Posłowie do "Opowiadań kołymskich" Warłama Szałamowa

 W. Szałamow, Opowiadania kołymskie, tłum. J. Baczyński, posłowie T. Klimowicz (s. 987-995), Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999, ss. 1000.



/

Tadeusz Klimowicz

 /

Posłowie

 /

Średnia roczna temperatura na Kołymie wynosi -120C (zimą -330C, wiosną -130C, podczas wilgotnego i najczęściej deszczowego lata +10,40C, jesienią -14,60C). W grudniu rozpoczyna się noc polarna. Zawieje i zamiecie śnieżne trwają zazwyczaj około dwóch tygodni. Miejscowa ludność zajmuje się głównie rybołówstwem. Fabryk w okolicy nie ma. Aborygeni - lekkomyślni Tungusowie - kochają wódkę, tytoń i wszelkie gry hazardowe. Pierwsi Rosjanie dotarli na Kołymę drogą morską w 1644 r. (kozak Michaił Staduchin).

(Za encyklopedią Brockhausa i Efrona, 1895)

 

            Od XVII wieku kolejne rozdziały literatury rosyjskiej zaczęli zapisywać autorzy, których dopiero zesłanie na Syberię ostatecznie ukształtowało jako pisarzy. Traumatyczne doświadczenia stały się udziałem sprzeciwiającego się reformom patriarchy Nikona protopopa Awwakuma, dekabrystów, Fiodora Dostojewskiego i, oczywiście, Aleksandra Sołżenicyna oraz Josifa Brodskiego. Byli jednak też twórcy, którzy do miejsc zesłań i katorgi udawali się dobrowolnie - jedni (np. Czechow), by swoimi relacjami wstrząsnąć opinią publiczną i wymusić na władzach zmiany w systemie polityki penitencjarnej; inni (np. Gorki), by wydać świadectwo moralności totalitaryzmowi. 

            Warłam Szałamow należy - obok m. in. Jewgienii Ginzburg czy Olega Wołkowa (ale też Tadeusza Borowskiego) - do tej generacji współczesnych artystów, ofiar „cywilizacji więziennej”, obywateli „innego świata”, którzy do końca życia pozostali obsesyjnie wierni tematyce łagrowej, w których twórczości granice świata przedstawionego wyznaczają wieże strażnicze, gdzie obowiązuje „ludzka nieludzkość” i gdzie „Моральные барьеры отодвинулись куда-то в сторону. Оказывается, можно делать подлость и все-таки жить. Можно лгать и жить. Можно обещать - и не исполнять обещаний и все-таки жить. Можно выпрашивать милостыню и жить! Попрошайничать и жить! Оказывается, человек совершивший подлость, не умирает” (Czerwony krzyż).           

            Autor Opowiadań kołymskich urodził się 5 (18) czerwca 1907 roku w Wołogdie w rodzinie duchownego (dziad i pradziad także zresztą byli kapłanami prawosławnymi) i tam też siedem lat później rozpoczął naukę w gimnazjum Aleksandra Błogosławionego. Po ukończeniu szkoły średniej (1923) pracował przez jakiś czas jako garbarz, a następnie (1926) podjął studia na Wydziale Prawa Radzieckiego Uniwersytetu Moskiewskiego. W dziesiątą rocznicę dojścia bolszewików do władzy uczestniczył w demonstracji zorganizowanej pod hasłami „Precz ze Stalinem!” i „Zrealizujemy testament Lenina!” Z tego okresu pochodzą jego pierwsze wiersze powstałe w kręgu teorii LEF-u (uczestniczył w zajęciach prowadzonych przez znanego teoretyka sztuki Osipa Brika). Aresztowany 19 lutego 1929 roku w pomieszczeniu nielegalnej drukarni został oskarżony o kolportowanie listu Lenina do XII zjazdu WKP/b/ (czyli tak zwanego testamentu Lenina) i skazany, jako „element społecznie niebezpieczny”, na 3 lata przymusowych robót w łagrze. „Instytucja obozów koncentracyjnych - pisała w Korzeniach totalitaryzmu Hannah Arendt - nie została stworzona z myślą o jakichś ewentualnych korzyściach z siły roboczej. Jedyna trwała funkcja gospodarcza obozów polegała na tym, że finansowały swój aparat nadzorczy; toteż z ekonomicznego punktu widzenia obozy koncentracyjne istnieją same dla siebie. Każdą wykonaną w nich pracę można było wykonać lepiej i taniej w innych warunkach. Przykład Rosji, w której obozy koncentracyjne są na ogół opisywane jako obozy pracy przymusowej, ponieważ radziecka biurokracja miała kaprys dodać im szlachetności tą nazwą, ujawnia najwyraźniej, że praca przymusowa nie jest tu najważniejsza. Przymusowa praca jest czymś normalnym w sytuacji rosyjskich robotników, którzy nie mają swobody poruszania się i mogą być arbitralnie kierowani do pracy gdziekolwiek i kiedykolwiek. Niewiarygodność okrucieństw wiąże się ściśle z ich ekonomiczną bezużytecznością” (tłum. M. Szawiel, D. Grinberg). Z łagru (a był to Wiszerski Oddział Sołowieckich Łagrów Specjalnego Przeznaczenia, znanych w Rosji pod skrótem SŁON) Szałamow został zwolniony przedterminowo i po paromiesięcznej peregrynacji powrócił do Moskwy na początku 1932 roku. Uznany za „zreedukowanego” pracował jako dziennikarz w czasopismach o tytułach mobilizujących do walki o: przodownictwo w pracy („Za udarniczestwo”), opanowanie techniki („Za owładienije tiechnikoj”), kadry przemysłowe („Za promyszlennyje kadry”) i wszystko w jego życiu zdawało się zapowiadać zwycięstwo w „walce o lepszą przyszłość”. 29 czerwca 1934 roku ożenił się z Galiną Gudź, którą poznał jeszcze w więzieniu (była to, jak zapewniał Szałamow, miłość od pierwszego wejrzenia), dokąd przyszła na widzenie ze swoim ówczesnym mężem, a na początku roku 1936 na łamach miesięcznika „Oktiabr’” zadebiutował jako prozaik opowiadaniem Trzy śmierci doktora Austino.

            Wszystkie iluzje rozwiały się w nocy z 11 na 12 stycznia 1937 roku, kiedy pisarz został powtórnie aresztowany, tym razem pod zarzutem prowadzenia „kontrrewolucyjnej działalności trockistowskiej”. Na wydanie wyroku oczekiwał do 2 czerwca w dwudziestopięcioosobowej celi, gdzie przebywało 80-85 aresztantów. Potem nastąpiła powszechnie znana kołymska odyseja - pięcioletni wyrok przedłużono w roku 1943 o 10 lat za nazwanie emigranta-noblisty Iwana Bunina „wielkim pisarzem rosyjskim” (podpadało to pod paragraf: „propaganda antyradziecka”). Udało mu się przeżyć dzięki pomocy lekarza Andrieja Pantiuchowa (także więźnia), który skierował go na kurs felczerski. Po jego ukończeniu Szałamow był najczęściej kierowany do pracy w szpitalach obozowych, gdzie niekiedy był czas nawet na przeczytanie książki i pisanie wierszy dedykowanych żonie. Mimo zakończenia odbywania kary 13 października 1951 roku, Kołymę mógł opuścić dopiero w 1953 r. Łącznie w Gułagu przebywał 18 lat (plus dwa jako pracownik wolnonajemny, którego jednak status prawny niewiele się różnił od więźnia). 

            Na dworcu Jarosławskim spotkała go żona (także miała za sobą dziesięcioletnią zsyłkę), która wciąż niepewna swego losu nie odważyła się zamieszkać z mężem. Nie spędzili razem nawet pierwszej nocy. Córka Lena (ur. 1935) była już studentką, wstąpiła do komsomołu i w ankietach pisała, że ojciec nie żyje. (Po latach, w 1979 r., kiedy zaproponowano jej spotkanie z ciężko już chorym Szałamowem odpowiedziała: „Nie znam tego człowieka”). Więcej satysfakcji przyniosło mu zapewne spotkanie - już następnego dnia po powrocie do Moskwy - z Borisem Pasternakiem, z którym wcześniej prowadził niezwykle interesującą korespondencję. W latach pięćdziesiątych autor Trzech śmierci doktora Austino pracował początkowo w przedsiębiorstwie budowlanym, a następnie był zaopatrzeniowcem w zakładzie zajmującym się wydobywaniem torfu. W 1956 r. został zrehabilitowany, ożenił się z Olgą Niekludową (rozwód w 1966) i zamieszkał na stałe w Moskwie. Po ciężkiej chorobie (1957-1958) otrzymał rentę inwalidzką w wysokości 260 rubli (czyli po denominacji przeprowadzonej w 1961 r. było to 26 nowych rubli; uczciwie trzeba dodać, że państwo nieustannie troszczyło się o los emerytów i rencistów, rozpieszczając ich nieustannie rosnącym uposażeniem - po jakimś czasie Szałamowowi wypłacano 42 rubli 30 kopiejek, a od 1964 roku już całe 72 ruble). 2 marca 1966 roku poznał Irinę Sirotinską, swoją ostatnią wielką miłość. Ona pracowała w Centralnym Państwowym Archiwum Literatury i Sztuki (CGALI), on był pisarzem, którego utwory krążyły w samizdacie i o którym się mówiło w kuchniach moskiewskiej inteligencji. Przyszła do niego, żeby poprosić o zgodę na przekazanie do archiwum rękopisów i uzyskać odpowiedź na pytanie o to, jak żyć. Odpowiedział (wydało się jej, że banalnie): „W zgodzie z dekalogiem”. Ale po chwili dodał, że najważniejsze jest to jedenaste przykazanie: „Nie nauczaj”. Życie z Szałamowem - wspomina Sirotinska - nie należało do łatwych: był „mądralą z zadziwiającą pamięcią” i żądnym sławy egocentrykiem, „żałosnym, złym kaleką” i „małym bezbronnym chłopcem, spragnionym ciepła, opieki, serdecznego współczucia”, „bezgranicznie ofiarnym, bezgranicznie oddanym rycerzem”. Czyli prawdziwym mężczyzną.  Syndrom łagru towarzyszył pisarzowi do końca życia. Schorowany (cierpiał m. in. na porażenie centralnego układu nerwowego, tracił wzrok i słuch) trafił w 1979 roku nie do neurologa, lecz do domu starców i tam odezwały się u niego zachowania wyniesione z Kołymy (odizolowanie się od otoczenia, okręcanie na noc szyi ręcznikiem, aby nikt go nie ukradł, gromadzenie chleba pod materacem, ukrywanie po kieszeniach cukru). Przyprowadzony przez przyjaciół psychiatra stanowczo wykluczył chorobę psychiczną (chory wciąż dyktował teksty nowych wierszy, które opublikowano następnie w znanym emigracyjnym piśmie „Wiestnik Russkogo Christianskogo Dwiżenija”). Inną decyzję podjęłą niekompetentna (czy może raczej mało obiektywna) komisja lekarska na początku września 1981 r. (diagnoza brzmiała: „demencja starcza”), która zaleciła oczywiście leczenie psychiatryczne. 15 stycznia 1982 roku przewieziono Szałamowa z domu starców do szpitala dla psychicznie chorych, gdzie po dwóch dniach - w następstwie ostrego zapalenia płuc, wywołanego nieodpowiednimi warunkami transportu (brak ciepłej odzieży) - zmarł. Świadkiem jego ostatnich chwil była współpracująca z KGB donosicielka (Rosjanie nazywają je nasiedkami), towarzysząca mu od początku pobytu w psichuszce.

            To chruszczowowskiej odwilży zawdzięczał publikację Krzesiwa (1961) - pierwszego wydanego oficjalnie tomiku poetyckiego, w ślad za którym pojawiły się następne: Szelest liści (1964), Droga i los (1967), Moskiewskie obłoki (1972), Punkt wrzenia (1977)Pośmiertnie ukazały się m. in.: tom prozy Zmartwychwstanie modrzewia (Paryż 1985; na który złożyły się: Krótki opis życia Warłama Szałamowa, przedstawiony przez niego samegoCzwarta WołogdaOpowieść autobiograficznaOpowiadania z  dzieciństwa), Wiersze (1988), dramat Anna Iwanowna (napisany w latach sześćdziesiątych, publ. 1989) oraz wybór szkiców i opowiadań Terapia szokowa (1990). Prawdziwy jednak rozgłos przyniosły Szałamowowi autobiograficzne w znacznej mierze Opowiadania kołymskie (1954-1973), publikowane - prawdopodobnie bez jego zgody - w nowojorskim kwartalniku emigracyjnym „Nowyj Żurnał” w latach 1966-1976 (wyd. książkowe przygotował i wydał w Londynie Michaił Heller w 1978 r.). Kanoniczną wersję tego tekstu tworzy sześć części: Opowiadania kołymskieLewy brzegArtysta łopatySzkice z przestępczego świataZmartwychwstanie modrzewiaRękawica, albo KR-2

            „Opowiadania kołymskie - pisał Szałamow - są próbą postawienia i rozstrzygnięcia ważnych, etycznych problemów swojego czasu, które nie mogły być ukazane w innym materiale. Zagadnienia kontaktu człowieka ze światem, walka ludzi z machiną państwową, prawda tej walki, walka o siebie samego, wewnątrz siebie i poza sobą. Kwestia możliwości aktywnego oddziaływania na własny los, miażdżony w trybach machiny państwowej, w trybach zła. Iluzoryczność i ciężar nadziei. Możliwość oparcia się na innych siłach niż nadzieja. Autor niszczy granice między formą a treścią lub raczej nie dostrzega między nimi różnicy. Autor mniema, że waga tematu dyktuje określone środki artystyczne. Tematyka Opowiadań kołymskich nie znajduje ujścia w zwykłych opowiadaniach. Takie opowiadania oznaczałyby zwulgaryzowanie tematu. Opowiadania stanowią propozycję nowej prozy, zamiast pamiętników; prozy żywego życia, będącej zarazem przekształconą rzeczywistością, sformowanym dokumentem” (tłum. A. Drawicz). W hierarchii wartości Szałamow umieścił najwyżej kulturę, ale nie przeżywał złudzeń będących udziałem swego wielkiego poprzednika głoszącego, że piękno uratuje świat. Wprawdzie dyżurujący nocą felczer czyta Prousta i ta lektura „mnie, kołymskiego zeka, przeniosła do utraconego od dawna świata, do innych nawyków, zapomnianych, niepotrzebnych” (Marcel Proust, tłum. A. Pomorski), ale więźniowie Kołymy już dawno przestali „poszukiwać straconego czasu”, ponieważ pochłonięci są teraz zdobywaniem kolejnych stopni wtajemniczenia w trudnej sztuce przetrwania (życie miało cenę dodatkowej miski zupy, swetra i na czas złożonego donosu). Już wiedzą, że pozostają „poza prawdą i fałszem” (Sentencja, tłum. A. Pomorski), „[...] że nie istnieje prawda, której warto służyć. Istnieją jedynie prawdy, kóre mogą służyć człowiekowi” (A. Raźny) i dlatego informację o bombardowaniu Sewastopola, Odessy, Kijowa przyjmują, jak „wiadomość o wojnie w Paragwaju albo w Boliwii” (Czerwiec, tłum. A. Pomorski). Jak zauważył A. Bołyszew, nie ma wśród nich ofiar i katów - kaci są zawsze wczorajszymi lub jutrzejszymi ofiarami. „Łagier - twierdzi Szałamow i to jest jego bodaj najtragiczniejsza konstatacja - nie jest przeciwstawieniem piekła rajowi, jest jedynie kopią naszego życia i niczym innym być nie może. [...] Nie ma w nim niczego, czego nie ma na wolności”.

            Autor Opowiadań zdecydowanie odrzucał dydaktyzm i moralizatorstwo w sztuce - „Gdziekolwiek słyszę słowo ‘dobro’ natychmiast biorę czapkę i wychodzę” (cyt. za R. Puławskim) - obwiniając dziewiętnastowiecznych twórców o to, iż „każdy występował w roli nauczyciela, a ściśle literackie zadania i odkrycia już od czasów Bielińskiego uznane zostały za rzecz drugorzędną” i dlatego „rosyjscy pisarze humaniści dźwigają na sobie wielki grzech ludzkiej krwi, przelanej pod ich sztandarami w wieku dwudziestym. Wszyscy terroryści byli tołstojowcami i wegetarianami, wszyscy fanatacy - uczniami humanistów rosyjskich” (cyt. za F. Apanowiczem). Nieunikniona więc była, i rzeczywiście do niej doszło, polemika z pretendującym do roli Nauczyciela i Misjonarza autorem Archipelagu Gułag. Sołżenicyn, wyraźnie nawiązujący do poglądów Fiodora Dostojewskiego czy Lwa Tołstoja, w łagrach odnalazł Boga i traktował lata w nich spędzone jako próbą charakteru, z której uwięziony - zwłaszcza ten pochodzący z ludu, jak chociażby Iwan Dienisowicz - mógł wyjść zwycięsko. Szałamow odkrył, że „Bóg zmarł” (ale często podkreślał, że najprzyzwoitsi ludzie jakich spotkał w obozie, to byli wierzący; dosłownie: „rieligiozniki”) i Kołyma była dla niego piekłem (nie pierwszym, lecz dziewiątym jego kręgiem), niszczącym fizycznie i moralnie zeka („[...] Śledczy Fiodorow zaśmiewał się powtarzając: wymieńcie mi dziesięciu łagierników - jakich sobie życzycie. Przepuszczę ich przez swój gabinet i wszyscy złożą na was zeznania. Była to najprawdziwsza prawda, wiedziałem o tym nie gorzej od Fiodorowa...” Miasto na górze, tłum. A. Pomorski; „Uczeni, inżynierowie i pisarze, inteligenci, kiedy ich wziąć na łańcuch, gotowi by płaszczyć się przed byle półanalfabetą” U strzemienia, tłum. A. Pomorski). „Obóz to potworność. - czytamy w jednym z opowiadań - Żaden człowiek na świecie nie powinien obozu oglądać. Doświadczenie obozowe jest negatywne w każdej swej minucie. Człowiek staje się tylko gorszy. Inaczej być nie może. W obozie dużo jest takich rzeczy, których człowiek nie powinien oglądać. Nie jest jednak rzeczą najstraszniejszą widzieć dno życia. Najstraszniejsze zaczyna się wtedy, kiedy to dno życia człowiek - odtąd już zawsze - odnajduje we własnym życiu, kiedy doświadczenie obozowe dyktuje mu normy moralne, kiedy we własnym życiu stosuje się do etyki błatniaków” (Inżynier Kisielow, tłum. A. Pomorski). W tym sporze - w którym doszło do zderzenia programowego metafizyczno-utopijnego optymizmu z totalnym, wszechogarniającym pesymizmem - pierwszy przyczyn Zła doszukiwał się przede wszystkim w systemie, drugi dostrzegał je w samej naturze człowieka. „Sołżenicyn - pisał Wiktor Jerofiejew - uznał za możliwe opiewać w Gułagu duszę rosyjską [...]. Szałamow [...] ukazał granicę, poza którą rozpada się wszelka dusza. Było to nowe, a w każdym razie tak to odczytywano. Ukazał, że cierpienia nie uszlachetniają ludzi (linia Dostojewskiego), ale czynią ich obojętnymi, zaciera się nawet różnica między ofiarą a katem: gotowi są zamienić się miejscami. [...]. Gułag Szałamowa stał się raczej metaforą życia, niż realnością polityczną” (tłum. Adam Pomorski). 

            Życie dopisało swój komentarz do tych sporów. Szałamow głęboko wierzył, iż dzięki literaturze przestanie już być anonimowym zekiem i że spowiedź dziecięcia wieku łagrów będzie kojarzona z jego nazwiskiem, ale to Jeden dzień Iwana Dienisowicza odniósł spektakularny sukces po opublikowaniu w prestiżowym „Nowym Mirze”, a Opowiadania.kołymskie nie miały żadnych szans na zaistnienie w oficjalnym obiegu. To przyszły noblista przełamywał narastającą dziesięcioleciami barierę strachu przed współpracą z wydawnictwami emigracyjnymi, a outsider Szałamow w lutym 1972 roku - wzorem zresztą wielu innych współczesnych twórców rosyjskich - zaprotestował na łamach prasy przeciwko publikacji swoich utworów za granicą („Jestem uczciwym pisarzem radzieckim [...]”) i kilkanaście miesięcy później (1973) został przyjęty do Związku Pisarzy Radzieckich, z którego już przed czterema laty wykluczono niepokornego Sołżenicyna. Autor Jednego dnia... oparł się pokusie funkcjonowania w systemie, autor Opowiadań... pozwolił sobie narzucić zachowania rytualne. Musiał więc zapewne coraz częściej powtarzać za wykreowanym przez siebie narratorem przejmująco tragiczne „dlaczego?” - dlaczego tak łatwo ludzie akceptują totalitarne reguły gry, dlaczego tak wielu w niej uczestniczy, dlaczego artyści z taką gorliwością opiewają wielkość i cnoty oprawców. I to ostatnie, najważniejsze pytanie: „Dlaczego ja?..”

 

Komentarze

Popularne posty