Po, albo satyra na taksówkarzy
"Odra" 2002, nr 3, s. 121-122.
/
Tadeusz Klimowicz
/
Po, albo satyra na taksówkarzy
/
(T. Tołstaja, Kys’, Oficyna Wydawnicza „Podkowa”. Wydawnictwo „Inostranka”, Moskwa 2000, 384 s., nakład 10000 egz.)
/
W 1967 roku Franklin J. Schaffner nakręcił Planetę małp (Planet of the Apes), film, o którym na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych było bardzo głośno. Bohaterowie tej powiastki filozoficznej, astronauci, trafiają na nieznaną planetę zamieszkałą przez garstkę ludzi pierwotnych i panujące nad nimi rozumne małpy człekokształtne. W Strefie Zakazanej już dawniej odkryto ślady istnienia zaginionej cywilizacji, teraz wiatr odsłania zagrzebaną w piachu Statuę Wolności. Statek kosmiczny wylądował bowiem na Ziemi, którą kiedyś dotknął kataklizm atomowy. O Planecie małp przypomniałem sobie po kilkunastu stronach lektury jednego z ostatnich bestsellerów literatury rosyjskiej, powieści Kys’ Tatiany Tołstej.
Dotychczas ta urodzona 3 maja 1951 roku w Leningradzie pisarka - nb. wnuczka hr. Aleksieja Tołstoja (1882-1945; Droga przez mękę, Piotr I) - specjalizowała się w małych formach epickich. Zadebiutowała w 1983 roku na łamach leningradzkiej „Awrory”, pierwszy zbiorek opowiadań („Na złotym ganku siedzieli...” / „Na zołotom krylce sidieli...”) ukazał się cztery lata później, w roku 1988 została przyjęta do Związku Pisarzy. Przyszła popularność, a za nią wykłady na uczelniach amerykańskich i dlatego częściej niż w Rosji można ją było spotkać w Stanach Zjednoczonych.
Swoje pięć minut w literaturze przeżyła w latach osiemdziesiątych. Początkowo próbowano ją usytuować w kręgu prozy kobiecej, niekiedy pisano o jej feminizmie, ale wkrótce zrozumiano, że największą wartością jej pisarstwa jest uniseksualna umiejętność sugestywnego zwerbalizowania, wykreowania pozbawionego lakieru i lukru świata przedstawionego: „W swojej nowelistyce Tołstaja przedstawia życie codzienne ludzi zwracając przede wszystkim uwagę na jego ujemne strony” (Wolfgang Kasack, tłum. B. Kodzis), „[...] w jej opowiadaniach męska, silna energia tradycyjnego sposobu pisania szyderczo kontrastuje z opisem nieszczęsnych, bezsensownych losów. Autorka gotowa byłaby utulić i dodać otuchy swym niewydarzonym bohaterom, ale zdaje sobie sprawę, że trudno, prawie nie sposób im pomóc, a tym bardziej uratować. Górę biorą drapieżcy, nie ma w życiu ani sprawiedliwości, ani logiki, jest tylko jakaś pulsacja, ulotne sny, a chociaż nie istnieją ludzie bezwzględnie dobrzy, istnieją bezwzględnie źli, istnieją bardziej i mniej dobrzy - i to właśnie trzeba pokazać, żeby móc odróżnić jedno od drugiego. Po co? Pytanie zawisa w próżni, tym bardziej, że forma literacka zaostrza apetyty autora, budzi żądzę zapełnienia powierzchni papieru słowami soczystymi, smakowitymi i wyrazistymi” (Wiktor Jerofiejew, tłum. A. Pomorski).
Obciążona potrójnym kompleksem - twórcy noszącego najbardziej znane nazwisko w literaturze rosyjskiej (Aleksiej Konstantinowicz Tołstoj, Lew Tołstoj, Aleksiej Nikołajewicz Tołstoj), nowelistki pragnącej przekroczyć Rubikon wielkiej formy epickiej i każdego współczesnego pisarza rosyjskiego pragnącego pozostawić po sobie dzieło na miarę Mistrza i Małgorzaty - Tatiana Tołstaja cierpliwie poddała się mozolnej kuracji, która sprowadziła się do pisania w latach 1986-2000 powieści Kys’ (sądzę, że najbezpieczniejszym polskim odpowiednikiem, dla tego neologizmu byłby tytuł Strzyga). Połączone siły dwóch oficyn wydały ją w niespotykanym ostatnio w Rosji nakładzie dziesięciu tysięcy (na taki mogą ostatnio liczyć wyłącznie twórcy literatury popularnej) i Strzyga - jak sądzę - sprzedaje się nieźle. O niej się pisze i, co ważniejsze, o niej się rozmawia w tych środowiskach, gdzie wciąż panuje niezrozumiały już dla wielu zwyczaj czytania książek. Mało tego. Wokół tej powieści udało się odrodzić atmosferę ażiotażu towarzyszącą lekturze samizdatu, tamizdatu i innych (z różnych zresztą powodów) trudno dostępnych wydawnictw przed trzydziestu czy czterdziestu laty. Strzygę pożyczyła mi znajoma, do której ten egzemplarz trafił na kilka czy kilkanaście dni od mieszkającej na co dzień poza Rosją koleżanki. To nieistotne, że powieść Tatiany Tołstej zapewne była do kupienia w niektórych księgarniach. Ważny jest gest inteligenta rosyjskiego podzielenia się ze znajomymi, wtajemniczenia, wspólności w obcowaniu z Wysoką (Elitarną) Kulturą.
Akcja Strzygi rozgrywa się dwieście lat po Wybuchu na miejscu - trudno, zdradzam jedną z tajemnic fabuły - dzisiejszej Moskwy. Ludzie (a właściwie to mutanci, bo kolejne generacje wciąż odczuwają następstwa niegdysiejszego kataklizmu jądrowego) pilnie strzegą ognia w swoich domostwach, żywią się głównie myszami i szyją ubrania z ich skórek, ale też obawiają się Czeczenów, chodzą do pracy, jadają przyrządzone na parę sposobów gryzonie w zakładowych stołówkach, posługują się liczydłami, czytają ręcznie przepisywane książki (główny bohater, Benedykt, jest kopistą), obchodzą Dzień Kobiet, lepiej sytuowani nie poruszają się pieszo, lecz korzystają z usług ciężko doświadczonych przez atomowy los niegdysiejszych taksówkarzy (zwanych obecnie pierierożdiencami, czyli zaprzańcami) i wszyscy boją się Czerwonych Sań, którymi poruszają się Sanitariusze - w powieści Raya Bradbury’ego Fahrenheit 451, bo to przecież kolejne zapożyczenie pisarki rosyjskiej, zajmują się tym strażacy - w poszukiwaniu książek wydrukowanych przed Wybuchem. Najczęściej ukrywają je ci, którym udało się przeżyć Wybuch (mają więc ponad dwieście lat) i to oni również przechowują pamięć o utraconej Arkadii, cudownej radzieckiej przeszłości (sklepy, piosenki Ałły Pugaczowej). Większość spośród nich oportunistycznie przystosowała się do nowej rzeczywistości (przedwybuchowe wspomnienia były źle widziane i kończyły się tajemniczym zniknięciem), niektórzy na fali nostalgii popadali w nastroje dysydenckie i tylko niejaki ćwierćinteligent, o duszy czynownika, Fiodor Kuzmicz Kabłukow już w kilka chwil po Wybuchu zrozumiał, że nowe, postradziecko-pierwotne społeczeństwo potrzebuje boga, który da mu ogień, który je zorganizuje wedle najlepszych totalitarnych wzorców (wtajemniczeni wybrańcy mają zupełnie odmienne od pospólstwa menu) i który je poprowadzi do świetlanej (a może promiennej, czy raczej popromiennej) przyszłości. Został więc Demiurgiem nowej rasy ludzi, jej Panem, Mirzą, Ustawodawcą, Nauczycielem (nb. tytuły rozdziałów powieści, to kolejne litery alfabetu sprzed reformy bolszewickiej: Az, Buki, Wiedi, Głagol, Dobro, Jest’... Jer, Jery, Jer’, Jat’, Fita, Iżyca), Cenzorem (wybierał z pilnie strzeżonego księgozbioru pozycje przeznaczone do przepisywania przez skrybów - mógł to być traktat Schopenhauera albo instrukcja obsługi jakiegoś urządzenia) i Poetą (jako własne rozpowszechniał wiersze znanych twórców rosyjskich). Został więc Ojcem Narodu (jego imię nosi nowa Moskwa), który miał żyć wiecznie i może żyłby, gdyby nie knowania i udany zamach stanu dokonany przez Naczelnego Sanitariusza. Fiodor Kuzmicz został zamordowany, niepokornych dotknęły represje, zapłonęły stosy. Jednak skazańcy - tu Tatianie Tołstej wydawało się, iż zbliża się do Bułhakowowskiej metafizyki - unoszą się, lewitują i odlatują. Jak Mistrz i Małgorzata.
Strzyga nie jest - jak chciałaby tego autorka - ani erudycyjną antyutopią, ani błyskotliwą powiastką filozoficzną o losach pewnej cywilizacji, ani też głębokim traktatem o totalitarnych zagrożeniach, dwudziestowiecznych lękach i mechanizmach sprawowania władzy przez stalinów i beriów. Jest - łagodną (taką soft) satyrą na zdemoralizowanych taksówkarzy moskiewskich, radziecką obrzędowość, ponadczasową Pugaczową i życie erotyczne mutantów, których powybuchowa anatomia kryje wiele niespodzianek. Tatianie Tołstej przydarzyło się to samo, co jej bohaterowi
(„Jak się panu żyje? [...] Słyszałam, ożenił się pan. Gratuluję. Wspaniałe wydarzenie.
- Mezalians - pochwalił się Benedykt”)
- przywołuje myśli i słowa (pracowicie zapełnia „powierzchnię papieru słowami soczystymi, smakowitymi i wyrazistymi”), wątki i mity, których nie rozumie i które ją przerastają.
Strzyga zostanie być może nominowana do Nagrody Bookera-Smirnoffa za rok 2000 (nawiasem mówiąc, za najlepszą powieść rosyjskojęzyczną opublikowaną w 1999 roku uznano Zdobycie Izmaiłu Michaiła Szyszkina). Może nawet zdobędzie tę nagrodę. Czego serdecznie pani Tatianie Tołstoj życzę. W końcu włożyła w tę powieść wiele serca, wiele pracy (na zakończenie wymienia - jakiś złośliwy recenzent zarzuciłby autorce nawet pretensjonalność - kilka miast rosyjskich i amerykańskich, w których pracowała nad Strzygą) i wiele nadziei, że trafi ona do czytelników cierpiących na amnezję kulturową, których jakiś tajemniczy Wybuch pozbawił pamięci.
Komentarze
Prześlij komentarz