Kustosz Salieri

"Przegląd Polityczny" 64, 2004, s. 162-164.




/

Tadeusz Klimowicz

 

 

 /

 

KUSTOSZ SALIERI

 

/

(Boris Jegorow, Oblicza Rosji. Szkice z historii kultury rosyjskiej XIX wieku, przekład Dorota i Bogusław Żyłkowie, posłowie Bogusław Żyłko, Wyd. „słowo / obraz terytoria”, Gdańsk 2002, stron 351).

 

 

            W 1999 roku wydawnictwo „słowo / obraz terytoria” opublikowało Rosję i znaki[1]Jurija Łotmana, a trzy lata później Oblicza Rosji Borisa Jegorowa (złożyły się na nią Oczerki po istorii russkoj kultury XIX wieka i trzy artykuły). Obie monografie semiotyków rosyjskich przetłumaczył i opracował Bogusław Żyłko (tę ostatnią wspólnie z Dorotą Żyłko). Rosja... – analizująca modele zachowań w szlacheckiej Rosji przełomu XVIII i XIX wieku – zajmie z całą pewnością ważne miejsce w dziejach dwudziestowiecznej humanistyki; Oblicza... – opowiadające o dziewiętnastowiecznej, już postromantycznej, Rosji – należy w swoich księgozbiorach postawić o kilka półek niżej. 

„Nie należał być może do pierwszego jej szeregu [szkoły tartusko-moskiewskiej – T. K.]. – charakteryzuje Jegorowa w Posłowiu Bogusław Żyłko (i nie sposób z tym stwierdzeniem się nie zgodzić) - Ten, oprócz Łotmana, tworzyli Boris Uspienski, Wiaczesław Iwanow, Władimir Toporow, Aleksandr Piatigorski, którzy pisali jej ‘manifesty’ i ‘tezy’. Temperament badawczy kierował Jegorowa raczej w stronę empirii – ku studiom nad rosyjskim wiekiem XIX w literaturze, krytyce literackiej (estetyce), kulturze”. To dążenie ku „empirii” zapowiadają już tytuły rozdziałów: Krótki szkic historycznyRosyjski charakterIdeologia oficjalnaStany, tytuły, etykietaReligia i duchowieństwoFilozoficzne podstawy światopoglądu rosyjskich uczonych, publicystów, pisarzyRosyjskie utopieRosyjskie kółkaEdukacja. Placówki oświatoweNaukaŻycie muzyczneO kulturze materialnej i o ludowej moralnościPraca i wypoczynek w życiu rosyjskimPrzejście do XX wieku. Autor z całą pewnością ma ambicje encyklopedysty, który pragnie zawrzeć w swoim dziele całą dostępną sobie wiedzę. Obok więc stwierdzeń fundamentalnych – o „rosyjskim charakterze narodowym” i „rosyjskich cechach narodowych” („otwartość uczuć i myśli”, „skłonność do wynurzeń”, „uczucie wstydliwości”, „ustępliwość”, „chęć podporządkowania się”, „brak pohamowania”, poczucie hierarchiczności), o kształtowaniu się mentalności rosyjskiej („Najsilniej pod względem ideologicznym, ‘mentalnym’ oddziaływały na naród rosyjski w ciągu wielu stuleci cztery czynniki: religia prawosławna, prawo pańszczyźniane, rozległe monarchiczne państwo-imperium, ‘wiejskość’, czyli niewielka liczba miast [...]”), czy o narastającej fali terroryzmu spod znaku „Ziemi i Woli” oraz „Narodnej Woli” (wstrząsająca lista zamachów z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych), w pracy Borisa Jegorowa znajdziemy uwagi o higienie ludu rosyjskiego (np. pieluszek nie prano, lecz suszono), o zażywaniu kąpieli (i ich częstotliwości), o unikaniu kąpieli w morzu, o rosnącej popularności wanien, o dziejach prawa autorskiego, o etykiecie, o hotelach, o restauracjach i zajazdach, o podróżowaniu, o tym, że „nasza czterdziestoprocentowa wódka jest [...] wynalazkiem Mendelejewa” (nb. autora pracy doktorskiej O związku spirytusu z wodą) i o tym, że to nie stroniący od alkoholu Aleksander III był „współtwórcą pomysłu płaskich karafek, które można było chować w kieszeniach i za cholewami butów”. 

W interpretacji Łotmana (a autor Oblicz Rosji jest niestety skazany na takie porównania) wszystkie te zagadnienia zostałyby semiotycznie nobilitowane i usytuowane w tartusko-moskiewskim kosmosie, natomiast w pracy Jegorowa zaskakująco łatwo stają się jednobarwne, jednowymiarowe i – co gorsza - stanowczo za często zaopatrzone w naiwno-trywialne komentarze. Gdy więc czytam o narodnickich terrorystach i ich ofiarach, to zamiast westchnienia: „Ileż było takich strasznych śmierci”, wolałbym być świadkiem generowania obowiązującego ich modelu zachowań (rytualne gesty i słowa, swoisty kodeks honorowy) i od razu sobie wyobrażam, jak zrobiliby to Jurij Michajłowicz albo Jerzy Faryno. Byłyby to semiotyczne uniwersytety, a Boris Jegorow proponuje nam interpretacyjne przedszkole (co najwyżej na poziomie zerówki). 

Oprowadza więc za rękę nierozgarniętych czytelników po świecie dziewiętnastowiecznej kultury rosyjskiej cierpliwie tłumacząc, wyjaśniając, komentując, pouczając i głosząc ubrane w sentencje głębokie prawdy o życiu: „Świat zakonny, a zwłaszcza starcy odegrali wielką rolę w życiu religijnym Rosji XIX wieku, nawet znacznie donioślejszą niż duchowieństwo świeckie. Rzecz przecież nie tylko w tym, że starcy mieli więcej czasu niż zwykli kapłani, jak delikatnie objaśniał ojciec Lew, lecz także w możliwości wyboru ich, starców, przez odwiedzających. Jak w historiach chorobowych: jeżeli się nie ma możliwości wyboru, jeżeli trzeba iść do danej polikliniki i do wyznaczonego lekarza, to skutki mogą tu być bardzo różne, w tym również opłakane. Ale jeśli można wybierać lekarza i iść do utalentowanego, to, ma się rozumieć, sukces terapii jest gwarantowany”, „Okaleczone dusze wychowanków [seminariów – T. K.] odpłacały potem Rosji najcięższymi skutkami. Wielu seminarzystów trafiało do podziemnych kółek, ‘nihilistów’, ‘rewolucjonistów’, często łącząc radykalne idee z cynizmem i bezwzględnością. Wielu – do dziennikarstwa, też radykalnego, nihilistycznego, z szyderstwami z religii, wielowiekowej kultury, z naiwną wiarą, że głównym zadaniem jest zburzenie do fundamentów starego świata...”, „Szkoda, że z powodu złych kontaktów z Zachodem, braku przez większą część XIX wieku normalnego systemu patentów, a także z przyczyny nieruchawości naszych urzędów wiele odkryć rosyjskich uczonych zostało zapomnianych bądź pominiętych przy określaniu pierwszeństwa” (konstatacja, jak z marnego dowcipu o rosyjskich wynalazcach), „W warunkach prawie nieprzerwanych społecznych i materialnych zygzaków życia, konfliktowości, rozłamów, mętnej, niejasnej wizji przyszłości trzeba było mieć trwały moralno-duchowy fundament, rdzeń, na którym się opierając, łatwiej jest orientować się w kalejdoskopie współczesności, nie poddawać się erozji, nie rozdrabniać w codziennej bieganinie”.

Jegorow uprawia semiotykę (czy to jeszcze jest semiotyka?), którą na swój prywatny użytek nazywam naiwno-poczciwą i która kojarzy się z malarstwem Celnika Rousseau czy Nikifora. Jest coś ujmującego na przykład w tym odwoływaniu się do autopsji i przeżyć, które stały się udziałem znajomych: „Narkotyków, chwała Bogu, prosty lud nie znał, w użyciu była wódka. Też wystarczający doping. Mój znajomy tak opowiadał o swoim ojcu [...]”, „Albo opowieść mego ojca o spuszczaniu wody z oczyszczanego stawu przy klasztorze żeńskim w Bałaszowie w guberni saratowskiej – w ile zalegającym dno stawu znaleziono szkieleciki noworodków”, „miałem przyjemność go skosztować (przygotowywała je matka)”, „moskwianin Wasilij Szczukin opowiadał, że kiedy w 1959 roku rozpoczął naukę w szkole [...]”.

            Gdyby ktoś miał oceniać szkołę tartusko-moskiewską na podstawie monografii Jegorowa, to przypisałby jej nie erudycję a infantylizm, nie błyskotliwość a bezbarwność, nie intelektualną otwartość a prowincjonalną zamkniętość, nie umiejętność stawiania ważnych pytań a gotowość do udzielania prostych odpowiedzi, nie trudną sztukę wątpienia a bezproblemową lekkość ferowania sądów i podsuwania gotowych recept. Autorowi Oblicz Rosji zaskakująco łatwo przychodzi werbalizowanie sformułowań, które deprecjonują dorobek badań semiotycznych: „wspaniałe plemię inteligencji rosyjskiej XIX stulecia”, „inteligencja rosyjska [...] stworzyła wielką kulturę XIX wieku”, „reakcyjne postacie z kręgów duchowieństwa”, „Zdarzali się lenie, pijacy, nawet rozpustnicy. I jednopłciowi, i zwyczajni” (o dziewiętnastowiecznym duchowieństwie rosyjskim), „Filaretowi obrywało się od ludzi nieprzychylnych”, „admirał Szyszkow zaczął się czepiać współpracownika Golicyna”, „powinien był przychylnie odnosić się do analogicznych cierpiętników”, „Chwała Bogu, w sumie działalność naukowa Iwancowa-Płatonowa nie była tłumiona”, „moralnie wykoślawionych seminarzystów”, „znamienity i szlachetny Gleb Iwanowicz”, „chaotyczne związki płciowe”, „w nieszczęsnej Rosji”, „Bieliński niezwykle ostro, nawet ordynarnie atakuje utopijnych socjalistów”, „znany wstecznik Michaił Katkow”, „Na podstawie tych danych ułożono mapę wykształcenia w poszczególnych regionach Rosji, na którą patrzy się z bólem”, „Inne sekty [czyli nie chłystowie i skopcy – T. K.], odwołujące się do chrześcijaństwa, były bardziej przyzwoite”.

            Nie przekonuje mnie więc do końca zawarta w Posłowiu próba usprawiedliwienia Borisa Jegorowa: „Książka Jurija Łotmana jest bardziej ‘koncepcyjna’, zawiera mnóstwo błyskotliwych pomysłów interpretacyjnych, praca Borisa Jegorowa zaś jest raczej ‘faktograficzna’, informacyjna. Inne różnice mają – by się tak wyrazić – charakter obiektywny, wynikają z odmienności opisywanych epok. Łotman zajmuje się głównie przełomem XVIII i XIX stulecia, czyli w dużej mierze epoką romantyzmu, z jej histrionizmem, rozbudowaną semiotyką zachowań. Daje to badaczowi znacznie większe pole do popisu. Jegorow natomiast opisuje przeważnie drugą połowę XIX wieku, nazywaną epoką pozytywizmu [...]. W odróżnieniu od poprzedniej nie jest to epoka równie barwna i obfitująca w rozmaite ekscesy zachowaniowe”. Nie zgadzam się. Uważam, że nie ma nudnych epok, są tylko nudni badacze. 

Jegorow jest pozbawiony Łotmanowskiej charyzmy, Jegorow nie inspiruje i nie porywa, Jegorowowi nie zawdzięczam iluminacji. Ale myślę sobie, że w nauce, jak w sztuce, jest miejsce dla niepowtarzalnego artysty i solidnego rzemieślnika. Mozarta-Łotmana i Jegorowa-Salieriego (jednak ten salieri wielbi swego mozarta). A poza tym – to kolejne usprawiedliwienie dla tego badacza – Oblicza Rosji są powszechnie traktowane (także przez samego autora) jako kontynuacja Rosji i znaków. A każda część druga, jak dobrze wiemy, ustępuje pierwszej. Jest już w samym założeniu skazana na gorszość. Sequele zawsze cierpią na kompleks oryginału. Mogą być co najwyżej reaktywacją.        

            Jednak dobrze się stało, że także monografia Borisa Jegorowa ukazała się w polskim przekładzie (jej niewątpliwą zaletą jest próba ogarnięcia ważnego półwiecza w dziejach kultury rosyjskiej, od lat czterdziestych po dziewięćdziesiąte XIX stulecia) i mam nadzieję, że semiotyczny serial Bogusława Żyłki w gdańskim wydawnictwie na tym się nie skończy.


[1]J. Łotman, Rosja i znaki. Kultura szlachecka w wieku XVIII i na początku XIX, przekład i posłowie B. Żyłko, Gdańsk 1999. Zob moją recenzję: Pożegnanie z Łotmanem, „Odra” 2001, nr 12, s. 114-116.

Komentarze

Popularne posty