielnie sekundant. Tymczasem punktualny Gumilow marzł w oczekiwaniu na przeciwnika, aż wreszcie zziębnięty i zniecierpliwiony ruszył w stronę Starej Dieriewni. Tam natknął się oczywiście na człowieka w jednym kaloszu i jak na gentlemana przystało zaoferował swoją pomoc, która została przyjęta z wdzięcznością. Na tym historia pojedynku się kończy.
Tak sztukę rosyjską okradziono z ciekawie zapowiadającego się nowego pejzażu z martwą naturą w tle.
Cztery dni później, 26 listopada 1909 roku, Nikołaj Gumilow na jakimś wieczorze literackim w Kijowie spotkał Annę Gorenko. Zaprosił ją do restauracji hotelu „Europejskiego” i tam – ot, żeby nie wypaść z wprawy - poprosił o rękę. A ona – z takim samym zaangażowaniem emocjonalnym, jak przed chwilą, gdy ją pytał, czy wypije drugą kawę - odpowiedziała: „Tak”. Stało się. Oświadczyny zostały przyjęte.
Do pełni szczęścia brakowało już mu tylko jednego „Tak” – rektora (narzeczony – wciąż jeszcze student – musiał uzyskać zgodę władz uczelni na zawarcie związku małżeńskiego), ale Magnificencja w przeciwieństwie do narzeczonej nie zwlekał. Ślub odbył się 25 kwietnia 1910 roku. Panna młoda nie wniosła posagu (jej rodzina zignorowała zresztą ceremonię zaślubin), więc pan młody „[...] od razu dał jej określoną kwotę pieniędzy na życie oraz założył na nią lokatę bankową w wysokości 2 tysięcy rubli; ‘chciałem, żeby ona czuła się niezależna i w pełni zabezpieczona’”[13].
Między nami mówiąc, Anna zapamiętała rok 1910 z innego powodu: wtedy – w trosce o dobre imię rodziny - swoje wiersze zaczęła podpisywać pseudonimem. Nastąpiło przeobrażenie Gorenki w Achmatową; doszło do metamorfozy niebrzydkiego kaczątka w jeszcze piękniejszego łabędzia.
W podróż poślubną nowożeńcy udali się do Paryża. Tam Anna – zdaniem Czułkowej[14] – zrobiła furorę, uwierzyła w siebie i zrozumiała, że może być obiektem pożądania. Na spacerach widywano ją najczęściej w białej sukni, białym, słomkowym kapeluszu o szerokim rondzie z długim, białym strusim piórem przywiezionym przez Gumilowa z Abisynii. „W Paryżu [...] – jak relacjonował Wołkowowi Josif Brodski – nadskakiwał jej nie tylko Modigliani. Także, we własnej osobie, sławny lotnik Blériot... Znasz tę historię? Nie pomnę już, gdzie tam w Paryżu obiadowali we trójkę: Gumilow, Anna Andriejewna i Blériot. Anna Andriejewna opowiadała: ‘Tego dnia kupiłam sobie nowe pantofelki, które były dość ciasne. Na czas obiadu zzułam je więc pod stołem. Potem wracam z Gumilowem do domu, zdejmuję pantofelki i w jednym z nich znajduję bilecik z adresem Blériota!’”[15].
Ale to nie dla lotnika, a dla malarza – ten talent, ten wdzięk, ta męska uroda Południa, która zniewala chłodne kobiety Północy – straciła głowę młoda mężatka. „Kiedy go pierwszy raz zobaczyłam – zwierzała się po wielu latach zaprzyjaźnionym paniom - pomyślałam od razu: jaki interesujący Żyd. A on też mówił (może kłamał?), że, gdy mnie zobaczył, pomyślał: jaka interesująca Francuzka”[16]. Wtedy – jak wszystko na to wskazuje – rzeczywiście jedynie o sobie myśleli, wymieniali się spojrzeniami i może bon motami, ale Achmatowa opuszczając Paryż nie była zmartwiona czy smutna – wiedziała, że przy najbliższej okazji wróci do mężczyzny, którego pragnie i z którym spędzi godzinę albo noc w jakimś tanim hoteliku. Bo tak zadecydowały jej hormony. Na pożegnanie Modigliani dla pewności włożył zapewne do jej walizy feremonową bombę zegarową, której tykanie odmierzało noce i dnie pozostałe do eksplozji ich ponownego spotkania.
Nowożeńcy powrócili do Petersburga i przez chwilę było sielankowo-bezcieleśnie, jak w słusznie napisanym podręczniku przysposabiającym do życia w rodzinie. Kiedyś Anna późno się obudziła i siedzący od rana przy biurku Gumilow powiedział do niej Niekrasowem[17]:
Dzień biały wschodzi ponad stolicę,
Słodko śpi żona młoda, urocza,
Lecz się nie kładzie mąż bladolicy -
Ku pracy zwraca bezsenne oczy!
(N. Niekrasow, Masza, tłum. A. Rymkiewicz)
Jeszcze rozespana znalazła się natychmiast i odpowiedziała mu oczywiście Niekrasowem:
…i na czerwonym aksamicie
Pierwszego stopnia Anna leży
(N. Niekrasow, Poranek, tłum. P. Fast)
I tak odnajdywali cudzysłów na każdą okazję, i tak własne życie wymieniali na cudzy tekst, który za pierwszym razem brzmiał na pewno świeżo i zabawnie, a za drugim – pachniał już jesiotrem drugiej świeżości. Postmodernistyczne gry poetyckie stały się dla dwojga akmeistów substytutem erotycznej namiętności. Nieobecną miłość (wygasającą – do niej i nigdy nienarodzoną - do niego) zastąpili jej literackimi kreacjami, a własne teksty wyznań – cytatami. Za dużo było w nich tego, co Susan Sontag nazywała kampowaniem (kampem[18]), za mało – szaleństwa; za dużo – Bachelardowskiej wyobraźni poetyckiej, za mało (by znów przywołać panią S.) – wyobraźni pornograficznej[19].
Latem 1910 roku zamieszkali w Carskim Siole i tam dopiero by sobie pocytowali, ale 1 września Gumilow dołączył do ekspedycji, która wyruszyła do Abisynii, ponieważ
Lubił trzy rzeczy na tym świecie:
Śpiewy nieszporów, pawie w locie,
Wytarte mapy Ameryki.
Nie lubił, kiedy płaczą dzieci,
Herbaty z malinowym sokiem
I histerycznych kobiet krzyków
…A ja zostałam jego żoną.
(A. Achmatowa, Lubił trzy rzeczy na tym świecie…, 9 listopada 1910, tłum. P. Fast)
Wrócił po siedmiu miesiącach (25 marca 1911 roku) i wtedy ona wyjechała do Paryża. Sama. Do Amadeo, który nigdy nie uczestniczył w safari i nigdy nie zastrzelił lwa, ale był uwodzicielem wprowadzającym kobiety w życie bez gorsetu. Już po powrocie, już jesienią, już w Carskim Siole Achmatowa napisała przedrollingstonsową Sympathy for a Devil - Piosnkę o dniu pożegnania:
Tak bezradnie pierś stygła mi z chłodu,
Ale szłam, zda się lekko i żwawo.
Rękawiczkę, ot tak, bez powodu,
Z lewej ręki włożyłam na prawą.
I zdawało się, schodków tak dużo,
A wiedziałam, że tylko trzy były.
Klon zaszumiał w jesiennej wichurze.
Prosił: „Zejdźmy do wspólnej mogiły!
Mnie oszukał, czy słyszysz, los srogi,
Los niedobry i zmienny zarazem.”
Zawołałam: „Mój miły, mój drogi,
I mnie również. Umrzyjmy więc razem.”
Oto piosnka o dniu pożegnalnym.
Obrzuciłam dom ciemny spojrzeniem.
Tylko świece jaśniały w sypialnym
Obojętnie-żółtym płomieniem.
(A. Achmatowa, Piosnka o dniu pożegnania, tłum. L. Podhorski-Okołów)
Wcześniej przez kilka miesięcy miała nadzieję, że odmieniła Modiego (tak pieszczotliwie nazywała Modiglianiego) i że ją Modi potraktuje inaczej. „Czekałam na list – wyznała kiedyś - który nie przyszedł – nigdy nie przyszedł. Często widziałam ten list we śnie; rozrywałam kopertę, ale on albo był napisany w niezrozumiałym języku, albo ślepnę...”[20] Nigdy się już nie spotkali. Do Paryża poetka przyjechała po pięćdziesięciu latach.
Anna Achmatowa. Rysunek Amadeo Моdiglianiego. Po Modiglianim już nic nie było tak jak wcześniej – w 1911 roku jej serce przesiadło się z osobowego do ekspresu: na pierwszej stacji pojawiły się liryki dedykowane Michaiłowi Łozinskiemu, przyjacielowi męża z Cechu Poetów; na drugiej - w nocy z 22 na 23 grudnia popełnił samobójstwo nieszczęśliwie zakochany w poetce artylerzysta Michaił Lindeberg[21] (Anna skomentuje tę śmierć w październiku 1913 roku w wierszu Rzekł chłopiec: „Jakże to bolesne!”...). W każdym kochanku szukała odtąd Amadeo i każdy z nich musiał się zmierzyć z jego wzorcem niedoskonałości.
Kwiecień i maj 1912 roku Gumilowowie spędzili przykładnie razem we Włoszech – on czekał na kolejną wyprawę do Afryki, ona była w ciąży. 18 września urodził się Lew, którego wychowaniem zajęła się babcia (matka Nikołaja). Z Anną syn zamieszka dopiero w 1928 roku i nigdy jej nie wybaczy tych szesnastu lat.
Wiosną 1913 roku Gumilow wyruszył (jeszcze nie wiedział, że po raz ostatni) do swojej ziemi obiecanej. Po wyjeździe męża Anna odnalazła na jego biurku i przeczytała (jakież to smutne!) listy od Olgi Wysotskiej, która – jak się wkrótce okazało – za sprawą poety-globetrotterabyła w tak zwanym stanie błogosławionym (w październiku urodzi się Orest). „NS [Nikołaj Stiepanowicz – T.K.] – zwierzała się Achmatowa swemu eckermannowi Łuknickiemu - fizycznie nigdy nikomu nie był wierny, nie był do tego zdolny i nie uznawał tego za niezbędne”[22].
Cała kwintesencja życia małżeńskiego Anny i Nikołaja została zawarta w jego liście do niej z 9 kwietnia 1913 roku: „Całuj ode mnie Lewka (zabawne, pierwszy raz piszę jego imię) i ucz go mówić tata. Pisz do mnie przed 1 czerwca do Dire-Daouy (Dire-Daoua, Abissinie. Afrique), przed 15 czerwca do Dżibuti, przed 15 lipca do Port Saidu, potem do Odessy”[23]. Zarówno w tym, jak i w późniejszych tekstach nie znajdziemy wyznań miłosnych (zastępują je powszechnie przyjęte formułki grzecznościowe) – wszystkie liryczno-erotyczne konteksty i podteksty trafiały w tym czasie do listów pisanych do Jekatieriny Małkiny.
Anna nie rozpaczała i nie chciała być Penelopą. Wiosną 1913 roku poznała Nikołaja Niedoborowo i wywarła na nim – co było do przewidzenia – bardzo duże wrażenie. „Źródłem prawdziwych rozrywek – pisał oszołomiony do swego przyjaciela Borisa von Anrepa (on też wkrótce zapisze swój rozdział w życiu erotycznym pani A. A.) - służy mi Anna Achmatowa, bardzo utalentowana poetka [...]”[24]. To oni – Niedobrowo i von Anrep - zostaną głównymi adresatami liryki miłosnej Achmatowej z Białego stada, Dmuchawca, Anno Domini MCMXXI.
20 września 1913 roku powrócił z Afryki Gumilow i Anna pokazała mu znalezione na biurku listy. Oboje uznali, że jeszcze nie czas na formalne rozstanie, ale odtąd każde z nich będzie podążać własną drogą. „Wkrótce po urodzeniu się Lowy – opowiadała kilkanaście lat później - daliśmy sobie (z N. S. Gumilowem) milcząco pełną swobodę i przestaliśmy wzajemnie interesować się intymną stroną naszego życia”[25].
Na początek Nikołaj Stiepanowicz zaczął się nad wyraz skutecznie zalecać do Tani Adamowicz (siostry terminującego u niego poety Gieorgija), a Anna Andriejewna na przełomie lat 1913-1914 przeżyła zafascynowanie Aleksandrem Błokiem[26]. Z kilku niezależnych od niej przyczyn - platoniczne. O jednej wspomniała w liście do przyjaciółki Aleksandra Kublicka-Piottuch, uparcie ignorująca w życiu syna obecność Lubow Mendelejewej: „Wciąż czekam, kiedy Sasza spotka i pokocha kobietę niepokojącą i głęboką, a więc i delikatną... Jest taka młoda poetka, Anna Achmatowa, która do niego wyciąga ręce i byłaby gotowa go kochać. On się od niej odwraca, chociaż jest piękna i utalentowana, ale smutna. A on tego nie lubi...”[27] (marzec 1914).
Inni uznali, że w smutku jej do twarzy. 8 lutego 1914 roku Achmatowa na jakimś wieczorze poetyckim poznała obiecującego kompozytora i pianistę Arthura Lourié[28]. We troje (bo z nią był przecież Gumilow) przenieśli się do powszechnie znanego w kręgach bohemy kabaretu „Bezpański Pies” („Brodiaczaja sobaka”), a potem już tylko we dwoje (Gumilow się znalazł i wyszedł) spędzili resztę długiej petersburskiej nocy. Gdy wróciła nad ranem do domu, to zobaczyła czekającego na nią męża. Z twarzą zastygłą w grymasie dawno niewidzianej zazdrości. Prowadził w tym czasie równie intensywne życie – nazwijmy to - uczuciowe, ale tamtej nocy szczególnie mocno go zabolała jej erotyczna niezależność. Kilka miesięcy później, w czerwcu, jego zranione ego zaproponowało Annie rozwód[29]. Zgodziła się bez wahania, ale formalnie przestali być małżeństwem dopiero po wojnie (prawdopodobnie 5 sierpnia 1918 roku[30]). W sierpniu Gumilow zgłosił się na ochotnika do wojska. Jak Siergiej Efron, jak wszyscy sfrustrowani mężowie w Europie roku tysiąc dziewięćset czternastego.
W lutym 1915 roku, w wielki post, zdobywająca coraz większy rozgłos poetka poznała w domu Niedobrowo Borisa von Anrepa, który szykował się właśnie do wyjazdu na front. Wysoki don Juan, twórca interesujących mozaik i przeciętnych wierszy, kobiety porażał tajemniczym milczeniem (za którym kryła się nieskażona erudycją intelektualna pustka), restauracyjnymi szaleństwami, ale też dobrze rozwiniętym zmysłem praktycznym. Annie zapewne przypominał ojca[31]. Kiedy rok później przyjechał na urlop – zostali kochankami. Tym razem to ona – inaczej niż w małżeństwie – podniosła temperaturę związku i zachorowała na Borisa. W 1916 roku, w kolejnym przypływie gorączki miłosnej, przydarzył jej się nawet marny akrostych poświęcony kochankowi, ale wtedy najważniejsze były dla niej litery, które tworzyły dwa wodzące na pokuszenie słowa: BORIS ANREP[32].
Mniej w tym samym czasie, we wrześniu, pojawił się w Piotrogrodzie Gumilow, ale nie sądzę, żeby jego obecność została odnotowana przez żonę pogrążoną przecież w głębokim uczuciu do pana von. Nikołaj zresztą też nie myślał o podróży sentymentalnej do przeszłości, nazbyt był pochłonięty nowymi podbojami. Poznał wtedy między innymi Łarisę Reisner (1895-1926), w której podkochiwał się Osip Mandelsztam. Ona wybrała męża Achmatowej z jego heroiczną biografią (afrykańskie wyprawy, służba wojskowa, medale za odwagę), który skonsumował jej naiwność i niewinność w jakimś pokoju na godziny na ulicy Gorochowej, a potem powiedział, że gardzi kobietami godzącymi się na takie spotkania. Nie załamała się, nie odeszła od zmysłów, nie wstąpiła do klasztoru, nie próbowała nawet popełnić samobójstwa. To spotkanie ją zahartowało i nauczyło modliszkowatej bezwzględności w stosunkach z mężczyznami[33].
Rok 1917 zabrał Annie obu – tego kochanego i tamtego niekochanego. Luty (od razu) – Borisa, październik (po jakimś czasie) – Nikołaja. „Przeszedłem Newę po lodzie – pisał we wspomnieniach von Anrep - żeby uniknąć barykad przy mostach... Dobrnąłem do domu Sriezniewskiego, dzwonię, drzwi otwiera A. A. ‘To pan? W taki dzień? Oficerów wyłapują na ulicach’. – ‘Zdjąłem epolety’. [...]. ‘Będzie to samo, co było we Francji w czasie Wielkiej Rewolucji, albo będzie jeszcze gorzej’. – ‘Przestańmy o tym mówić’. Zamilkliśmy. Opuściła głowę. ‘Nie zobaczymy się więcej. Pan odjedzie’. [...]. Pierwszym pociągiem odjechałem do Anglii”[34].
Niemal w tym samym czasie znalazł się tam też Gumilow, który w 1916 roku rozpoczął uwieńczone sukcesem starania o przeniesienie do rosyjskiego korpusu ekspedycyjnego walczącego na froncie zachodnim. Jednak kraj opuścił dopiero po rewolucji lutowej i przez kilkanaście miesięcy krążył między Londynem i Paryżem. W 1918 roku poeta podjął niefortunną decyzję o powrocie do nowej, nieznanej Rosji. Achmatowa mieszkała wówczas u Walerii Sriezniewskiej i tam właśnie doszło do ostatniego spotkania Nikołaja i Anny. „Siedząc u mnie – wspominała gospodyni - w czerwono-ciemnym pokoju na dużym tapczanie, Anna powiedziała, że chce na wieki z nim się rozstać. Kola okropnie zbladł, pomilczał i powiedział: ‘Zawsze mówiłem, że jesteś wolna i możesz robić wszystko, na co masz ochotę’. Potem wstał i wyszedł”[35].
I niemal natychmiast się ożenił z Anną Engelhardt (1895-1942)[36]. „Jego drugie małżeństwo – pisała, nie kryjąc Schadenfreude, żona nr 1 – też nie było szczęśliwe. Wyobraził sobie, że Anna Nikołajewna to wosk, a okazało się, że to czołg. Miałam w młodości trudny charakter, bardzo broniłam swojej wewnętrznej niezależności i byłam bardzo rozpieszczona. Ale nawet moja świekra stawiała mnie potem za przykład Annie Nikołajewnie. Było to pospieszne małżeństwo. Kola był bardzo urażony, kiedy go rzuciłam, i ożenił się byle szybciej, z przekory. Przemieszkał z nią chyba ze trzy miesiące i wyprawił do swojej rodziny. To się jej nie spodobało, zażądała, aby sprowadził ja z powrotem. Zrobił to i od razu wyjechał na Krym. Jest to bardzo niedobra, swarliwa kobieta, a jemu marzyło się posłuszeństwo i uległość”[37].
Wkrótce został aresztowany, oskarżony (niesłusznie) o udział w spisku antybolszewickim i stracony. Jego ostatni, przedśmiertny romans miał na imię Irina, był bardzo młody i pobierał u niego lekcje poezji[38].
Jej wybór – chociaż z innych powodów – nie był dużo lepszy: w grudniu 1918 roku prawdopodobnie wyszła za mąż za wybitnego asyriologa Władimira Szylejkę. Poznała go siedem czy osiem lat wcześniej, pisał wtedy wiersze (podobno niezłe) i obracał się w kręgu Gumilowskiego Cechu Poetów. „W latach dziesiątych – wspominała Achmatowa – powstał swego rodzaju triumwirat: Łozinski, Gumilow i Szylejko. Z Łozinskim Gumilow grał w karty. Szylejko objaśniał mu Biblię i Talmud”[39]. Nowemu mężowi ofiarowała na początek Białe stado z patetyczną dedykacją („Mojemu słońcu. Anna”[40]) i na trzy lata (1918-1920) – jak się miało okazać - zamieszkała z nim w południowej oficynie pałacu Szeriemietiewów (Fontannyj Dom). To nie był dobry czas na miłość naukowca i poetki - oboje nie radzili sobie z głodną codziennością, uciążliwościami bytu czasów komunizmu wojennego, całą tą prozą życia. Kiedyś w jakiejś ankiecie Szylejko podał, że zna czterdzieści języków[41], ale w żadnym z nich - jak się okazało - nie znał zaklęć pozwalających zatrzymać przy sobie ukochaną.
Na uratowanie tego dziwnego związku zrodzonego z kaprysu kobiety nie miał zresztą szans najlepszy nawet poliglota. Miałby je jedynie egzorcysta - w roku 1919 Anna znów zaczęła się spotykać z Lourié. To co, że oszalały z zazdrości Szylejko, wychodząc z domu zamykał bramę na klucz (może tę, nad którą umieszczono jeszcze w czasach Piotra Wielkiego sentencję: Deus conservat omnia), skoro jego szczupła żona znała wszystkie dziury w ogrodzeniu (a niekiedy po prostu prześlizgiwała się pod nim). Za nim zaczynała się przestrzeń, gdzie panowała „wolność, wolność i swoboda” i tam czekał na nią Arthur ze swoją kochanką młodą, Olgą Glebową-Sudiejkiną[42]. To chyba wtedy rodził się wiersz, który zostanie napisany w 1921 roku i wejdzie do tomiku Anno Domini MCMXXI:
Nie chcę być drżeniem ni bólem nękana,
Kat – moim mężem, jego dom – więzieniem.
(A. Achmatowa, „Powolna tobie? Oszalałeś pewnie!...”,tłum. A. Ziemny)
W październiku 1920 roku Achmatowa otrzymała posadę bibliotekarki i związany z tym przydział na dwa pokoje. Przy pierwszej nadarzającej się okazji (nieobecność chorego męża) opuściła pałac, mężczyznę, który fatalnie wypadł w roli księcia i przeniosła się do nowej bajki. Jednak Szylejko nie sprawdził się również jako porzucony – po opuszczeniu szpitala przeprowadził się do żony na ulicę Siergijewską. Jeszcze nie chciał zrozumieć, że ktoś inny jest teraz jej słońcem, więc latem następnego roku otrzymał od niej egzemplarz Dmuchawca z dedykacją: „Szylejce – 25 lipca 1921 r.”[43] To było dawno zapowiadane pożegnanie. Tym razem pogodzony z losem asyriolog wyszeptał w czterdziestu językach: „C’est la vie!” albo zapłakał po francusku (jak papuga, a w zasadzie papug, Flaubert w balladzie Aleksandra Wertynskiego) i oddalił się w kierunku najbliższej biblioteki.
Anna Achmatowa i Woldemar Georg Anna Maria Szylejko. https://diletant.media/articles/45247896/A poetka na dobre rozpoczęła swoją podróż przez życie, swoją piotrotrogrodzka odyseję (która z czasem stanie się leningradzką, a jeszcze później leningradzko-moskiewską): jesienią 1921 roku zamieszkała wspólnie z Olgą i Arthurem na Nabrzeżu Fontanki (18, m. 28); potem – razem z Olgą (Lourié już wyemigrował) – przeniosła się na kilka miesięcy na ulicę Kazanską 3; jeszcze później (wciąż z przyjaciółką) pojawiła się na Nabrzeżu Fontanki 2 (gdzie znajduje się dziś muzeum poetki); a stamtąd już sama (Olga wyjechała za granicę) przeniosła się do służbowego mieszkania Szylejki na ulicy Chałturina (wcześniej: ul. Millionnaja, Mramornyj Dworiec).
Najszczęśliwsze były pierwsze miesiące. Glebowa-Sudiejkina uwielbiała Achmatową, więc chętnie dzieliła z nią nie tylko mieszkanie, ale również kochanka, który cieszył się już zasłużoną reputacją Casanovy. Wszystkie zainteresowane nim panie dobrze wiedziały, że Lourié jest kobieciarzem, odmieniały we wszystkich przypadkach słowo babnik, ale wzruszał je, ponieważ – jak to ujęła jedna z nich – z wrodzoną delikatnością troszczył się o wszystkie swoje kobiety[44]. Pozornie głos Anny niczym się więc nie różnił w chórze powtarzającym mantrę uwiedzionych i porzuconych: „Arthur jest dobry, ale to okropny kobieciarz [babnik]”[45] (dowiadując się o jego kolejnych zdradach – które on nazywał „casusami” - wykrzykiwała: „Tobie jest potrzebna tygrysica, a nie kobieta!”[46]); pozornie, ponieważ niewierności Arika (jak go pieszczotliwie nazywała) zawdzięczała nowe inspiracje artystyczne (to o ich związku mówi wiersz z 25 września 1921 roku Dołgim wzgladom twoim istomlonnaja... / Długim spojrzeniem twym umęczona…) i erotyczne (wyprawy z Olgą na wyspę Lesbos). To wspólne – coraz bardziej wspólne - życie we troje trwało do 1922 roku, do czasu podróży służbowej Lourié do Berlina. Wiedział, że pozostanie na emigracji, więc obie panie postanowił zabrać ze sobą. Wyjechał jednak sam. One zostały i uczyły się życia bez niego. Po romansie granym na sześć rąk - „dumka na dwa serca”. Po dwóch latach gnana tęsknotą Olga najpierw zdobyła paszport, a potem kupiła bilet do Berlina. Anna została. Po dumce na dwa – partia solowa na jedno serce i jedną nutę. Nostalgii. Pamięć serca poetki przywoła Glebową-Sudiejkinę w Poemacie bez bohatera.
Achmatowa nie opuściła kraju po pierwsze, ponieważ na początku lat dwudziestych nadeszło uznanie i zaczęto ją wymieniać w gronie najwybitniejszych poetów rosyjskich. Była głodna, jak większość rodaków i była nieporadna w zderzeniu z prozą życia, jak Cwietajewa, ale nie cierpiała – czego doświadczyło wielu innych twórców - na głód popularności. Odtąd wszystkie zakochane Rosjanki utożsamiały się z jej bohaterkami. Te niezakochane zresztą też. „Czytam Pani wiersze – pisała jedna z nich 30 marca 1921 roku - Różaniec i Białe stado. Moja ulubioną rzeczą jest ten długi wiersz o carewiczu. [...]. Białe stado Marina ukradła w pewnym domu i całe trzy dni chodziła szczęśliwa. [...]. Z wierszy Mariny poświęconych Pani wiem, że ma Pani syna Lwa. [...]. Ile ma teraz lat? Ja mam teraz osiem. Proszę nam przysłać list, twarz i wiersze. Kłaniam się Pani i Lwu. Pani Ala. Drewniana ikonka jest ode mnie, a malutka, wesoła – od Mariny”[47]. To był list oczywiście od Ariadny (Ali) Efron, córki Cwietajewej.
Achmatowa nie opuściła Rosji po drugie, ponieważ Lourié nie znaczył dla niej tyle, co Efron dla Cwietajewej (nie ten realny, ale ten przez nią wymyślony, wyobrażony i zmitologizowany); ponieważ Anna, inaczej niż Cwietajewa, nie chciała (nie mogła?) szaleńczo zatracać się w miłości i idealizować swoich kolejnych partnerów. Zawsze – po pierwszej gorzkiej lekcji odrzucenia przerobionej z Goleniszczewem-Kutuzowem – pozostawiała sobie margines bezpieczeństwa i swoje życiowe salto mortalewykonywała zawsze przypięta do liny; zawsze miała przygotowaną drogę odwrotu; zawsze mogła liczyć na dublerkę Marinę. Jej mężowie i kochankowie mogli zawsze liczyć na jej półzaangażowanie, półzakochanie, półoddanie, półwierność.
Achmatowa nie opuściła więc Rosji i nie podążyła za Lourié po trzecie wreszcie, ponieważ od jakiegoś czasu była zainteresowana historykiem sztuki Nikołajem Puninem[48], którego poznała jeszcze jesienią 1914 roku w pociągu jadącym do Carskiego Sioła. „[....] Jest dziwna i zgrabna – zapisał, niczego jeszcze nie przeczuwając, w dzienniku 24 października - chuda, blada, nieśmiertelna i mistyczna. Ma podłużną twarz z wyraźnie zarysowanym podbródkiem, wargi cienkie i chore, trochę zapadnięte, jak u staruszki albo nieboszczki [...], ma figurę histeryczki [...]. Jest mądra [...]. Ale jest nieznośna ze swoim pozerstwem [...]”[49].
Minęło niemal osiem lat od ich pierwszego spotkania, gdy w końcu sierpnia 1922 roku Anna Andriejewna napisała parę słów do Punina, które nim wstrząsnęły: „Nikołaju Nikołajewiczu, będę dziś w Zwuczaszczej Rakowinie. Proszę przyjść”[50]. Jeszcze nie zdążył ochłonąć po tym zaproszeniu (w końcu nie co dzień prosty krytyk sztuki-mężczyzna, bywa zauważany przez wschodzącą gwiazdę poezji-kobietę), a już nadeszło następne (początek września): „Kochany Nikołaju Nikołajewiczu, jeśli dziś wieczorem jest Pan wolny, to z Pańskiej strony byłoby nieskończenie miło, gdyby Pan nas odwiedził. Do zobaczenia. Proszę przyjść około 8, 9”[51]. Jeszcze wprawdzie do „nas”, ale już zaczyna go pieszczotliwie nazywać swoim Kocim-Chłopcem (Kotij-Malczik) i miesiąc później jest jego gościem w tak dobrze sobie znanym pałacu Szeremietiewów. Zresztą też w oficynie, ale tym razem w północnej.
To od początku była inicjatywa Achmatowej, to była jej gra i to ona ustalała jej reguły. Nie była oryginalna – na chwilę zapomniała o akmeistycznych kanonach życia i sztuki, z lamusa dekadentów wypożyczyła parę rekwizytów, parę replik, parę gestów przypisanych kobietom-modliszkom i przez parę lat dla potrzeb nowego związku wcielała się w jedną z nich. Po rozkochaniach w afekcie popełniła upragnione rozkochanie z premedytacją.
Po zaledwie kilku sierpniowo-wrześniowych tygodniach 1922 roku Nikołaj Punin przyjął zaproszenie na egzekucję: „Przyjaciółko moja droga, Anno, Ty wiesz, jak zrobiło się pusto po Twoim wyjściu - nie podjąłem walki z sentymentalnym pragnieniem napisania do Ciebie. Kocham Ciebie, najdroższa, kocham Cię”[52] (list, 19 października 1922), „Przez dwa dni An. była jakaś niespokojna, dręcząca się, przygnębiona; nie rozumiałem; myślałem, faktycznie: Boże Narodzenie, samotnie; sam zawsze w takie święta odczuwam samotność. Wczoraj, po długiej walce powiedziała nieswoim głosem: ‘Zdradziłam cię’. Potem płakała”[53] (dziennik, 10 stycznia 1923), „Potem usiedliśmy na sofie, An. [...] powiedziała wiele [...] czułych słów, czego zwykle nie robi. A następnie spytała: ‘Czy myślisz, że jestem ci wierna?’”[54] (dziennik, 17 lutego 1923), „Rozłąki nie chcę - wiedz o tym. Piszę tak, dobrze wiedząc, że to nie ode mnie zależy: Ty cierpisz, Tobie zaczęły ciążyć spotkania, dlatego tylko Ty możesz zadecydować, ale nie myśl, że nie biorę na siebie odpowiedzialności za rozłąkę, jeśli uznasz, że rozłąka - przyjmę; nigdy ani w myślach, ani w słowach nie znajdę powodu, żeby czynić Ci wyrzuty [...]”[55] (list, 20 marca 1923), „Nastały straszne dni”[56] (dziennik, 18 kwietnia 1923), „An., wołam Cię”[57] (dziennik, 3 czerwca 1923), „An., jeszcze raz - wołam Cię”[58] (dziennik, 5 czerwca 1923).
Tym drugim mężczyzną - z którym Achmatowa Punina „zdradzała”, dla którego była „niewierna” Puninowi, dla którego od Punina chciała odejść, odchodziła, odeszła, ale wróciła - był Michaił Zimmerman (?- 1928). Latem 1923 roku Nikołaj Nikołajewicz – jak na uczonego przystało – jest świadom całej tej sytuacji, jest w stanie ją opisać, przeanalizować i zdefiniować, ale panująca do niedawna inflacja zaatakowała także jego uczucia, więc skoro kiedyś płacił pięćdziesiąt milionów rubli za bilet tramwajowy, to teraz gotów jest zapłacić każdą cenę za możliwość spotykania się z kobietą, którą kocha. „Dziś było tak. – zanotował w dzienniku 8 lipca 1923 roku - An. jadła u mnie obiad. [...] Jak zawsze zapytała mnie: ‘Kiedy Pan przyjdzie?’ Odpowiedziałem: ‘Kiedy Pani zechce’. An. mówi: ‘No, choćby jutro [...]. Nie, jutro niech Pan popracuje na chwałę Bożą, a może we wtorek’. [...]. Uśmiechnąłem się: ‘Między trzecią a czwartą we wtorek...’ Nie kocha i nigdy nie kochała, więcej: nie może kochać, nie umie. I straszna myśl zrodziła się u mnie: jestem jej potrzebny jako jeszcze jedno widowisko, przy czym widowisko o szczególnym charakterze: Punin - nowator, futurysta, postrach burżuazyjnego filisterstwa, pierwszy w mieście skandalista, nieprzejednany. Jutro wieczorem pójdę do An. - będzie z M. M. Nie rób tego”[59]. Oczywiście „zrobił to” – poszedł i ona oczywiście „zrobiła to” (bo na tym polega siła reklamowego: „Do it!”) - była z Zimmermanem.
Tak płynął miesiąc za miesiącem – Nikołaj wciąż za coś przepraszał, narastało w nim poczucie winy za grzechy popełnione w poprzednich wcieleniach (w 1924 roku zapisał w dzienniku: „’Nie mogę Ci wybaczyć – powiedziała An. - że dwukrotnie przeszedłeś obok: w XVIII wieku i na początku XX’. Rzeczywiście, jak to się stało, że nie spotkaliśmy się, kiedy jeszcze byliśmy w gimnazjum, jak też to mogło się stać, że będąc u An. ze trzy razy {u Gumilowów}, przeszedłem obok, mało bywałem, dlatego że... Jesienią 1890 r. spotykaliśmy się być może w wózeczkach w parku pawłowskim. An., jeśli dobrze policzyła, przywieziono wtedy do Pawłowska i została tam do Bożego Narodzenia, miała kilka miesięcy”[60]) i błagał Annę w listach o słowa i gesty miłości (np. 25 sierpnia 1925 roku: „Już wkrótce miną trzy lata, jak z rozpacząw sercu i strachem poznałem słodkie Twoje usta i one wciąż pozostają święte, dalekie, niedostępne, jak wtedy w drzwiach kochanego domu 18”[61]).
Nie jestem pewien, czy nieszczęśliwa miłość, miłość bez wzajemności (albo – to wersja dla sentymentalnych optymistów - ze starannie ukrywaną wzajemnością) mężczyznę uszlachetnia, ale wiem, że Punina upoważniła do napisania w dzienniku kilku może niezbyt oryginalnych, ale jak zawsze od wieków przejmująco brzmiących zdań: „Jest miłość - dla której wszystko: i spotkanie, i ręce, i wspólne picie herbaty; ludzie rozstają się i ona odchodzi, ale wcześniej nie można przeżyć pół dnia bez drugiej osoby. Jest też inna miłość, gdzie picie herbaty jest tym samym, co umieranie, częste spotkania są straszne, a rozłąka pożądana. [...] Życie byłoby prostsze, gdyby był nam dany jedynie rozum”[62] (2 sierpnia 1923).
Dla porzuconego Szylejki życie rzeczywiście stało się prostsze. W 1924 roku zaproponowano mu uporządkowanie części zbiorów (tabliczek z pismem klinowym, pieczęci) Moskiewskiego Muzeum Sztuk Pięknych (Moskowskij muziej iziaszcznych iskusstw). Zgodził się pod warunkiem, że nadal będzie też pracował w Leningradzie (był zatrudniony w Rosyjskiej Akademii Historii Kultury Materialnej / Rossijskaja akadiemija istorii matierialnoj kultury i na uniwersytecie). Wyrażono zgodę i od roku 1924, przez sześć kolejnych lat, wzięty asyriolog pięć miesięcy klinował w Leningradzie, a siedem – w Moskwie. Gdy przebywał w stolicy, to wtedy jego bernardynem Tapą opiekowała się Anna, a pieniądze przesyłane na utrzymanie psa ratowały – zgodnie, jak sądzę, z intencjami nadawcy - jej budżet domowy[63].
Małżonkowie (bo formalnie wciąż byli mężem i żoną) dopiero teraz - kilka lat po rozstaniu, kilka lat po odłączeniu od linii wysokiego napięcia erotycznego – zaczęli pisać do siebie miłe listy pełne czułych słówek: „Soleilechen, jak się Pani żyje i jak zdrowie Tapy?”[64] (koniec wiosny 1925), „Wołodio kochany, dlaczego o nas nie pamiętasz? Jestem już kilka dni w domu. [...]. Ze zdrowiem bez zmian. [...]. Po Carskim [Siole – T. K.] duszę się w Mieście. Całuję Cię – Pan z Tobą. Twoja Anna”[65] (18 maja 1925), „Soeur Anne […]”[66] (marzec 1926).
I tak, prawiąc sobie dusery dojrzeli w 1926 roku do rozwodu – Anna, bo zaczynała się oswajać z myślą o związku z Puninem; Władimir, bo dwa lata wcześniej poznał Wierę Andriejewą (1888-1974), historyka (historyczkę?) sztuki, która przyjechała służbowo do Leningradu. Przelotna początkowo znajomość przerodziła się w uczucie mierzone dziesiątkami listów miłosnych. 8 czerwca 1926 roku sąd orzekł, iż Szylejko Woldemar Kazimirowicz i Szylejko Anna Andiejewna przestali być mężem i żoną. Przy okazji okazało się, że rozwodzący się nie dysponują żadnymi dokumentami potwierdzającymi fakt zawarcia małżeństwa. Na prośbę zainteresowanych wpisano podaną przez nich datę: „grudzień 1918 r.” To były, przypomnę, rewolucyjne czasy, kiedy liczyły się uczucia, a nie burżuazyjne formalności. Jak opowiadała wiele lat później Anatolijowi Najmanowi[67] poetka, któregoś dnia wysłała ona swego Woldemara do domuprawlenija, by dokonał rejestracji ich małżeństwa. Cała ceremonia ślubna sprowadzała się do tego, że uprawdom na prośbę zainteresowanego/zainteresowanej (obecnośćdrugiej osoby nie była konieczna) dokonywał stosownego wpisu w odpowiedniej księdze. Z jakichś jednak powodów (roztargnienie Szylejki, lenistwo urzędnika) taka adnotacja się nie pojawiła, ale nie to jest przecież najważniejsze. Najważniejsze było to, że już 18 czerwca 1926 roku – dziesięć dni po uzyskaniu rozwodu - asyriolog po raz trzeci stanął na ślubnym kobiercu[68].
To był też ważny rok dla Anny. Prawdopodobne w styczniu pozowała do zdjęć swojemu niestrudzonemu adoratorowi („Punin w przeddzień przyjazdu Szylejki sfotografował AA na dywanie w jej akrobatycznej pozie - kiedy nogami dotyka głowy {naga}. I wyszło bardzo dobrze, i nie można tu mówić o nieprzyzwoitości itd.: to - jak figurka z brązu, jak rzeźba, to jest estetyczne...”[69]), a nieco później przeprowadziła się do niego (oficjalnie zameldowano ją tam 30 sierpnia 1927 roku). Została jego grażdanskążoną, czyli – wiem, że po polsku to brzmi okropnie – konkubiną.
Zamieszkała pod jednym dachem z jego dotychczasową żoną Anną Ahrens, jego córką Irą, jego macochą Jelizawietą Antonowną, jego służącą (przepraszam: pomocą domową) Anną Smirnową i synem służącej (przepraszam: pomocy domowej) Żenią. Na szczęście dla wszystkich relacje między obu paniami od początku były bardzo dobre. Anna I była lekarką i to właśnie ona leczyła zagrożoną gruźlicą Annę II.
Punin - nawet mieszkając z odrobinę już mniej wiotką poetką – wciąż pozostawał o nią zazdrosny. „Wieczorem – zapisał 13 lutego 1927 roku Pawieł Łuknicki - byłem u Achmatowej. Leży. Zastałem u niej Szylejkę. Punin był w sąsiednim pokoju - nie chce spotykać się z Szylejką, czeka na jego wyjście i się złości”[70].
Pod koniec marca Nikołaj wyjechał do Japonii jako komisarz wystawy „Sztuka a rewolucja” zorganizowanej przez Muzeum Rosyjskie (Russkij Muziej). To wtedy Achmatowa – to uosobienie wierności – napisała do mężczyzny, którego uważała za swego męża: „Maj się kończy. Zbliżają się rocznice naszych ubiegłorocznych burz. Wybacz, że przypominam Ci o tym. [...]. Całuję Twoje oczy i wierzęCi”[71] (29 maja 1927).
W sierpniu Punin powrócił do Leningradu i we wrześniu otrzymał prezent, który musiał go wzruszyć i na który czekał od dawna. Achmatowa podarowała mu egzemplarz Białego stada (IV wydanie, 1923) z dedykacją: „Mężowi przyjacielowi. Anna. 5 września 1922 – 5 września 1927”[72].
Adresat jeszcze nie przeczuwał, że w życiu jego kochankożony następuje czas nieoczekiwanych przewartościowań. W końcu lat dwudziestych autorka najpiękniejszych erotyków w literaturze rosyjskiej zaczyna coraz częściej mówić o swoim nowym ideale miłości, w którym nie ma miejsca na dokuczliwy, destrukcyjny bagaż fizyczno-fizjologiczny. Jak kilka dziesięcioleci wcześniej mistycyzujący symboliści rosyjscy spod znaku Władimira Sołowiowa – ale bez przywoływania jego filozofii – Achmatowa pragnie uczucie to uwolnić od seksu. „Nie lubi cielesności – zanotował Łuknicki 1 sierpnia 1927 roku - Cielesność jest przekleństwem ziemi. Cielesność jest zawsze ordynarna [gruba], komplikuje związki, pozbawia je prostoty, wnosi do nich kłamstwo, pozbawia związki ich świętości. [...]. Psuje czystą, niewinną, podniosłą przyjaźń”[73]. Może dlatego tak łatwo przychodziło jej wcześniej instrumentalne traktowanie kochanków, może dlatego zaczęła cenić Szylejkę dopiero wtedy, kiedy swoje listy zaczął podpisywać „Twój przyjaciel i brat”[74](lipiec 1928) i może dlatego coraz chętniej recytowała epigramat znienawidzonego Bunina:
Miłosna z Achmatową randka
Zawsze się kończy smutku łezką.
Jakkolwiek byś tę damę kusił,
Deska na zawsze będzie deską[75].
(tłum. P. Fast)
Sądziła, że nadszedł dla niej czas lirycznych podsumowań i gdyby miała - wzorem uwielbianego przez siebie Puszkina - sporządzić swój „spis don Juana”, to wyglądałby on chyba tak: Władimir Goleniszczew-Kutuzow, Nikołaj Gumilow, Amadeo Modigliani, Michaił Lindeberg, Michaił Łozinski, Siergiej Sudiejkin, Wasilij Komarowski, Walentin Zubow, Nikołaj Niedobrowo, Boris von Anrep, Władimir Szylejko, Arthur Lourié, Nikołaj Punin[76].
Jako ostatni z jej dotychczasowego życia uczuciowego odeszli Woldemar (zmarł 5 października 1930 roku na gruźlicę) i Nikołaj, z którym w 1933 roku zerwała i odeszła do innego pokoju, bo - jak stwierdziła sentencjonalnie - „Znana kommunałka jest lepsza od nieznanej”[77]. To lokum wkrótce niczym się zresztą nie różniło od wszystkich innych zajmowanych przez nią wcześniej lub później pomieszczeń i świadczyło o jej niezmiennej pogardzie dla wartości składających się na mieszczańskie szczęście. „Ogólny wyglądpokoju – zauważyła Lidia Czukowska – mówi o zaniedbaniu, bałaganie. Obok pieca stoi krzesło bez nogi, obdarte, ze sterczącymi sprężynami. Podłoga niepozamiatana. Piękne rzeczy – rzeźbione krzesło, lustro w gładkiej ramie z brązu, łubkina ścianach – nie zdobią, na odwrót, jeszcze bardziej podkreślają biedę. Jedyne, co naprawdę jest piękne – to okno wychodzące na sad i drzewo spoglądające prosto w okno. I ona sama, oczywiście”[78].
W tym czasie, w 1933 roku, Achmatowa – na szczęście dla siebie - zawarła znajomość z rodziną Ardowów (Nina Olszewska-Ardowa była aktorką i reżyserką; Wiktor Ardow – pisarzem; a syn Niny z pierwszego małżeństwa, Aleksiej Batałow, zostanie za dwadzieścia parę lat gwiazdą kina radzieckiego) i „ich moskiewski dom – jak pisze Małgorzata Semczuk - stanie się wkrótce na długie lata drugim domem poetki; przebywając w stolicy właśnie u nich zatrzymywała się najczęściej - czasem na tydzień, czasem na miesiąc”[79]. To mieszkanie na Ordynce będzie jej arkadią pozwalającą przeżyć najgorszych dwadzieścia lat swojego życia.
Wszystko się zaczęło od zamachu na Siergieja Kirowa, zastrzelonego w Leningradzie 1 grudnia 1934 roku. Przez miasto przetoczyła się wówczas fala aresztowań, której ofiarą padł między innymi Lew Gumilow. Zatrzymano go na szczęście na krótko, ale 22 października 1935 roku znalazł się on powtórnie wśród uwięzionych (zresztą obok Punina), których oskarżono o działalność terrorystyczną. Dzięki staraniom Achmatowej (napisała błagalny list do Stalina, który dostarczono bezpośrednio na Kreml) oraz wstawiennictwu Pasternaka, Pilniaka, Siejfulliny i kilku innych osób, obu ich zwolniono po dwóch tygodniach (3 lub 4 listopada). Jednak 10 marca 1938 roku aresztowano Lwa po raz trzeci. Tym razem Gumilow-junior przesiedział w Lefortowie osiemnaście miesięcy z wyrokiem śmierci. Dla nikogo tym razem nie ulegało wątpliwości, że Lew był dla ludzi Stalina zakładnikiem, dzięki któremu można było rozpocząć proces reedukacji autorki Poematu bez bohatera. Już nie wystarczyło jej milczenie – sugerowano wyraźniejsze opowiedzenie się za i oczekiwano na jej poetyckie hołdy złożone bolszewickiej rzeczywistości. Dano jej jeszcze jedną szansę i dlatego nie doszło do egzekucji - w sierpniu 1939 roku najwyższy wymiar kary zamieniono na 5 lat łagrów[80]. Po czterech latach (10 marca 1943 roku) syn odzyskał wolność, pracował przez rok jako pracownik wolnonajemny na Dalekiej Północy i w 1944 roku zgłosił się na ochotnika do wojska. Jego batalion karny szturmował Berlin.
Nikołaj Punin znacznie gorzej od koszmaru aresztowania przeżył rozstanie z Achmatową. „An. nie ma – zapisał w dzienniku 29 lipca 1936 roku - W końcu czerwca wyjechała pod Moskwę do Szerwinskich - i od tej pory nic o niej nie wiem. Byłem w więzieniu. An. napisała do Stalina. Stalin rozkazał wypuścić. To było jesienią. [...]. Nie ma jej, nie ma jej ze mną”[81]. A następnego dnia dodał: „Po prostu się obudziłem, okazało się, że An. zabrała wszystkie swoje listy i telegramy do mnie z tych wszystkich lat; okazało się jeszcze, że Lowa w tajemnicy przede mną, zapewne na jej prośbę, zabrał z mojej szafy safianowy zeszyt, gdzie An. pisała wiersze [...]. Z bólu chciałoby się wywrócić na wierzch całą klatkę piersiową. An. zwyciężyła w tych piętnastoletnich zmaganiach”[82].
Tych kilkanaście lat spędzonych wspólnie z Puninem autorka Różańca nie wspominała najlepiej. Winiła go - w nienajlepszym chyba stylu - za to, że nie chciał w niej widzieć poetki i że będąc z nim napisała zaledwie około 30 wierszy. „Teraz zrozumiałam – w 1940 roku opowiadała Lidii Czukowskiej – o co chodzi: ideałem żony dla Nikołaja Nikołajewicza zawsze była Anna Jewgieniewna [Ahrens – T. K.]: pracuje, dostaje 400 rubli wypłaty miesięcznie i jest wspaniałą gospodynią. I mnie uparcie wciskał do tego prokrustowego łoża, a jaka ze mnie gospodyni i pensji nie mam”[83].
To pewnie on jest adresatem Ostatniego toastu (1934):
Piję za marne życie moje,
Za dom mój, który sczezł w ruinie,
Za tę samotność, choć we dwoje,
No i za ciebie także piję.
Za kłamstwa ust, co mnie zdradzały,
Za martwe zimno twoich oczu,
Że świat okrutny jest i mały,
Że Bóg nie przyszedł mi z pomocą.
(tłum. P. Fast)
A może jednak miała rację, ponieważ jej następczyni, Marta Gołubiewa (1909-1963), nie pisała wierszy.
Tak na marginesie. Jakieś dwadzieścia lat temu byłem gościem pewnej poetki leningradzkiej. Rozmowa o samizdacie przedłużyła się i gospodyni zaproponowała coś do zjedzenia. Jajecznicę, jak się okazało. Najgorszą jajecznicę mego życia, jak się okazało po chwili. Wtedy zrozumiałem, że jest młodszą siostrą Cwietajewej i Achmatowej. Jak one bezbronna w zderzeniu z trywialną, kuchenną rzeczywistością. Nie musi to oczywiście oznaczać, że każda pani mająca kłopoty z usmażeniem jajecznicy – wybitną poetką jest.
Achmatowa, po rozstaniu z Puninem, wciąż pozostawała obiektem westchnień licznych intelektualistów (po kilka razy prosili ją o rękę Boris Pilniak[84] i Boris Pasternak), ale zakochała się w lekarzu, Władimirze Garszynie, którego poznała w 1937 roku. Była to miłość z wzajemnością. Tyle że z żoną i dwoma synami w tle, od których on nie chciał odejść. O losach tego związku mogła zadecydować wojna: Achmatową ewakuowano z Leningradu - w towarzystwie m. in. Dmitrija Szostakowicza – nocą 28 września 1941 roku; żona Garszyna pozostała w mieście, zmarła w 1942 roku, a jej ciało rozszarpały szczury. Wokół wyjazdu zakochanej poetki narosły legendy (Józef Czapski: „[...] opowiadano mi, że Stalin miał pochwalić jeden z wierszy Achmatowej, że poetka dzięki temu była nie tylko tolerowana, ale nawet protegowana. [...] Z rozkazu jakoby samego Stalina wysłano po nią specjalny samolot do Leningradu w okresie głodu i oblężenia północnej stolicy”[85]), a tak naprawdę to władze – według tylko sobie dobrze znanego klucza – ustalały listy artystów i uczonych, którym ewakuacja miała uratować życie[86]. Otoczone przez Niemców miasto opuścili więc i Achmatowa, i Szostakowicz, i Zoszczenko, i wielu pracowników Akademii Nauk (np. 9 lutego Punin z rodziną, Anna Ahrens zmarła w Samarkandzie w 1943 roku), ale nie Jurij Tynianow, ale nie wielu, wielu innych.
Rozłączeni przez los zakochani (ona – Taszkient, on – Leningrad) pisali do siebie listy z wyznaniami miłosnymi, Anna zadedykowała Władimirowi drugą część Poematu bez bohatera. Umówili się, że po wojnie zamieszkają razem. Gdy Niemcy wycofali się spod Leningradu, to Garszyn obiecał zająć się remontem mieszkania przy Prospekcie Kirowskim 69/71 i z tego powodu kilkakrotnie prosił Achmatową o odłożenie powrotu. Mocno zniecierpliwiona przyjechała 31 maja (według innych źródeł: 1 czerwca) 1944 roku. Wśród oczekujących na nią na dworcu był też mężczyzna, z którym chciała spędzić resztę życia i już na peronie powiedział jej, że mieszkanie jest niewyremontowane (co akurat jej nie przeraziło) i że muszą się rozstać (co ją mocno zabolało). Przez kolejne dwa tygodnie – w akcie niechcianego przez nią miłosierdzia - codziennie przynosił Achmatowej - jak zawsze mieszkającej kątem u znajomych i jeszcze niemającej własnych kartek żywnościowych - coś do zjedzenia. Podczas jednej z takich wizyt doszło do ich ostatniej rozmowy. Poprosiła go o zwrot swoich listów i natychmiast je zniszczyła. Już nigdy się później nie spotykali.
Z jej wierszy poznikały dedykacje, których adresatem był Garszyn; w Poemacie bez bohatera słowa „Tyś mój groźny i ostatni, / Jasny świadku ciemnych wierszy” zostały zamienione na „Nie ostatni ani nie pierwszy, / Ciemny świadku mych jasnych wierszy” (tłum. G. Gieysztor); a w styczniu 1945 roku napisała:
... A człowiek, który dziś dla mnie jest niczym,
A był największą troską i pociechą
Najbardziej gorzkich lat – jak przywidzenie
Błąka się teraz po odległych krańcach,
Po zakamarkach i zaułkach życia,
Szaleństwem zamroczony, ociężały,
Kły jak wilk szczerząc...
Boże, Boże, Boże!
Jakże ja ciężko przed tobą zgrzeszyłam!
Zostaw mi chociaż litość...
(... A człowiek, który dziś dla mnie jest niczym...,tłum. L Lewin)
Jakiś czas później Garszyn ożenił się z Kapitoliną Wołkową, profesorem (profesorką?) medycyny, rówieśniczką niechcianej poetki[87]. Znajomym się zwierzał, że przed przyjazdem Achmatowej z Taszkientu zaczął widywać swoją żonę, która ostro protestowała przeciwko jego planom matrymonialnym. Wprawdzie koledzy lekarze orzekli, że to halucynacje, ale on na wszelki wypadek jednak zerwał z kobietą, której nie zaakceptowała nieboszczka.
Jego decyzja (a w zasadzie jego żony) fatalnie się odbiła na zdrowiu Anny. Do wcześniej znanych kłopotów z płucami dołączyły nowe - związane z układem krążenia. Poetka przytyła i już nic nie pozostało z jej wczorajszej wiotkości. Anorektyczna mgiełka zmaterializowała się w postaci niestroniącej od wódki ruskiej baby (stała dzienna norma - 200 gramów). Jedna z tajnych współpracowniczek NKWD (siekrietnyj sotrudnik, czyli sieksot) donosiła: „Dobrze pije i wino, i wódkę”[88], a w dzienniku Sofii Ostrowskiej można przeczytać: „Noc na 26 wrześ. 1946. Pijemy u Achmatowej – Olga [Bergholc – T. K.], matador [Grigorij Makogonienko, literaturoznawca – T. K.] i ja. Nieoczekiwanie półtora litra wódki”[89].
Tego procesu już nie był w stanie zatrzymać pan Berlin, który zajął nieoczekiwanie – także dla siebie - miejsce Garszyna w późnej liryce i po części w życiu Achmatowej. Sir Isaiac urodził się w Rydze, gdy miał 6 lat rodzina przeniosła się do Piotrogrodu, a w roku 1919 wyemigrowała do Wielkiej Brytanii. W 1945 roku przyjechał do Rosji jako wysłannik Ministerstwa Spraw Zagranicznych i na kilka dni wpadł do Leningradu. Spotkany przypadkiem w księgarni Władimir Orłow (w opinii innych czekał tam podstawiony przez czekistów[90]) zaproponował spotkanie ze znaną Berlinowi z lektur poetką. Anna znów poczuła się kobietą adorowaną. Można to sobie wyobrazić - w radzieckim piekle pojawia się ktoś z innego świata, z manierami w Rosji już dawno zapomnianymi. Było więc świątecznie: Lew ugotował ziemniaki i we troje zjedli je na kolację. Po dwóch dniach, zafascynowany na dobre intelektem starszej pani, Isaiac wyjechał do Moskwy. Miesiąc później dobiegła kresu jego misja dyplomatyczna i nastąpił czas powrotu. Chciał jeszcze raz porozmawiać z leningradzką poetką, więc do kraju postanowił wracać przez Helsinki. Do ich spotkania doszło 5 stycznia 1946 roku. Podarowała mu wtedy wszystkie tomiki swoich wierszy i zdjęcie z lat dziesiątych. To było jej wyznanie miłosne. Wiele lat później Berlin opowiedział o tym tête-à-têteznajomemu. To było tak: „On pozostawał w jednym końcu pokoju, ona w drugim. Nie będąc don Juanem, a raczej neofitą we wszystkim, co dotyczyło seksu, znalazł się w mieszkaniu sławnejuwodzicielki, mającej za sobą głębokie odwzajemnione uczucie z prawie dziesięcioma wybitnie utalentowanymi mężczyznami. Ona natychmiast nadała ich spotkaniu historyczny i erotyczny wymiar, podczas gdy on nieśmiało sprzeciwiał się takiemu podtekstowi i utrzymywał bezpieczny dystans intelektualny. Na dodatek pojawiły się bardziej prozaiczne problemy. Minęło już 6 godzin i musiał pójść do toalety, ale to zniszczyłoby nastrój. Na dodatek wspólna toaleta była w głębi ciemnego korytarza, więc nie ruszał się z miejsca i palił jedno za drugim swoje szwajcarskie cygara. [...]. Zrobiło się zupełnie jasno i z Fontanki dochodził dźwięk lodowatego deszczu. Podniósł się, pocałował jej rękę i wrócił do ‘Astorii’, oszołomiony, wstrząśnięty, ze zmysłami napiętymi do najdalszych granic. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że była już 11 rano. [...] Rzucił się na łóżko i powtarzał: ‘Jestem zakochany, jestem zakochany’”[91].
I oszołomiony opuścił Annę, Leningrad i Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Ona zapłaciła wysoką cenę za kilkanaście godzin spędzonych sam na sam z cudzoziemcem, któremu na dodatek podczas pierwszego spotkania towarzyszył przez kilka czy kilkanaście minut syn Winstona Churchilla. Zabroniono jej przez miesiąc opuszczać dom (Fontannyj Dom), przed bramą ostentacyjnie kręcili się tajniacy (Nadieżda Mandelsztam: „Ci ludzie zamiast twarzy mieli mordy [...]”[92]), w mieszkaniu – nie kryjąc się przed gospodynią - założono urządzenia podsłuchowe. Rozpętano przeciw niej oraz Michaiłowi Zoszczence kampanię oszczerstw i 4 września 1946 roku wykluczono ze Związku Pisarzy Radzieckich.
Jak zawsze w tym czasie na kłopoty osobiste nałożył się niepokój o losy najbliższych. W latach 1948-1949 wydano wojnę kosmopolityzmowi: papierosy „Nord” zmieniły nazwę na „Siewier”, bułki francuskie stały się miejskimi (gorodskoj baton), „Turieckije chlebcy” były odtąd „Moskowskimi chlebcami”, a Franz Liszt został w ramach powszechnej sowietyzacji Ferencem Lisztem.To byłby nawet dobry materiał na groteskę semantyczną, gdyby niewpisane przez Wielkiego Językoznawcę w jej scenariusz krwawe, jak zawsze, represje. W roku 1949 aresztowano zarówno Lwa Gumilowa, jak i Nikołaja Punina. Tego ostatniego skazano na dziesięć lat łagrów, a Marcie Gołubiewej jedynie cudem udało się doprowadzić do zwrotu archiwum skonfiskowanego podczas rewizji. Niegdysiejszy kochanek Achmatowej zmarł na atak serca na Kołymie (koło Workuty) w 1953 roku[93]. Kilka miesięcy po śmierci tyrana.
Lat pięćdziesiąte, podobnie jak czterdzieste, uczyły Anny pokory. Na sinusoidzie jej życia uśmiechy losu (rzadkie) przeplatały się z jego okrucieństwami (częstymi): 1950 – przywrócenie członkostwa w Związku Pisarzy Radzieckich; 1951 – pierwszy zawał; 1955 -
przydział na daczę z Litfondu (Litieraturnyj fond / Fundusz Literacki) w podleningradzkim Komarowie, miniaturowej kopii podmoskiewskiego Pieriediełkina (Teraz tu spędzała każde lato, tu przyjmowała gości, tu przyjeżdżali do niej młodzi poeci leningradzcy, tu została pochowana); 15 maja 1956 roku - powrót z kolejnej zsyłkiLwa Gumilowa (Relacje matki z synem były coraz gorsze, wina leżała zapewne po obu stronach. Na uwagę zasługuje opinia Josifa Brodskiego: „Lew Nikołajewicz spędził za kratami osiemnaście lat, i te lata go okaleczyły. Doszedł, pojmujesz, do wniosku, że skoro tyle wycierpiał, to wolno mu już wszystko – bez pardonu. To się niekiedy długoletnim łagiernikom zdarza”[94]); 1958 – ujawnienie się cichego wielbiciela (Michaił Piskulin przyznał się, że od dłuższego czasu śledzi jej każdy krok i prowadzi dokładne notatki. Czy pamięta pani, Anno Andriejewna, jak – tu podał dokładną datę – szła pani po Nabrzeżu Fontanki, zatrzymała się, pochyliła i zawiązała sznurowadło. Wstrząśnięta, poruszona - ale też mile połechtana - Achmatowa zadedykowała mu wiersz Czytelnik[95]: „Poslednij, kak budto słuczajnyj, / Wsiu żyzn’ promołwiwszyj podriad”).
W tym też czasie była o krok od powrotu do przeszłości. W 1956 r. Berlin – tu nastąpi mój tani żart językowy - przyjechał do Moskwy. O jego pobycie w Rosji powiadomił Achmatową Pasternak, ale ona nie wyraziła zgody na spotkanie. Może się bała o syna, który od niedawna przebywał na wolności. Może wciąż jeszcze była urażona jego rejteradą przed dziesięciu laty. Sir Isaiac zadzwonił więc do niej z budki telefonicznej (konspiracja) i oznajmił, że się ożenił. Rozmówczyni zamilkła. Zapadła długa cisza. Spotkali się dopiero w Oxfordzie w 1965 roku, kiedy Anna Achmatowa otrzymywała doktorat honoris causa. 31 grudnia, tuż po powrocie z Wielkiej Brytanii, zanotowała: „Zasnęłam w dzień i we śnie przyszedł do mnie X: ‘Powiem coś, ale dopiero na szczycie góry’. Poszliśmy. Na wierzchołku spiczastej góry objął mnie i pocałował. Śmiałam się i mówiłam: ‘I to wszystko’. – ‘Nie, niech widzą piąty rozwód’, - i nagle poczułam z tych strasznych słów, że jestem dla niego tym, kim on jest dla mnie. I... mnie obudzono. To był pierwszy mój sen, do którego wszedł. (Przez 20 lat)”[96].
Wtedy też, w drodze powrotnej (już w Paryżu), zaaranżowano na dworcu spotkanie z Borisem Anrepem. Później tego żałowała i on pewnie też. Dwoje starszych ludzi, którzy jeszcze gdzieś pod powiekami przechowywali obrazy sprzed pięćdziesięciu lat, próbowało odbyć sentymentalną podróż w czasie.
Znacznie bezpieczniejsze były nowe przyjaźnie, jak ta z Marią Pietrowych, dla której stracił kiedyś głowę Mandelsztam. To teraz u niej - gdy niemożliwe stały się przyjazdy na Ordynkę - nocowała najczęściej Achmatowa podczas swoich pobytów w Moskwie. Właśnie w stolicy, w nocy z 8 na 9 listopada 1965 roku, dopadł ją czwarty zawał. Trafiła na trzy miesiące do szpitala, kolejne dwa tygodnie spędziła u Ardowów, a następnie – to był nienajlepszy pomysł - wyjechała do sanatorium w Domodiedowie (pod Moskwą), gdzie zmarła 5 marca 1966 roku. Prasa nie zamieściła nekrologów wciąż źle widzianej poetki, wtajemniczeni z ust do ust przekazywali informację o uroczystościach żałobnych. Lew Gumilow „nie przyszedł do szpitala do umierającej matki i nie on zajął się jej pogrzebem”[97].
Zmarła do końca życia była przekonana, że wszyscy mężczyźni wciąż jej pożądają i są w niej nieprzytomnie zakochani. Tak właśnie sobie wyobrażała platoniczny seks.
Seks z ludzką twarzą.
Pogrzeb Anny Achmatowej. Komarowo. 1966. Pierwszy z prawej Josif Brodski. https://aria-art.ru/0/B/Beljakov%20S.%20Gumiljov,%20syn%20Gumiljova/1.html
[1]Zob. J. R. Petersen, Stulecie seksu. Historia rewolucji seksualnej 1900-1999 według „Playboya”, tłum. A. Jankowski, Poznań 2002, s. 14.
[2]Cyt. wg: ibid., s. 20.
[3]Cyt. wg: ibid., s. 47.
[4]W. Sriezniewskaja, Dafnis i Chłoja [w:] Wospominanija ob Annie Achmatowoj, sostawitieli W. Wilenkin i W. Czernych, Moskwa 1991.
[5]A. Achmatowa, Soczinienija w dwuch tomach, t. 2, Moskwa 1996, s. 177-178.
[6]Ibid., s. 178-179. I jeszcze znamienne P. S.: „Proszę niszczyć moje listy. Nie mówiąc, oczywiście, o tym, że nikt się nie może dowiedzieć o czym Panu piszę” (s. 179). W przyszłości – inaczej niż na przykład Cwietajewa - niechętnie pisała listy. Początkowo dotyczyło to głównie tych miłosnych - obawiała się zapewne, że wyznania utrwalone na papierze mogą trafić w nieodpowiednie ręce i zaszkodzić jej reputacji. W bolszewickiej Rosji pojawiły się znacznie poważniejsze zagrożenia dla nieostrożnych nadawców pełnych wiary w tajemnicę korespondencji. Niepisanie (czy raczej rozważne pisanie w ostateczności) przestało być dla poetki elementem taktyki w grach damsko-męskich, a stało się warunkiem przetrwania w państwie totalitarnym.
[7]Ibid., s. 180.
[8]Ibid., s. 181.
[9]Ibid., s. 182-183.
[10]Ibid., s. 184.
[11]P. Łuknickij, Acumiana. Wstrieczi s Annoj Achmatowoj, t. I, Paris 1991, s. 145. Zapis w dzienniku Łuknickiego pod datą 19 kwietnia 1925 r. Autor Spotkań z Anną Achmatową był prawdopodobnie agentem OGPU. Relacje dotyczące poetki i leningradzkiego środowiska literackiego zapisywał w dzienniku i w raportach służbowych (obie wersje niewiele się od siebie różniły). Te pierwsze zostały opublikowane, te ostatnie przechowywano w archiwum leningradzkiego KGB. Zob.: O. Kaługin, Dieło KGB na Annu Achmatowu [w:] Gosbiezopasnost’ i litieratura na opytie Rossiji i Giermanii (SSSR i GDR), riedaktory J. Szukszyna, T. Gromowa, Moskwa 1994. Gen. Oleg Kaługin pracował w KGB.
[12]M. Semczuk, Ewolucja twórczości Anny Achmatowej, Warszawa 1999, s. 32-33.
[13]Ibid., s. 34.
[14]N. Czułkowa, Ob Annie Achmatowoj[w:] Wospominanija…, op. cit.
[15]S. Wołkow, Świat poety. Rozmowy z Josifem Brodskim, tłum. J. Gondowicz, Warszawa 2001, s. 258.
[16]E. Giersztejn, Biesiedy s N. A. Olszewskoj-Ardowoj [w:]Wospominanija…, op. cit., s. 264.
[17]Zob.: A. Achmatowa, Ot carskosielskich lip. Poezija i proza, Moskwa 2000, s. 333.
[18]„Kamp widzi wszystko w cudzysłowie. Nie lampa, ale ‘lampa’, nie kobieta, lecz ‘kobieta’. Dostrzegać kamp w przedmiotach i ludziach to pojmować Bycie-jako-granie-Roli. W ten sposób metaforę życia jako teatru przenosi się w sferę wrażliwości”. S. Sontag, Notatki o kampie, tłum. W. Wartenstein, „Literatura na Świecie” 1979, nr 9, s. 312.
[19]S. Sontag, Wyobraźnia pornograficzna, tłum. I. Sieradzki, „Teksty” 1974, nr 2.
[20]Cyt. wg: B. Nosik, Anna i Amadieo. Istorija tajnoj lubwi Achmatowoj i Modiljani, ili Risunok w intierjerie. Moskwa 1997, s. 123.
[21]Jak relacjonowała jedna z gazet ukazujących się we Władykaukazie, Lindeberg w koszarowym korytarzu rozpiął szynel i mundur, podciągnął koszulę, przystawił do piersi nagan i wystrzelił. Zdaniem dobrze poinformowanego dziennikarza, samobójca zdecydował się na ten krok z pobudek „romantycznych”. Zob.: R. Timienczik, Riżskij epizod w „Poemie biez gieroja”Anny Achmatowoj, http://www.akhmatova.org/articles/timenchik3.htm (pierwodruk: „Daugawa” 1984, 2).
[22]Cyt. wg: A. Achmatowa, Ot carskosielskich…, op. cit.,s. 121. Po jednej ze swych afrykańskich wypraw Gumilow przyjechał do Carskiego Sioła wcześniej niż planował. Gdy Achmatowa wróciła nad ranem do domu, zobaczyła walizy i kufry męża. Jej ojciec, będący świadkiem tej sceny, rzucił od niechcenia: „No i tak wy, kobiety, wpadacie”. Anna Achmatowa w zapisiach Duwakina, wstup. st., sost. i kommient. O. Figurnowa, Moskwa 1999, s. 203.
[23]N. Gumilow, Elektronnoje sobranije soczinienij, http://www.gumilev.ru/main.phtml?aid=5000785.
[24]Cyt. wg: A. Pietrow, Anna Achmatowa i Nikołaj Gumilow, Minsk 1999, s. 129.
[25]Cyt. wg: M. Semczuk, op. cit., s. 50.
[26]Achmatowa miała w tym czasie ciągłe kłopoty z płucami (przeszła kilkakrotne zapalenie) i co jakiś czas trafiała do sanatorium. Niektórzy tłumaczą jej ówczesny głód uczuć zagrożeniem gruźlicą, co wtedy oznaczało życie na krawędzi.
[27]Cyt. wg: A. Pietrow, op. cit., s. 156-157.
[28]W latach 1913-1921 Arthur Lourié był mężem pianistki Jadwigi Cybulskiej.
[29]M. Semczuk, op. cit., s. 61.
[30]Według mniej wiarygodnych informacji - 5 sierpnia 1919 r. Zob.: S. Makarienko, N. S. Gumilow. „W lice jedinom oblikow – nie sczest’”…, http://www.peoples.ru/art/literature/poetry/contemporary/gumilev/history.html.
[31]Zob.: A. Achmatowa, Ot carskosielskich…,op. cit., s. 215.
[32]W. Wilenkin, W sto pierwom zierkale, Moskwa 1990, s. 29-30.
[33]Zob.: D. Bykow, 6 żenszczin, ili kto pridumał 8 marta, „Ogoniok” 2002, nr 9. Po rewolucji Reisner została żoną znanego działacza partyjnego Fiodora Raskolnikowa i kochanką Karła Radka. Boris Nosik w książce Anna i Amadeo... (op. cit.) nazywa ją „partyjną pięknością”. Zmarła na tyfus, którego nabawiła się po wypiciu surowego mleka. Jeszcze jedna ofiara reklamy: „Pij mleko, będziesz…”. No właśnie. Jaki? Jaka?
[34]B. Anriep, O czornom kolce [w:] Wospominanija…, op. cit., s. 86.
[35]Cyt. wg: T. Jurskaja, Anna Achmatowa: „Moja sud’ba byt’ jego żenoj”, http://www.gumilev.ru/main.phtml?aid=5000834.
[36]Por. I. Odojewcewa, Na bieriegach Niewy, Moskwa 1988, s. 16.
[37]Cyt. wg: A. Piwkowska, Achmatowa, czyli kobieta, Warszawa 2003, s. 181.
[38]Irina Odojewcewa (1901-1990). Zob.: L. Czukowskaja, Zapiski ob Annie Achmatowoj, t. 2, Moskwa 1997, s. 304.
[39]Cyt. wg: N. Popowa, O. Rubinczik, Anna Achmatowa i Fontannyj Dom, Sankt-Pietierburg 2000, s. 14.
[40]Cyt. wg: W. Czernych, Letopis’ żyzni i tworczestwa Anny Achmatowoj, cz. II, Moskwa 1998, s. 12.
[41]Zob.: D. Chrienkow, Anna Achmatowa w Pietierburgie-Pietrogradie-Leningradie, Leningrad 1989.
[42]Olga Glebowa-Sudiejkina (1885-1945) - muza wielu poetów, aktorka (grała u Komissarżewskiej), muzyk, baletnica (np. w 1911 występowała w Jeziorze łabędzim) i tancerka, malarka, rzeźbiarka, modelka, tłumaczka. W 1907 wyszła za mąż za Siergieja Sudiejkina (1882-1946, modnego malarza i dekoratora), który po roku wyznał, że już jej nie kocha i że zdradzał ją wielokrotnie. Na początku lat dziesiątych rywalizowała z Michaiłem Kuzminem o względy poety i oficera Wsiewołoda Kniaziewa (popełnił samobójstwo w kwietniu 1913 roku). W r. 1915 rozstała się z mężem, który wyjechał na Krym (1916), a w 1917 r. wyemigrował z jedną ze swych kochanek do Paryża. W czasie wojny w życiu Olgi zamieszkał Arthur Lourié. W 1924 r. podążyła za nim do Berlina, a stamtąd przeniosła się do Paryża. Była jedną z najpiękniejszych biseksualistek Petersburga i Piotrogrodu. W gronie jej przyjaciółek wymienia się poetki Jewgienię Rosen i Natalię Gruszko (1891-1974), baletnicę Tatianę Wieczesłowową oraz aktorkę Fainę Raniewską (1896-1984). Zob.: E. Mok-Bikier [Eliane Moch-Bickert], „Kołombina diesiatych godow...” Kniga ob Olge Glebowoj-Sudiejkinoj, pier. s francuzskogo W. Rumiancewoj, Pariż-Sankt-Pietierburg 1993; M. Kralin, S. K. Ostrowskaja – drug ili oborotien’? [w:] tenże, Pobiediwszeje smiert’ słowo. Stat’ji ob. Annie Achmatowoj i wospominanija o jejo sowriemiennikach, Tomsk 2000 oraz Internet (np.: http://www. gay. ru).
[43]Cyt. wg: W. Czernych, op. cit., s. 28.
[44]Jeśli odwołać się do klasyfikacji Milana Kundery, to Lourié był raczej „dziwkarzem epickim”. „Wśród mężczyzn – czytamy w Nieznośnej lekkości bytu - uganiających się za wieloma kobietami możemy bez trudu dostrzec dwie kategorie. Jedni szukają we wszystkich kobietach swego subiektywnego i zawsze takiego samego snu o kobiecie. Innych gna pragnienie, by posiąść nieskończoną różnorodność obiektywnego świata kobiet. Namiętność tych pierwszych jest liryczna […]. Namiętność tych drugich jest epicka” (tłum. A. Holland, Warszawa 1996, s. 149-150).
[45]Cyt. wg: W. Czernych, op. cit., s. 28.
[46]Cyt. wg.: M. Kralin, Artur i Anna. Roman biez gieroja, no wsio-taki o lubwi, Tomsk 2000, s. 27.
[47]Cyt. wg: W. Czernych, op. cit., s. 23.
[48]Punin w 1917 r. ożenił się z Anną Ahrens (1892-1943). Gdy cztery lata później (3 sierpnia 1921 r.) został aresztowany w związku ze sprawą tzw. Piotrogrodzkiej Organizacji Bojowej (wtedy też, przypomnę, uwięziono, a następnie rozstrzelano Gumilowa), to tylko dzięki usilnym staraniom żony – która dotarła m. in. do narkoma oświaty Anatolija Łunaczarskiego – został po miesiącu zwolniony.
[49]N. Punin, Dniewnik carkosioła, „Nasze nasledije” 47, 1998, s. 76.
[50]Cyt. wg: W. Czernych, op. cit., s. 49. Zwuczaszczaja Rakowina (Dźwięcząca Muszla) –grupa młodych poetów (m. in. Frida i Ida Nappelbaum, Konstantin Waginow) tworząca w latach 1920-1921 kółko literackie pod egidą Nikołaja Gumilowa; po śmierci swego Mistrza członkowie Dźwięczącej Muszli spotykalisię jeszcze przez jakiś czas.
[51]Cyt. wg: W. Czernych, op.cit., s. 50.
[52]N. Punin, „Nasza lubow’ - tiomnaja radost’”. Dniewniki, pis’ma, fotografii, „Nasze nasledije” 48, 1999, s. 97.
[53]Ibid., s. 101.
[54]Ibid., s. 104.
[55]Ibid., s. 108.
[56]Ibid.
[57]Ibid.
[58]Ibid.
[59]Ibid.
[60]Cyt. wg: N. Popowa, O. Rubinczik, op. cit., s. 47.
[61]Cyt. wg: W. Czernych, op. cit., s. 89.
[62]N. Punin, „Nasza…, op. cit., s. 109.
[63]Jak wynika z dziennika Łuknickiego, w tym czasie miesięczne dochody Achmatowej były constans:60 - z CEKUBU (Centralnaja komissija po ułuczszeniju byta uczonych / Komisja Centralna Do Spraw Poprawy Warunków Życia Uczonych), 50 - od Szylejki na opłacenie czynszu i wyżywienie Tapy; wydatki w zasadzie też: 20 - mieszkanie, 20 – opiekunowie syna (pamiętajmy: gdzieś tam dorasta Lew Nikołajewicz Gumilow), 15 - Tapa, 8 - służąca (prisługa), 47 – na własne potrzeby (na szczęście, dzięki Puninowi, miała bezpłatne obiady w jakiejś stołówce). Przy okazji zwracam uwagę na to, że wprowadzenie 16 marca 1921 r. na X zjeździe RKP(b) NEP-u (Nowej Polityki Ekonomicznej) zabiło po jakimś czasie galopującą inflację i umocniło rubla.
[64]Władimir Szylejko: Posledniaja lubow’. Pieriepiska s Annoj Achmatowoj i Wieroj Andriejewoj, Moskwa 2003, s. 25.
[65]A. Achmatowa, Soczinienija…, op. cit., s. 193.
[66]Władimir Szylejko…, op. cit., s. 59.
[67]A. Najman, Rasskazy o Annie Achmatowoj, Moskwa 1999, s. 110.
[68]Achmatowa była jego drugą żoną, pierwsza nazywała się Sofia Krajewska. O ile „ślubny kobierzec” funkcjonował wyłącznie w przestrzeni językowej, o tyle realne były plakaty, które na pocz. lat 30. pojawiły się na ścianach urzędów stanu cywilnego (czyli zagsów): „Zanim zarejestrujecie małżeństwo, zgłoście się do wenerologa”. Zob.: Anna Achmatowa w zapisiach…, op. cit., s. 115.
[69]P. Łuknickij, op. cit., t. II, Pariż-Moskwa 1997, s. 17. Oglądałem te fotografie, ale - niestety - za daleko byłem wtedy od skanera.
[70]Ibid., s. 235.
[71]Cyt. wg: W. Czernych, op. cit., s. 110.
[72]Cyt. wg: ibid., s. 115.
[73]P. Łuknickij, op. cit., t. II, s. 287.
[74]Cyt. wg: W. Czernych, op. cit., s. 124.
[75]A. Najman, op. cit., s. 126.
[76]Z właściwą sobie elegancją napisała o tym w wierszu Kakaja jest’. Żełaju wam druguju… (1942, cykl Jawlenije łuny): „Czużych mużej wierniejszaja podruga / I mnogich – biezutiesznaja wdowa” / „Cudzych mężów najwierniejsza przyjaciółka / I wielu – pogrążona w żalu wdowa”.
[77]Cyt. wg: N. Popowa, O. Rubinczik, op. cit., s. 79.
[78]Cyt. wg: ibid., s. 84.
[79]M. Semczuk, op. cit., s. 117-118.
[80]Ibid., s. 110.
[81]N. Punin, „Nasza…, op. cit., s. 119.
[82]Ibid.
[83]Cyt. wg: N. Popowa, O. Rubinczik, op. cit., s. 79.
[84]L. Czukowskaja, op. cit., s. 187.
[85]J. Czapski, Na nieludzkiej ziemi, Warszawa 1990, s. 244.
[86]Zob.: I. Łosijewski, Anna Wsieja Rusi. Żyznieopisanije Anny Achmatowoj, Char’kow 1996, s. 125.
[87]O. Rybakowa, Grustnaja prawda[w:] Ob Annie Achmatowoj, sost. M. Kralin, Leningrad 1990.
[88]Cyt. wg: O. Kaługin, op. cit., s. 76. Ta sama zresztą donosicielka (tłumaczka, Polka z pochodzenia) pisała: „Achmatową zawsze okrążali wielbiciele i wierną żoną nigdy nie była” (s. 76). Kaługin nie wymienił nazwiska donosicielki. Była to Sofia Kazimirowna Ostrowska (1902-1983). Zob.: M. Kralin, Ser Isaja Bierlin i „Gost’ iz buduszczego” [w:] tenże, Pobiediwszeje…, op. cit.
[89]M. Kralin, S. K. Ostrowskaja…, op. cit.
[90]M. Kralin, Ser…, op. cit.
[91]Cyt. wg: N. Popowa, O. Rubinczik, op. cit., s. 111.
[92]Cyt. wg: ibid., s. 114.
[93]Znam też inną wersję jego śmierci. W obozowym kiosku Punin kupił niedojrzałe, zielone jabłka (to był sierpień), zjadł je i popił zsiadłym mlekiem. Pod wieczór zaczęły się wymioty, po kilku godzinach stracił przytomność i zmarł. Zob.: Anna Achmatowa w zapisiach…, op. cit., s. 323-324.
[94]S. Wołkow, op. cit., s. 256-257.
[95]Zob.: M. Kralin, S. K. Ostrowskaja…, op. cit.
[96]Cyt. wg: N. Popowa, O. Rubinczik, op. cit., s. 117.
[97]M. Semczuk, op. cit., s. 180.
Komentarze
Prześlij komentarz